Skandal krzyża
Parafrazując św. Pawła: jednych gorszy, inni mają go za coś nieistotnego, wręcz głupiego, czemu nie warto poświęcać uwagi – przecież niedorzecznością jest czcić narzędzie okrutnej kaźni… Co znamienne, dawniejsi i współcześni piewcy nowych porządków właśnie krzyż brali na cel, podejmując próby budowania nowych struktur społeczno-polityczno-kulturowych. To, co głupstwem jest dla pogan, dla chrześcijan było, jest i będzie definitywnym znakiem niepojętej miłości Boga do człowieka. Jezus, Boży Syn, posłuszny woli Ojca, pozwolił odebrać sobie życie po to, by stworzenie, życie mogło odzyskać. „Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne. Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony” (J 3,16-17). Spoglądając na krzyż, wierzący widzi głębiej, przenika przez zasłonę niewymownego cierpienia, dostrzega ocalenie, życie, zbawienie. Nadzieja płynąca z krzyża nadaje sens wszelkim egzystencjalnym cierpieniom i krzyżom, pozwala dostrzec ich kres w zmartwychwstaniu. Za każdym razem, czyniąc znak krzyża, uświadamiajmy sobie na nowo, że Bóg nie opuszcza nas w trudnościach, że trwa przy nas wiernie, podnosi, kiedy zabraknie sił, opatrując nasze rany, jest Tym, który na długo przed nami poznał gorycz cierpienia i trwogę śmierci…
„W krzyżu cierpienie, w krzyżu zbawienie,
W krzyżu miłości nauka (…)
W krzyżu osłoda, w krzyżu ochłoda
Dla duszy smutkiem zmroczonej…”.
Ks. dr Piotr Radzikowski