Sport

Pociąga mnie adrenalina

Rozmowa z Sylwią Gondek-Winiarek z klubu Gladiator Siedlce, dwukrotną brązową medalistką mistrzostw świata w kickboxingu, formuły kick light, light contact, waga ciała 55 kg.

Jak się Pani walczyło podczas mistrzostw w Portugalii, które odbyły się pod koniec listopada? Co powie Pani o swoich rywalkach podczas zawodów?

Walczyło mi się wspaniale. Jestem szczęśliwa, że zdobyłam dwa medale, pierwsze na zawodach rangi międzynarodowej. Ogólnie zawody były dla mnie bardzo, bardzo udane. Za każdym razem, jak wychodzi się na matę, trzeba mieć w sobie pokorę i szanować przeciwników. Nigdy nie możemy mieć pewności, gdy się staje do walki, że zakończymy ją wygraną.

Czy podczas mistrzostw mogła Pani osiągnąć więcej?

To bardzo trudne pytanie, gdyż po dotarciu do walk półfinałowych musiałam zakończyć rywalizację. Powodem były problemy zdrowotne, niezwiązane ze startem w zawodachpowikłania po anginie ropnej. A co do tego, czy mogłam wywalczyć srebrny lub złoty medal, nie mogę się odnieść, ponieważ na to pytanie ewentualnie byłaby odpowiedź po walce półfinałowej, do której nie przystąpiłam.

 

Czym się różni formuła kick light od light contact?

Różnica polega na tym, że kick light to formuła, w której możemy kopać poniżej pasa. Natomiast w light contact takie techniki nie mogą mieć miejsca. Light contact jest lżejszą formułą.

 

A w jakiej formule Pani się specjalizuje?

Na chwilę obecną moje serce jest z formułą kick light.

 

Jest Pani zawodniczką Gladiatora Siedlce, ale dom jest w innym miejscu…

Nie mieszkam w Siedlcach, ale z tym miastem jestem związana ze względu na pracę. Tak więc dwie ważne dziedziny mego życia są umiejscowione w Siedlcach, gdzie bywam bardzo często.

 

Jak zatem trafiła Pani do kickboxingu i klubu Gladiator?

Chciałam trenować muay thai. Drogą internetową znalazłam klub, umówiłam się na pierwszy trening i tak zaczęła się moja przygoda z Gladiatorem. Początki, jak to bywa, były trudne. Bardzo się cieszę, że trafiłam na trenera Andrzeja Wasilewskiego, ponieważ wiem, że miejsce w którym jestem obecnie, czas poświęcony na treningi i wytrenowanie mnie w tak krótkim okresie, to w dużej mierze efekt jego umiejętności i uporu.

 

Od kiedy zaczęła Pani trenować i została członkiem klubu Gladiator?

W klubie jestem od 20 miesięcy i tyle też czasu trenuję.

 

Czy przed wstąpieniem do klubu miała Pani kontakt z kick-boxingiem, a może z innymi dyscyplinami sportu?

Miałam krótka przygodę z kick-boxingiem podczas studiów na Politechnice Lubelskiej. Tam mi się jednak nie ułożyło, nie trafiłam na właściwego trenera i nie wyszło. W późniejszych latach uprawiałam bardziej delikatne sporty, jak fitness i jogę. Brałam też udział w różnego rodzaju obozach. To był mój kontakt ze sportem.

 

Wielu zawodników po sukcesach w kick-boxingu ucieka do innych sportów walki, na przykład do MMA. Czy Pani też o tym myśli?

Nie myślę o tym. MMA zdecydowanie nie jest dziedziną, którą chciałabym uprawiać.

 

A inne sporty walki w sensie zawodowym?

Krótko trenuję, a moje doświadczenie nie jest zbyt duże, tak więc bardziej koncentruję się na walkach amatorskich. W związku z tym, po pierwsze: nie było rozmów o zawodowstwie, a po drugie: nie jestem jeszcze na to gotowa.

 

Przed Panią w tym roku mistrzostwa Europy w Grecji. Na Pani koncie dwa brązowe medale mistrzostw świata, zapewne celem będzie złoty krążek.

Takie są założenia.

 

A co jeszcze czeka Panią w najbliższym czasie?

W marcu są mistrzostwa Polski, do których chcę się przygotować i w nich wystartować. W ramach przygotowań chciałabym, by trener zorganizował sparingi z zawodniczkami w mojej wadze. Jest tu problem, bo mało jest zawodniczek w kategorii wagowej minus 50 kg, zatem w walkach sparingowych mierzę się z zawodniczkami cięższymi i jest to dla mnie duże wyzwanie.

 

Co Panią pociąga w kickboxingu?

Adrenalina.

 

Jest ona też w innych dyscyplinach, Pani jednak wybiera sporty walki .

W innych sportach mi nie odpowiada. Jeżeli chodzi o kickboxing, to wszytko musiało się fajnie połączyć. Moja adrenalina plus ten sport sprawiają, że chcę po prostu uprawiać kickboxing.

 

Czyli odnajduje się Pani bardziej w sporcie indywidualnym.

Zdecydowanie tak. W ogóle w życiu jestem indywidualistką, więc myślę, że w żadnym sporcie grupowym bym się nie odnalazła.

 

Trenuje i pracuje Pani w Siedlcach, mieszka poza nimi, do tego jest rodzina. Jak to wszystko udaje się pogodzić, a nie jest to przecież łatwe?

Nie jest łatwe, ale nie jest niemożliwe. Szczególnie, jeżeli ma się wokół ludzi, którzy są życzliwi i pomagają we wszystkim, a mam tu na myśli swojego męża, z którym wspólnie wychowujemy naszą córkę. Mąż mi bardzo pomaga, tak jak to miało miejsce w okresie przygotowawczym przed mistrzostwami świata. Tak naprawdę bez jego pomocy i organizowaniu wielu rzeczy po prostu temu wszystkiemu bym nie podołała. Obecnie mam spokojniejszy czas i mogę się skoncentrować przede wszystkim na rodzinie.

 

Z tego co wiem, mąż również interesuje się sportem.

Tak, mąż jeździ na motocyklu crossowym.

 

Czyli można połączyć jedno z drugim i wzajemnie się wspierać.

Staramy się. Ponadto moja pięcioletnia córka trenuje kick-boxing.

 

Idzie w ślady mamy?

Trudno to stwierdzić. Na razie uczestniczy w formie zabawowej dla grupy dzieci do siedmiu lat. To są początki, nie mamy żadnych planów co do jej osoby, jeżeli chodzi o sport. Zobaczymy, co będzie chciała w przyszłości robić.

 

Rozpoczął się nowy rok. Czego Pani życzyć?

Mam proste życzenie: zdrowia, gdyż jest ono nam wszystkim potrzebne w życiu codziennym, pracy, jak i w sporcie. Jeżeli jest zdrowie, to z całą resztą spraw bez problemu można sobie poradzić.

 

Życzę zdrowia i kolejnych sukcesów w 2024 r.!

Dziękuję bardzo.

Andrzej Materski