
Ze śpiewem na nową drogę życia
Na dawne, tradycyjne zaślubiny składał się cykl wydarzeń trwający kilka dni, podczas którego obrzędy i podniosłe ceremonie przeplatały się z huczną zabawą. Wszystkim tym etapom, gdy młoda para przechodziła w stan małżeński, towarzyszył śpiew.
Zdaniem Krzysztofa Gorczycy, prezesa lubelskiego Towarzystwa dla Natury i Człowieka – organizacji, której jednym z głównych celów działalności jest dbanie o dziedzictwo kulturowe regionu, dzisiaj tego podniosłego charakteru mocno brakuje. – Wymyślamy i kupujemy różne usługi i atrakcje, żeby ślub był niezapomniany, a ten prosty, choć niełatwy śpiew i stare pieśni niosą taki ładunek emocji adekwatnych do sytuacji, że mocniej zapadają w pamięć niż nowy patent z wybuchającym tortem czy szykowny samochód. Weselny repertuar jest jednym z niewielu zakamarków dawnej kultury muzycznej, który ma szansę z powodzeniem zafunkcjonować w dzisiejszym świecie i spełniać rolę, do której był stworzony – zauważa.
Od zaślubin do oczepin
Pieśń była na ustach druhen – przyjaciółek i sąsiadek panny młodej idących do jej rodziców, słyszano ją przy chlebie i soli witających nowożeńców, następnie na oczepinach oraz przy dzieleniu weselnego kołacza lub korowaja. ...
Joanna Szubstarska