Jakie życie, taka śmierć
Sformułowanie „dobra śmierć” jest dziś pojmowane bardzo różnie i dla wielu oznacza coś zupełnie innego. Dawniej to wyrażenie było związane bardziej ze sferą duchową. Niestety, wraz ze zmianą podejścia do śmierci bywa rozumiane opacznie. - Dziś „dobrą śmiercią” nazywa się eutanazję. To koncepcja świata zupełnie świecka i oderwana od wiary i tradycji chrześcijańskiej - zauważa ks. Piotr Krupa ze Zgromadzenia Misjonarzy Świętej Rodziny, który od niedawna działa jako duszpasterz Apostolstwa Dobrej Śmierci.
– Eutanazja promowana jest jako śmierć bez niepotrzebnego cierpienia i stresu, bez bycia ciężarem dla rodziny. To umieranie zgodnie z własną wolą i za zgodą rodziny. Dla nas, wierzących, to jednak pseudodobra śmierć. To stawianie siebie w miejsce Boga i decydowanie o tym, kto ma żyć, a kto powinien umrzeć. Mamy kult zdrowia i młodości. Ludzie chorzy i starsi nie pasują do tego świata, więc próbuje się ich wyeliminować, mówiąc, że to wszystko dla ich dobra – stwierdza.
W duchu pojednania
Duszpasterz zauważa, że śmierć osób młodych nazywa się dziś bezsensowną, a odejście ludzi chorych poczytuje się jako wyzwolenie z cierpienia i samotności.
– Człowiek raz się rodzi i raz umiera. Takie jest Boże postanowienie. Mówiąc o dobrej śmierci, trzeba mieć na myśli jedno: odejście z tego świata w momencie, kiedy jesteśmy pojednani z Bogiem i ludźmi, kiedy mamy uporządkowane wszystkie sprawy, a nade wszystko, gdy odchodzimy w stanie łaski uświęcającej, gdy jesteśmy zaopatrzeni sakramentami świętymi. Wtedy możemy spokojnie zamknąć oczy na zawsze – tłumaczy.
Ks. Piotr zaznacza, że taka śmierć jest łaską, o którą trzeba się modlić. ...
Agnieszka Wawryniuk