A kto ciebie, śliczna tęczo…
No i z tej okazji pod koniec kwietnia w okolicach płockiego kościoła św. Dominika rozlepiono plakaty z wizerunkiem Matki Bożej Częstochowskiej. Także na takich „strategicznych” miejscach, jak kosze na śmieci czy przenośne toalety. Żeby było jeszcze bardziej „artystycznie”, postacie Maryi i Dzieciątka otoczone zostały na tych malunkach aureolami w barwach tęczy. Nie trzeba było wielkiej wyobraźni, żeby wiedzieć, o jaką tęczę i o jaką - w szerszym aspekcie - sprawę chodzi. Ani też wielkiego zachodu, żeby ustalić, że za całym tym „zdarzeniem” stoi aktywistka i „bohaterka” z listopada 2017 r., kiedy to próbowała na moście Poniatowskiego w Warszawie zablokować marsz narodowców, siadając na ulicy z transparentem „Faszyzm stop”. Dodać należy, że owa światła obywatelka nie ogranicza się w aktywności do terytorium własnego kraju, ale - jak przystało na Europejkę - podróżuje i broni praw człowieka na całym świecie.
Teraz jej obrona będzie pewnie jeszcze skuteczniejsza, gdyż kobieta stała się za sprawą swojego występku i jego konsekwencji znana zarówno w Polsce, jak i w zagranicznych krajach. Została bowiem zatrzymana pod zarzutem profanacji wizerunku Matki Boskiej Częstochowskiej i spędziła w płockiej komendzie około ośmiu godzin (jej adwokat poprosił, żeby z przesłuchiwaniem poczekano do przyjazdu obrońcy z Warszawy). Fakt zatrzymania bojowniczki poruszył (podobno) całą Europę, a w ojczyźnie w ramach protestu na budynkach instytucji publicznych (m. in. Prokuratury Okręgowej w Warszawie, Ministerstwa Sprawiedliwości i Kurii Metropolitalnej) pojawiły się plakaty z wizerunkiem „tęczowej” Matki Boskiej, do których dołączono zmodyfikowany fragment „Sądu Ostatecznego” Hansa Memlinga (Chrystus zasiada na tęczy) i zdjęcie Joachima Brudzińskiego. Napis „Memling będziesz siedział” nie pozostawia chyba niedomówień w kwestii interpretacji.
Wrzask, jaki się podniósł w obronie „artystki”, ma być protestem przeciwko cenzurowaniu wolności artystycznej i wolności słowa. Przekonywaniem, że „tęcza nie obraża”. I że gdyby Pan Jezus teraz chodził po świecie, to by z elgiebetowcami trzymał. I że cała ta zadyma z tęczą upominaniem się o tolerancję dla odmienności LGBT i jeszcze Q jest.
Dopiero co mieliśmy wrzawę z powodu okładania kijami zdrajcy Judasza. Dopatrzono się tam, ba, od razu zauważono wszechobecny polski antysemityzm i zhakowano go jak się patrzy. A jak się Matkę Boską i Pana Jezusa – bądź co bądź też Żydów – obraża, to obrońców wolności oraz tolerancji nie boli.
To o to idzie, że Judasza też do mniejszości zaliczają, czy jak?
Anna Wolańska