Komentarze
47/2015 (1064) 2015-11-18
W poniedziałek został powołany w Polsce nowy rząd. Trzeba przyznać, że (choć opinia publiczna przez rozliczne czynniki była inaczej urabiana) tempo jego kształtowania było iście sprinterskie.

Nowa Rada Ministrów powołana została wszak w 22 dni po wyborach, a cztery po ukonstytuowaniu się nowego parlamentu. Kiedy w poniedziałkowe popołudnie nowo mianowani sternicy nawy państwowej obejmowali powierzone sobie resorty, witani byli w progach swoich gabinetów przez ustępujących ministrów. W czasie jednego z tych spotkań padło stwierdzenie, że ten sposób stanowi o jakości demokracji w Polsce. Cóż, ładnym jest i praktycznym nader, że poprzednik przynajmniej symbolicznie wprowadza swojego następcę w jego zadania i sygnalizuje przy tym najważniejsze, konieczne dla życia społeczności, podjęte w danym resorcie działania potrzebujące kontynuacji.
46/2015 (1063) 2015-11-11
Można odnieść wrażenie, że w polskiej przestrzeni publicznej na dobre zagościł… temat krzesła. Ten jakże konieczny do życia mebel, pozornie tylko prozaiczny, okazuje się od dłuższego czasu symbolem polskiej racji stanu.

Najpierw mieliśmy do czynienia z zabieraniem go głowie państwa, gdy Lech Kaczyński chciał na nim zasiąść w czasie jednego ze szczytów Unii Europejskiej. Potem służby porządkowe postanowiły zaaresztować jakiegoś człowieka, ponieważ przyniesiony przezeń mebel miał być elementem terrorystycznym, a nawet stanowić obrazę godności głowy państwa.
45/2015 (1062) 2015-11-04
Przed nami kolejne już Narodowe Święto Niepodległości. Od lat kilkunastu „zanęcani” jesteśmy, by dzień ten obchodzić w piknikowej wersji. Być może awersja do pomnikowych akademii związana jest z traumą niektórych, którzy cierpieć musieli w PRL-owskiej rzeczywistości z powodu przymusu udziału w spędach „ku czci”. Lecz osobiście śmiem twierdzić, że takich jest coraz mniej.

Coś innego jawi się przyczyną ucieczki przed posągowym podejściem do samego tematu niepodległości. Jest to ogólna chęć ucieczki przed podjęciem odpowiedzialności. I nie idzie tutaj o brak jakichkolwiek „rozrywkowych” ujęć samego świętowania. Bo nikt nie potępia organizowania imprez kulturalnych czy sportowych inspirowanych naszą miłością do Ojczyzny.
44/2015 (1061) 2015-10-28
Rytualnie pierwszy felieton po wieczorze wyborczym nie może być niczemu innemu poświęcony, jak tylko wynikom elekcji narodowej. Bo choć w Rzymie zakończono obrady drugiej sesji nadzwyczajnego synodu biskupów, poświęconego roli rodziny i jej wspieraniu w wypełnianiu właściwej jej misji, to jednak dla naszego polskiego podwórka w wyborczy wieczór tylko zliczanie słupków poparcia jest ważne.

Choć bez przesady. Oglądając bowiem wahające się aż do ostatecznego werdyktu Państwowej Komisji Wyborczej procenty poparcia, można ulec hipnotycznemu zauroczeniu i od surowych wyników wyborczych uzależnić to, co czeka nas w przyszłości. A to nie jest tak.
43/2015 (1060) 2015-10-21
Ostatni tydzień przed wyborczym werdyktem opanowały… spoty i debaty. Cóż, być może takie jest wilcze prawo elekcyjne. Obejrzałem obie debaty telewizyjne (poniedziałkową i wtorkową), a nawet trzy, jeśli doliczyć do tego program Tomasza Lisa, zafundowany jako recenzja poniedziałkowego starcia Beaty Szydło i Ewy Kopacz.

