Zmiany tak, ale…
Największa dyskusja toczy się wokół zapowiedzi likwidacji prac domowych. O ile zdaniem większości uczniów i rodziców to dobry kierunek, pedagodzy nie do końca są nastawieni entuzjastycznie i podkreślają, że góra nie słucha tych, którzy na co dzień pracują z polskimi uczniami. Małgorzata Stasiuk, konsultant ds. edukacji wczesnoszkolnej bialskiego oddziału Lubelskiego Samorządowego Centrum Doskonalenia Nauczycieli, zauważa, że praca domowa służy utrwalaniu wiedzy i umiejętności zdobytych na zajęciach. - Nie widzę możliwości, aby dziecko nauczyło się czytać i pisać tylko podczas lekcji - tłumaczy.
– Podobnie jest w przypadku sprawności rachunkowej. W licznych klasach przy obecnej podstawie już teraz brakuje nam czasu na powtarzanie i utrwalanie wiedzy, umiejętności. Ciągle ogranicza nam się liczbę godzin, a w edukacji wczesnoszkolnej potrzebujemy ich więcej – podkreśla, zauważając, że obecnie dziecko, które przychodzi do szkoły, nie ma żadnej podbudowy po przedszkolu. – Tempo wprowadzania liter i cyfr z jednoczesną nauką czytania stwarzają duże trudności nawet uczniom z przeciętnymi możliwościami – tłumaczy. – Wiem, że nauczyciele bardzo starają się przetykać zajęcia różnymi aktywnościami, aby dziecko mogło odpocząć, co nie zmienia faktu, że czasu na utrwalanie liter itp. jest mało. Nauczyciele ratują się, organizując zajęcia „wyrównujące wiedzę i umiejętności dzieci”. Świetnie, jeżeli otrzymują za nie wynagrodzenie, a nie pracują społecznie. Gdyby w każdej klasie 1-3 stworzono możliwość zorganizowania jeszcze co najmniej dwóch dodatkowych godzin na realizację zajęć zgodnych z potrzebami dzieci, wówczas nauczyciel mógłby rozwijać umiejętności dziecka zarówno zdolnego, jak i mającego trudności. ...