
Pomagał innym, teraz zbiera plony
„Pan Wojtek uczył mnie pierwszej pomocy, teraz sam jej potrzebuje”. „Dobry człowiek, nauczyciel, wychowawca - pora się odwdzięczyć”. To tylko dwa z setki pozytywnych komentarzy pojawiających się w kontekście zbiórki na rehabilitację Wojciecha Puszkarskiego, międzyrzeckiego nauczyciela, który w czerwcu tego roku otarł się o śmierć. Wiadomość o wypadku, jakiemu uległ, była szokiem, także dla tych, którzy nie znali go osobiście.
Zdarzenie poruszyło i obudziło setki serc. Ludzi poniosła fala empatii. Dzielili się krwią, pieniędzmi, dobrym słowem, ale też gorąco modlili.
Mężczyzna został przygnieciony przez wózek widłowy obciążony nadmierną ilością podnoszonych płyt. Przez wiele tygodni walczył o życie. Przeszedł kilka operacji, które wprawdzie dają szansę na powrót do sprawności, jednak do tego potrzeba czasu, a także systematycznej i kosztownej rehabilitacji. Pan Wojciech nie chodzi i mierzy się z trudnościami komunikacyjnymi.
Wszystkie ręce na pokład
Każdy, kto przesuwał paciorki różańca, był na Mszy, oddał krew czy wrzucił złotówkę do puszki, jest bohaterem – podkreśla Bernadeta Iwanejko, nauczycielka z Zespołu Placówek Oświatowych nr 2 w Międzyrzecu Podlaskim, przyjaciółka rodziny Puszkarskich. To ona pełniła rolę organizatora licznych akcji pomocowych na rzecz Wojtka. – Gdy sytuacja była naprawdę dramatyczna, powstał w mojej głowie pomysł szturmu różańcowego do nieba. Tylko tyle wtedy mogliśmy zrobić – wspomina. Najpierw zostali wciągnięci przyjaciele. ...