Opinie

Misja serca

Zaczęło się od obrazka Matki Boskiej Afrykańskiej rozdawanego przy Pierwszej Komunii św. Dziś Kasia Parnicka - świecka misjonarka z Białej Podlaskiej - przemierza Amerykę Południową, by nieść pomoc dzieciom, rodzinom, porzuconym i pogubionym.

„Niech Jezus się martwi, co dalej” - mówi. Ona po prostu idzie. Z różańcem, gitarą i otwartym sercem. Nie da się opowiedzieć tej historii jednym zdaniem. Bo nie zaczyna się ona w chwili podjęcia decyzji o wyjeździe na misje ani nie kończy na granicach któregoś z kontynentów. To opowieść o codzienności - często bardzo trudnej, ale zawsze pełnej sensu.

O wierze, która zamiast deklaracji wybiera działanie. I o kobiecie, która z dala od rodzinnej Białej Podlaskiej stała się dla wielu – matką, nauczycielką, terapeutką, ale przede wszystkim – znakiem Bożej obecności w miejscach, gdzie Kościół musi zaczynać wszystko od nowa.

 

Ziarno, które wykiełkowało

– To było podczas Pierwszej Komunii św. albo w białym tygodniu – wspomina Kasia. – Do naszej parafii św. Anny przyjechał misjonarz i rozdawał obrazki z Matką Boską Afrykańską. Mam go do dziś – podkreśla.

Ta iskra, z pozoru niewinna, zapaliła w niej płomień, który dojrzewał latami. Kolejnym krokiem była prowadzona przez ks. Mateusza Czubaka wspólnota biblijna, do której trafiła jako uczennica I Liceum Ogólnokształcącego im. Józefa Ignacego Kraszewskiego. W klasie maturalnej myśl o misjach zaczęła rozrastać się w jej sercu. Rekolekcje, duchowe kierownictwo, wolontariat – wszystko po to, by upewnić się, czy nie jest to romantyczna fantazja, ale prawdziwe powołanie. Wtedy też zaczęło się głębsze rozeznawanie duchowe, które zaprowadziło ją na Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, na studia z pedagogiki rewalidacyjnej. Po trzecim roku wyjechała na wolontariat misyjny do ośrodka prowadzonego przez ss. szarytki w Ein Karem w Izraelu, gdzie w spartańskich warunkach zajmowała się niepełnosprawnymi dziećmi. Po powrocie była pewna: to jej droga. Nie wiedziała jednak, że istnieje ktoś taki jak misjonarz świecki. Sądziła, że misje są tylko dla osób duchownych. A ona była pewna, że zakon nie jest dla niej. – Nie chciałam udawać, że mam powołanie. Habit nie może być środkiem do osiągnięcia celu. ...

DY

Pozostało jeszcze 85% treści do przeczytania.

Posiadasz 0 żetonów
Potrzebujesz 1 żeton, aby odblokować ten artykuł