Rzecz dokonała się straszna. Ponoć znów w dziejach naszego narodu
zostaliśmy oszukani przez „sprzymierzeńców”. Tak, jak w 1939 r., na
placu boju pozostaliśmy sami i samotni. Walcząc z przeważającą siłą
wroga z goryczą przyjąć musieliśmy prawdę, iż pomocy ze strony tych,
którzy są winni nam wdzięczność, nie doświadczyliśmy.
Tak, tak… Straszliwe doświadczenie, które odrodziło się ponoć po blisko wieku. Wtedy opuścili nas Francuzi i Brytyjczycy, a w 2022 r. - Ukraińcy, którzy niewdzięcznie nie przyznali naszemu reprezentantowi żadnego punku w ustawce dla niepoznaki nazywanej konkursem Eurowizji. My im serce na dłoni podaliśmy, granice nasze otwarliśmy dla 3 mln uciekinierów, a oni nawet grama wdzięczności nie rzucili w naszą stronę. Straszliwe i niebywałe doświadczenie. Uff… Może jednak wystarczy. Bzdurność takiego rozumowania widać na odległość. A jednak zagnieździło się w naszych umysłach, a niektórzy wręcz w ocenie werdyktu ukraińskiego jury doszukiwali się resentymentów rodem z wołyńskiej ziemi.
Tak, tak… Straszliwe doświadczenie, które odrodziło się ponoć po blisko wieku. Wtedy opuścili nas Francuzi i Brytyjczycy, a w 2022 r. - Ukraińcy, którzy niewdzięcznie nie przyznali naszemu reprezentantowi żadnego punku w ustawce dla niepoznaki nazywanej konkursem Eurowizji. My im serce na dłoni podaliśmy, granice nasze otwarliśmy dla 3 mln uciekinierów, a oni nawet grama wdzięczności nie rzucili w naszą stronę. Straszliwe i niebywałe doświadczenie. Uff… Może jednak wystarczy. Bzdurność takiego rozumowania widać na odległość. A jednak zagnieździło się w naszych umysłach, a niektórzy wręcz w ocenie werdyktu ukraińskiego jury doszukiwali się resentymentów rodem z wołyńskiej ziemi.
Szaleństwo bez metody
Za tym chyba kryje się coś więcej. W swoich poszukiwaniach natknąłem się na pewien tekst ówczesnego prefekta Kongregacji Doktryny Wiary rozjaśniający niejako ten właśnie problem. 30 lat temu kardynał Ratzinger w Pradze w Czechach, których dwuletnia wówczas demokracja obfitowała w obietnice i niebezpieczeństwa, ostrzegł słuchaczy swojego wykładu przed różnicą między utopią i eschatologią, ujmując tę ostatnią jako zrozumienie i wiarę w „koniec”, tj. życie wieczne. Wiara w utopię, którą określił po prostu jako „nadzieję na lepszy świat w przyszłości”, zajęła miejsce życia wiecznego wśród słabnących wierzących na całym Zachodzie. Dla współczesnego człowieka, kontynuował Ratzinger, „życie wieczne jest rzekomo nierealne; mówi się, że oddala nas od czasu rzeczywistego. Zaś utopia to prawdziwy cel, do którego możemy pracować wszystkimi siłami i zdolnościami”.