Jedno ze współczesnych powiedzeń przekonuje, że wszyscy posiadamy jednakowe żołądki. W ten sposób udowadniamy sobie, że wszyscy jesteśmy równi. Czy jednak nie ma w tym pewnej przesady?
Komentarze
Powodem napisania tych paru słów była pewna wypowiedź telewizyjna, na którą natknąłem się przypadkiem. Skończywszy oglądania jakiegoś filmu, przeskoczyłem kilka kanałów raczej z przyzwyczajenia niż w poszukiwaniu ciekawych programów. Zresztą miałem już zamiar oddać się we władanie Morfeusza. Natrafiłem na końcówkę programu „Szkło kontaktowe”. I ze snu już nici.
Każde święto narodowe czy też obchody ważniejszych rocznic dziejowych odświeżają spór o sposób świętowania tychże wydarzeń. Przez media, ale również przez nasze domy i środowiska, przetaczają się debaty.
Tytuł może być dla Szanownych Czytelników trochę mylący, gdyż w czasie obchodu Roku Herbertowskiego wydawać by się mogło, że dotyczyć będzie spuścizny jednego z największych polskich poetów. Nie chodzi mi jednak o rozważania nad wierszami Herberta, ale o naszą zwykłą codzienność.
Ledwie kilka tygodni upłynęło od zakończonych w Sydney kolejnych Światowych Dni Młodzieży. Kilka tygodni komentarzy, zachwytów nad organizacją, zadziwienia entuzjazmem młodych, którzy (dla niektórych o dziwo!) przyjęli Benedykta XVI jako nie tylko następcę Sługi Bożego Jana Pawła II, ale przede wszystkim jako Apostoła Jezusa Chrystusa i znak działania Bożego w tym świecie.
Ostatnie wydarzenia w polskim parlamencie odbiły się w opinii publicznej szerokim echem. Różnego rodzaju badania i sondaże donoszą o upadku polskiego parlamentaryzmu, który zainfekowany „kaczą grypą” dogorywa jak bez przymierzania chory z wirusem H5N1.
Istnieje powiedzenie, że nic tak dobrze nie nawraca, jak swąd świeżo spalonego heretyka. Może jest w tym cokolwiek prawdziwego, ja jednak jestem zdania, że najlepszym sposobem na wprowadzenie człowieka w wiarę chrześcijańską jest wyznanie własnej wiary, a szczególnie, gdy ukazuje ona dokonujące się we mnie nawrócenie.
Przyznam się, że sam czułem się trochę zadziwiony inicjatywą, którą na forum „Frondy” zaproponował jeden z czytelników, a mianowicie, by zwrócić się do ordynariusza właściwego miejscu zamieszkania minister zdrowia Ewy Kopacz, aby ogłosił ekskomunikę względem posłanki Platformy Obywatelskiej.
Prawdziwa batalia, jaka rozpętała się wokół Lecha Wałęsy i książki, która stanowić ma przyczynek do biografii przywódcy „Solidarności”, skutecznie poruszyła polską opinię publiczną - pomimo letniej nudy i wakacyjnego odpoczynku.
Przyznam się, że nie wierzę, by w polityce istniało coś, co moglibyśmy nazwać przypadkiem lub zbiegiem okoliczności. Najczęściej mamy do czynienia z wyreżyserowanym spektaklem, w którym społeczeństwo przychodzi odgrywać rolę statystów, choć wszyscy są święcie przekonani, że ich wolność i możność decydowania o własnym losie zgodnie ze swoim zdaniem nie zostają w żadnym wypadku naruszone. Tłum z natury jest ślepy, ale nie dlatego, że nie dostrzega obiektu swoich działań, ale dlatego, że nigdy nie wie, kto pociąga za sznurki w tym teatrze lalek.