Upsss
Waszyngton jest w posiadaniu technologii pozaziemskiej. I w ogóle cywilizacji w kosmosie jest bez liku, a w 2023 r. - według przepowiedni niejakiego Bashara (bliżej nieokreślony pozaziemski byt - przekaźnikiem wiadomości od niego/niej jest mieszkaniec USA Darryl Anka) - świat dowie się prawdy. Cóż, poczekamy, zobaczymy. Niedawno w meksykańskim kongresie ufolog Jaime Maussan zaprezentował ciała obcych. Miały one zostać znalezione w Cusco w Peru i rzekomo liczą sobie po 1 tys. lat.
Informacje zdementowano, ale… media społecznościowe grzeją temat do dziś. Ludzie, którzy „oczyścili” nieboskłon z Pana Boga, aniołów i „bredni” o niebie, piekle, grzechu i odkupieniu, gorączkowo poszukują treści, które tę pustkę mogłyby wypełnić. Nic odkrywczego.
O co innego się martwię. No bo jeśli ci kosmici jednak są? Przemieszczają się bezszelestnie ponad naszymi głowami w superszybkich spodkach? Zaglądają w nocy przez okna do naszych domów? Skanują nasze mózgi, podsłuchują rozmowy telefoniczne? Przybierają postać np. Magdaleny Środy czy Klaudii Jachiry i nawet chodzą do telewizji, by podzielić się swoimi kosmicznymi przemyśleniami?
A jeśli znaleźli słynną złotą płytę wysłaną w sondzie Pioneer 10 w kosmos w 1972 r., na której było narysowane i zwizualizowane (dwoma nagimi postaciami mężczyzny i kobiety – aby było jasne, co i jak), że na Ziemi są tylko dwie płcie: żeńska i męska? I zauroczeni kształtami niższej postaci poczuli się zaproszeni? A tu nagle okazało się, że mamy nie dwie, a – jak sugeruje Facebook – 56 płci? I że liczba ta codziennie jest inna?…
Albo jakiś kosmiczny wywiad do dziś rozkminia, o co chodzi z personą o nazwie San Kocoń, deklarującą się jako „aktywiszcze LGBT i „aktywiszcze ekologiczne”, rzecznicze prasowe Stowarzyszenia Ostra Zieleń. Że niby kto? Ona, on, ono, unu? Zapewne poziom komplikacji okazuje się tak wielki, że biednym przybyszom przegrzewają się mózgi i padają jak muchy. Stąd wysyp relacji ze spotkań z ogłupiałymi, błąkającymi się po pustyni, otumanionymi stopniem złożoności funkcjonowania cywilizacji Ziemian, biednymi zielonymi ludzikami.
Jak można było tak ich wprowadzić w błąd „kosmicznym esemesem”?
Szkoda, że w roku 1972 nie było gender studies, światłych profesorów, którzy by wedle wszelkich prawideł nowoczesnego lewactwa na kolejnych 17 złotych płytach cierpliwie wytłumaczyli kosmitom, że np. „płci biologicznej, która jest wynikiem determinacji genetycznej, nie zawsze da się jednoznacznie przyporządkować do konceptu tak zwanej «płci społecznej»”, która zdaniem tych ludzi „jest konstruowana kulturowo i indywidualnie”. Że tak w ogóle, to wszystko jest „flow”. I byłoby po kłopocie.
A tak… Wstyd, jak cholera. Przed całą galaktyką.
Ks. Paweł Siedlanowski