Śmierć to nie koniec
Przeszła przez rozpacz, bunt i zwątpienie, by odkryć nowy sens życia. Jej historia to opowieść nie tylko o bólu, ale o przemianie, jaka może się dokonać w człowieku, który zaufa Bogu wtedy, gdy wydaje się, że wszystko zostało mu odebrane. Paweł był kapitanem drużyny piłkarskiej, wysportowany, pełen energii i planów. Miał narzeczoną Klaudię, którą poznał podczas pieszej pielgrzymki na Jasną Górę. Chcieli założyć rodzinę. Niestety do ślubu nie doszło. Gdy usłyszał diagnozę - rak żołądka - świat jego najbliższych runął.
„Mama, dlaczego ja? Nigdy nikogo nie skrzywdziłem, nie zrobiłem nic złego, dlaczego Bóg wybrał mnie?” – pytał.
Urszula nie dopuszczała myśli, że jej dziecko umrze. Choć lekarze przygotowywali ją na to, ona wierzyła, że dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych, że uzdrowi jej syna. Zaczęła codziennie chodzić do kościoła. Zamawiała ciągle intencję Mszy św. o uzdrowienie Pawła. Pościła o chlebie i wodzie w poniedziałki, środy i piątki. W sumie 40 dni. Modliła się cała rodzina, parafia, księża, biskupi, siostry zakonne, zgromadzenia klauzurowe, nawet papież Franciszek, który przysłał Pawłowi różaniec. – Miałam wodę z Lourdes, olejek św. Szarbela, relikwie św. Jana Pawła II i ks. Jerzego Popiełuszki. Odmówiłam kilka razy nowennę pompejańską i wiele innych modlitw do przeróżnych świętych. Leżałam krzyżem, płakałam i ciągle wołałam do Boga – ale On milczał. Tak przynajmniej wtedy myślałam. Usłyszałam wówczas od księdza, że modlę się o cud, a co jeśli cudu nie będzie? Zapytał, czy stracę wiarę – opowiada Urszula.
Ziemski mecz dobiegł końca
Jednak cud, na który wszyscy czekali, nie nastąpił. Paweł słabł z każdym dniem. Przyjął wiatyk i święte oleje. Wtedy jego mama powiedziała do Boga: „Jeśli taka jest Twoja wola, oddaję Ci moje dziecko. ...
DY