Komentarze
Polska to…

Polska to…

Przyznaję, zauroczyły mnie te listopadowe dni. Najpierw piękna akcja Klubów Gazety Polskiej, których członkowie niezliczoną ilością zapalonych bezkapturkowych zniczy (obrońcy czystego powietrza pewnie rwą z głów włosy) i biało-czerwonych kwiatów odgrodzili od zadymiarzy pomnik na placu Piłsudskiego w czasie listopadowych obchodów upamiętniających poległych w smoleńskiej tragedii.

Dzień później Marsz Niepodległości, który - mimo że tradycyjnie już miał problemy z zatwierdzeniem go przez prezydenta Warszawy - zgromadził imponującą liczbę uczestników. I morze biało-czerwonych flag. I choć pomiędzy danymi o jego liczebności przekazanymi przez stołeczny ratusz a organizatorów pochodu jest duża różnica, to wszyscy zgodnie przyznają, że była to wyjątkowa frekwencja.

Z zachowaniem bezpieczeństwa, widoczną serdecznością i zgodą zgromadzonych tam ludzi. Co prawda wiodące media ograniczyły się do zdawkowych tylko na temat tego zgromadzenia informacji, nie omieszkały za to wyrazić ubolewania, że najważniejsze polskie narodowe święto zawłaszczyły i uczyniły z niego swoją ponurą wizytówkę (piją alkohol, odpalają race) skrajnie prawicowe i nacjonalistyczne (dobrze, że nie faszystowskie!) organizacje. I że nie zważając na to, na ich zaproszenie odpowiada tak wielu Polaków. I że, ach, jaka szkoda, policja nie zarejestrowała żadnych incydentów, które mogłyby skutkować decyzją o zakończeniu tego dzielącego Polaków wydarzenia.

Zatem – w trosce o jedność narodu – wiodące media nie omieszkały zapytać o opinię na temat listopadowego marszu nie tylko wiodących politologów (i politolożki), ale też mocno przyblakłe (niegdyś wiodące?) gwiazdy – Wojciecha Manna i Krzysztofa Skibę. Ten pierwszy zawyrokował, że uczestnicy Marszu Niepodległości to ludzie bezmyślni, którzy „dają upust jakimś swoim kompleksom? Frustracjom? Nienawiści do innych?”. A myślnych przestrzegł, że „cała Europa przechodzi bardzo groźne drgawki populistyczno-prawicowe”.

Drugiemu z przywołanych wyżej „mędrców”, znanemu głównie z tego, że przed laty, w czasie koncertu w Katowicach, pokazał obecnemu tam na widowni premierowi Buzkowi swoje cztery litery, też mocno się Marsz Niepodległości nie podoba. Skrytykował więc rodaków, że zamiast radości i dumy w Dniu Niepodległości serwują podziały i spory. I że nikogo z maszerujących nie obchodzi jego zapytanie, czy ma pokazać publicznie swoje kolano, czy d..ę.

No cóż, demokracja polega na tym, że i Skiba, i Mann, i wiodące media mogą mieć własne zdanie. Jakie ono jest, każdy słyszy i widzi. Taka ostatnia deska ratunku, brzytwa, której tonący w anonimowości celebryci kurczowo się chwytają.

Obserwując jednak Marsz Niepodległości, można – i należy! – mieć nadzieję, że z każdym rokiem będzie rósł. Nie tylko w liczebność, ale także w mądrość jego uczestników, dla których – jakkolwiek patetycznie miałoby to zabrzmieć – „Polska – to wielka rzecz!”.

Anna Wolańska