Opinie
37/2016 (1106) 2016-09-13
Mówiąc o wychowaniu mamy na myśli dzieci, młodzież. Prawda jest jednak taka, że proces ten trwa całe życie. Zmienia się rzeczywistość, a co za tym idzie, ciągłej ewaluacji wymaga stosunek do niej, zarówno w wymiarze indywidualnym, jak i społecznym. Trwający Tydzień Wychowania zaprasza nas do refleksji, postawienia sobie pytania: jak wychowywać, by móc spoglądać w przyszłość Kościoła i ojczyzny ze spokojem?

Kształtowanie postaw. Wychowanie do wartości - to jeden z obszarów działania szkół, którego realizacja w tym roku będzie w szczególny sposób kontrolowana przez kuratoria. Teoretycznie ów proces w szkołach powinien dokonywać się stale, w praktyce od lat mamy z tym spore kłopoty. Powody są różne.
36/2016 (1105) 2016-09-07
Kiedyś przeklinanie kojarzyło się z prostactwem, brakiem wykształcenia, intelektualnym ubóstwem. Pasowało do menela spod budki z piwem, ewentualnie budowlańca po skończonej robocie w majsterski piątek. Dziś bluzgają kobiety i mężczyźni, nawet maluchy w przedszkolu. Przeklinają celebryci, sportowcy i politycy. Rynsztok płynie w internecie. A najgorsze, że mało kto się już tego wstydzi.

Obrazek z soboty: kilka metrów za mną idzie młode małżeństwo. Dwójka małych dzieci (mniej więcej w wieku sześć - dziewięć lat). Tatuś rozmawia przez telefon. Ton rozmowy jest spokojny, ale co kilka sekunda pada przerywnik: k…wa.
35/2016 (1104) 2016-08-31
Powiedzcie mojej babci, że zachowałam się jak trzeba” - słowa Danuty Siedzikówny, które kilka dni przed swoją śmiercią przekazała w grypsie do sióstr Mikołajewskich z Gdańska, były w ostatnim czasie powtarzane niezliczoną ilość razy. I dobrze! Inka stała się symbolem. Trudno jednak uciec od refleksji, czy dziś jej rówieśnicy by ją zrozumieli? Czy wiedzieliby, co to znaczy zachować się jak trzeba?

Skąd Inka wiedziała, jak trzeba się zachować? Skąd to wiedzieli powstańcy warszawscy - w większości młodzi ludzie, którzy tak bardzo chcieli żyć, tańczyć, pisać wiersze, cieszyć się sobą, a mimo to poszli na barykady? Co nimi kierowało? Czy tylko intuicja, instynkt samozachowawczy?
34/2016 (1103) 2016-08-23
Noszą je sportowcy, artyści, celebryci i zwykli ludzie. Stały się powszechne. Ponoć zdobią ciało, czyniąc je niepowtarzalnym i wyjątkowym. Były znane już w starożytności, do współczesności dotarły za pośrednictwem subkultury więziennej. Mowa o tatuażach. Niby nic złego - ot, kolejna moda. Czy jednak aby na pewno? Egzorcyści mają na ten temat inne zdanie.

Samo słowo „tatuaż” wywodzi się z języka tahitańskiego i oznacza: znak, malowidło. Wyrażenie najprawdopodobniej trafiło do języków europejskich za sprawą XVIII-wiecznego podróżnika i odkrywcy Louisa A. de Bougainville’a lub angielskiego żeglarza Jamesa Cooka. Tatuaże znane były od tysięcy lat. Znajdowano je już na zmumifikowanych ciałach odkrywanych w lodowcach i jaskiniach. Marco Polo podczas podróży do Azji Środkowej spotykał mężczyzn nanoszących przy pomocy ostrych igieł farbę na nogi i ramiona.
33/2016 (1102) 2016-08-16
Przy okazji uczczenia 75 rocznicy męczeńskiej śmierci św. Maksymiliana Marii Kolbego pojawiły się wspomnienia wielkiego dzieła, którego był promotorem. Świadomie używam tego słowa, ponieważ twórca Niepokalanowa ciągle powtarzał, iż wszystko jest dziełem Maryi - on tylko całkowicie poddał się Jej prowadzeniu.

