
Na Wschodzie bez zmian
Jako Polacy mamy genetyczną skłonność do romantyzmu i naiwności. Trudno nie być dumnym z faktu przyjęcia przez polskie rodziny do swoich domów milionów uciekających z Ukrainy ludzi, głównie matek z dziećmi. To ewenement na skalę światową. Ale też nie można udawać, że nie ma problemów i że wszystkie przepaście nagle zostały zasypane.
Lwów to piękne miasto. Blisko nas - gdyby nie granica i upokarzające wielogodzinne czekanie na odprawę, byłbym tam pewnie w wiele weekendów w roku. Zdarzało mi się swego czasu bywać tam z grupami - na miejscu organizacją wyprawy zajmował się Jurij Smirnow - pasjonat Kresów, redaktor ukazującego się na Ukrainie polskiego dwutygodnika „Kurier Galicyjski” oraz przewodnik po Lwowie. Żona Jadzia (dziś emerytka) pracowała w Operze Lwowskiej - nie było problemu z biletami na spektakle.
Lwów to piękne miasto. Blisko nas - gdyby nie granica i upokarzające wielogodzinne czekanie na odprawę, byłbym tam pewnie w wiele weekendów w roku. Zdarzało mi się swego czasu bywać tam z grupami - na miejscu organizacją wyprawy zajmował się Jurij Smirnow - pasjonat Kresów, redaktor ukazującego się na Ukrainie polskiego dwutygodnika „Kurier Galicyjski” oraz przewodnik po Lwowie. Żona Jadzia (dziś emerytka) pracowała w Operze Lwowskiej - nie było problemu z biletami na spektakle.