W poniedziałek został powołany w Polsce nowy rząd. Trzeba
przyznać, że (choć opinia publiczna przez rozliczne czynniki była
inaczej urabiana) tempo jego kształtowania było iście sprinterskie.
Nowa Rada Ministrów powołana została wszak w 22 dni po wyborach, a cztery po ukonstytuowaniu się nowego parlamentu. Kiedy w poniedziałkowe popołudnie nowo mianowani sternicy nawy państwowej obejmowali powierzone sobie resorty, witani byli w progach swoich gabinetów przez ustępujących ministrów. W czasie jednego z tych spotkań padło stwierdzenie, że ten sposób stanowi o jakości demokracji w Polsce. Cóż, ładnym jest i praktycznym nader, że poprzednik przynajmniej symbolicznie wprowadza swojego następcę w jego zadania i sygnalizuje przy tym najważniejsze, konieczne dla życia społeczności, podjęte w danym resorcie działania potrzebujące kontynuacji.
Nowa Rada Ministrów powołana została wszak w 22 dni po wyborach, a cztery po ukonstytuowaniu się nowego parlamentu. Kiedy w poniedziałkowe popołudnie nowo mianowani sternicy nawy państwowej obejmowali powierzone sobie resorty, witani byli w progach swoich gabinetów przez ustępujących ministrów. W czasie jednego z tych spotkań padło stwierdzenie, że ten sposób stanowi o jakości demokracji w Polsce. Cóż, ładnym jest i praktycznym nader, że poprzednik przynajmniej symbolicznie wprowadza swojego następcę w jego zadania i sygnalizuje przy tym najważniejsze, konieczne dla życia społeczności, podjęte w danym resorcie działania potrzebujące kontynuacji.