Pierwszym moim wnioskiem z tych debat jest to, że natychmiast wszystkie partie, a przynajmniej ich liderzy, powinni zainwestować w jakieś kursy i szkolenia dotyczące sposobu ubierania się.
42/2015 (1059) 2015-10-14
Przeglądając kiedyś przepastne zasoby internetowe, natknąłem się na stwierdzenie (ponoć poparte jakimiś badaniami), że codzienna dziesięciominutowa dawka śmiechu przez rok powoduje przedłużenie życia o pięć lat.

Choć wówczas pomyślałem, że jest to jakaś szarlataneria quasi-medyczna, to dzisiaj dochodzę do wniosku, że jednak ktoś wziął powyższą tezę na poważnie. Wystarczy jedynie zwrócić uwagę na ostatnią prostą kampanii wyborczej, ale nie tylko. „Wyostrzenie się” różnego rodzaju konceptów mających dawać zwycięstwo powoduje nie tylko u mnie salwy śmiechu, a przynajmniej lekkiej kpiny i ironii.
41/2015 (1058) 2015-10-07
Pisanie dzisiaj o „wyczynie” ks. Charamsy jest cokolwiek nudnawe. Wychodzące na jaw działania owego księdza wskazują wybitnie nie tylko na interesowny charakter jego „ujawnienia się”, ale również ośmieszają periodyki, które iście zaślepione chęcią dokopania Kościołowi (nieważne z jakich pobudek - czy ideologicznych, czy tylko pragmatyczno-wyborczych) nie zauważyły, jak dają się wkręcać żądnemu eventu byłemu urzędnikowi watykańskiemu.

Można oczywiście skonstatować, że taki mamy świat (jak klimat) i trudno dziwić się w końcu zanurzonemu w nim (być może tylko po szyję) człowiekowi. Faktem jednak jest, że miało to miejsce, a wielu dzisiaj jeszcze bierze tegoż człowieka za odnośnik dla oceny Kościoła i wierzących (o duchowieństwie nie wspominając).
40/2015 (1057) 2015-09-30
Odnoszę niekiedy wrażenie, że medialny światek traktuje mnie i pozostałą polską populację jak skrajnych idiotów. Najczęściej przybiera to formę wciskania do naszych głów tez tak nieprawdopodobnych, że zdają się przypominać bajania przepitego faceta na kacu gigancie następnego dnia rano.

Słuchając tych medialnych wynurzeń, ze zdumieniem przecieram oczy i zastanawiam się, czy naprawdę sam twórca wierzy w to, co przekazuje pozostałej braci narodowej. Weźmy np. relacje z napływu tzw. uchodźców na europejskie tereny.
39/2015 (1056) 2015-09-23
Na początek mała powtórka z literatury, dzisiejszemu człowiekowi bardziej znanej z ekranów telewizyjnych niż z wertowania książkowych stronnic. Chciałbym wspomnieć jeden z najstarszych zabytków piśmiennictwa i twórczości - „Iliadę” Homera. I chociaż na pytanie o głównego bohatera większość z młodych (i nie tylko) odpowie zapewne, że był nim Brad Pitt, to jednak zaryzykuję.

Pamiętacie Państwo, że Troja została zdobyta dzięki podstępowi wymyślonemu przez Odyseusza, który zaproponował, by dostać się do miasta pod osłoną drewnianego konia.
38/2015 (1055) 2015-09-16
Kończy się rejestracja komitetów, które będą mogły wystawić listy z kandydatami w całym kraju. Jest to już wyraźny znak, że jesienna elekcja parlamentarna zbliża się jak leśniczy Wiesiek z piosenki Artura Andrusa do naszych drzwi.

Symptomy wyborczej gorączki widać jednak nie tylko w tym jednym fakcie. Najważniejszą oznaką nieuchronności wyborów jest festiwal obietnic. Każda partia, która aspiruje do wejścia na sejmowe salony (po raz pierwszy czy też któryś z kolei), przedstawia wyborcom najróżniejsze propozycje. Nie zżymam się jednak na tę procedurę.