Przy okazji uczczenia 75 rocznicy męczeńskiej śmierci św. Maksymiliana Marii Kolbego pojawiły się wspomnienia wielkiego dzieła, którego był promotorem. Świadomie używam tego słowa, ponieważ twórca Niepokalanowa ciągle powtarzał, iż wszystko jest dziełem Maryi - on tylko całkowicie poddał się Jej prowadzeniu.
33/2016 (1102) 2016-08-16
Czy potężne, ceglano-betonowe świątynie, kompleksy duszpasterskie staną się nowymi arkami, gdy świat zaleje potop? Czy nie utoną razem z nim? Dlaczego pustoszeją kościoły? Jak ma wyglądać nowa ewangelizacja?

Wszystkie nasze wysiłki i reformy będą skierowane ku próżni, jeśli nie odkryjemy na nowo sakramentu pokuty jako źródła życia, odnowy i wszelkiej reformy - mówił przed laty kard. Joachim Meisner. Trudno odmówić mu racji.
32/2016 (1101) 2016-08-10
Pierwszym sidłem, jakie diabeł zastawia na osobę, która zaczyna służyć Panu Bogu, jest obawa przed ludzką opinią - mówił św. Jan Maria Vianney.

To bardzo realna pokusa. Dziś ludzie boją się okazywać dobro innym, wypływać na głębię swojej wiary, aby nie narazić się na społeczny ostracyzm, kpinę. Dlatego - jak mówił papież Franciszek - wybierają miękkie kanapy. Wolą strach, który zawsze idzie w parze ze swoim bliźniakiem - paraliżem.
31/2016 (1100) 2016-08-02
Podczas Światowych Dni Młodzieży w parafii Bożego Ciała w Siedlcach gościli Filipińczycy. Wielu z nich pracuje w krajach arabskich. Opowiadali, z jakimi trudnościami każdego dnia muszą się mierzyć, aby móc wyznawać swoją wiarę i jak wielkie niebezpieczeństwa w związku z tym na nich czyhają.

Ojciec Armando jest kapucynem pracującym w Arabii Saudyjskiej. Aby otrzymać pozwolenie na pobyt, musiał wyrobić wizę, podając w niej zawód elektryka samochodowego. Jego parafianie to Arabowie, ale też obywatele innych państw, którzy przyjechali do zasobnego w petrodolary kraju w poszukiwaniu lepszego losu.
30/2016 (1099) 2016-07-27
Wytrwale formowani i wychowywani przez media coraz chętniej sięgamy po popkulturę, próbując ją lokować także w przestrzeni dotąd zarezerwowanej ściśle dla sacrum. Trochę w tym jest inspiracji z protestantyzmu, trochę pogoni za mocnymi doznaniami estetycznymi, modą, a przede wszystkim oznaka słabnącej wiary. Efekt?

Jak ktoś napisał na forum: Raz robimy one man show z księdzem w roli głównej, na kolejnej Mszy bez efektów a’la TV będziemy się nudzić, bo nie ma show! Nie ma efektu wow! A jak nie ma wow, to co to za Msza? Nuuuuudy….
29/2016 (1098) 2016-07-20
Najstarsi Rzymianie nie widzieli czegoś podobnego - mówił po uroczystościach Niedzieli Palmowej w 1984 r. 91-letni kard. Carlo Confalonieri. Sędziwy książę Kościoła miał na myśli reakcję młodzieży, która przybyła na wezwanie Jana Pawła II. Nikt jeszcze wtedy nie przypuszczał, że był to początek wspaniałej drogi, której poszczególne przystanki nazwano Światowymi Dniami Młodzieży.

Na zakończenie obchodów Roku Jubileuszowego upamiętniającego 1950 rocznicę śmierci i zmartwychwstania Chrystusa papież zaprosił młodych do Rzymu i, jak się okazało, ich odpowiedź przekroczyła wszelkie oczekiwania. Las palm, jaki tego dnia wyrósł na Placu św. Piotra, stał się zwiastunem wydarzeń, które zainicjowały fascynującą historię wspólnej wędrówki papieża z Polski i młodzieży całego świata.