Komentarze
Taki klimat

Taki klimat

Wzmożona czujność obywatelska nie jest czymś złym. Przeciwnie - to cecha bardzo pożądana.

Wprawdzie osobom starszego pokolenia może się ona źle kojarzyć ze słusznie minionymi czasami (choćby serią plakatów propagandowych ph. „Obywatelu bądź czujny!”) - ale co do zasady nie powinno być żadnych wątpliwości. W PRL-u władze zachęcały do tego, by rodacy byli czujni wobec rodaków. Wróg mógł omamić przecież każdego. Mógł namówić do zdrady, sabotażu, wyrządzenia krzywdy czy ujawnienia najskrytszych tajemnic służbowych. Mógł wykraść projekty konstrukcyjne najnowszej myśli technologicznej, plany strategicznych obiektów tudzież wejść w posiadanie kluczowych dla państwa informacji.

Najgorsze jednak, że wróg był zawsze przeciw władzy i z tego względu trzeba było go zniszczyć. Komuniści zabiegali o to, aby obywatele bacznie obserwowali obywateli (czytaj: donosili jedni na drugich), tymczasem właściwą rolą obywatela jest kontrola władzy. Czyli pilnowanie poczynań osób, które zawsze starają się zachować przewagę i możliwość nadzoru nad pozostałymi obywatelami. To tyle tytułem wstępu. Obywatelom, którzy nie przeczytali go ze zrozumieniem, proponuję dalej nie czytać tego felietonu i cenny czas poświęcić choćby na rozwiązanie krzyżówki zamieszczonej na ostatniej stronicy „Echa”.

Czas jest bezlitosny i za nic nie chce się zatrzymać. Im mniej go do ciszy wyborczej, tym bardziej jedni politycy usiłują o sobie przypomnieć po dłuższym nieistnieniu, a inni nie chcą dać o sobie zapomnieć. Coraz szybciej tykający zegar zmusza wielu obecnych kandydatów na parlamentarzystów do zrobienia rzeczy wydawałoby się wręcz niemożliwej – zaprezentowania siebie jako ci sami, ale już nie tacy sami. Ostatnie transfery polityczne sprawiły, że wielu wyborców zachodzi w głowę, kto jest kim. Jeśli na przestrzeni kilku dni te same osoby lądują na różnych, często skrajnych listach, to nikt mi nie wmówi, że w tym kociokwiku można się jakoś odnaleźć, dostrzegając sens i logikę.

Obecny kształt list wyborczych to odzwierciedlenie układu sił w każdym ugrupowaniu. Spadochroniarzom, prominentom, ulubieńcom oraz pupilom prezesów i przewodniczących partii przypisano już numery porządkowe na kartach do głosowania. Na każdej liście, w każdym okręgu ugrupowania starały się osiągnąć równowagę między politycznymi gwiazdami, koniecznością zawierania kompromisów czy usatysfakcjonowaniem lokalnego aparatu partyjnego. Jak wyszło… Niech każdy oceni sam. Moim zdaniem klasa polityczna to zamknięty krąg. Dookoła widać te same, nadgryzione zębem czasu twarze.

Ostatnia prosta kampanii wyborczej to już tylko lawina w większości pustych obietnic i deklaracji. Naprawimy, zmienimy, zlikwidujemy, zbudujemy, nakarmimy, zawieziemy, rozliczymy, odzyskamy, dofinansujemy…. Wynik tych wyborów jest przesądzony. Czy się to komuś podoba czy nie, to nadchodzące kilkanaście dni kampanii będzie należało do POPiS-u. Mniejsze ugrupowania miały już swoje pięć minut na wybiegu. Teraz mogą tylko przyglądać się starym politycznym wyjadaczom. Dwóm obozom politycznym – strzelającym od lat w swoim kierunku niegroźnymi ślepakami – którym do istnienie niepotrzebna jest żadna kampania wyborcza, a tym bardziej merytoryczna dyskusja o przyszłości kraju. No cóż, taki mamy klimat…

Leszek Sawicki