Komentarze
39/2020 (1313) 2020-09-23
Nie jestem pewien, czy to sprawa geniuszu politycznego, czy też po prostu wypadek przy pracy, ale jedno jest pewne: niezależnie od preferowanej opcji politycznej ponownie dzisiaj w naszej ojczyźnie wszyscy tańczą do muzyki skomponowanej przez Jarosława Kaczyńskiego.

Zamieszanie wokół przesilenia w koalicji rządzącej znajduje się na pierwszych stronach gazet, paskach informacyjnych stacji telewizyjnych oraz we wszystkich „politycznych” rozmowach Polaków. Zasada: „Nieważne jak, byle głośno o nas” zdaje się wygrywać nawet ze zdrowym rozsądkiem. We wszystkich bowiem społeczeństwach zasada stagnacji sceny politycznej wydaje się najbardziej pożądaną i to nie przez polityków, ale przez samą społeczność. Po prostu każdy woli znane, choć może mało akceptowane reguły gry społecznej od zmienności i płynności w każdej sytuacji. Widać to było chociażby w przypadku Polski po stanie wojennym. Gros społeczeństwa, choć miała w tyle głowy marzenia o wolności, to jednak kojarzyła ją nie z wolnościami politycznymi, lecz z zachodnim dobrobytem. Dlatego wolało kombinować gospodarczo, a wychodzenie na ulicę zostawiało nielicznym. Fakt, że ideały wolnościowe przetrwały, zawdzięczamy tylko i wyłącznie tragicznym wydarzeniom, jak chociażby śmierć bł. ks. Jerzego Popiełuszki, a nie wyrobieniu świadomości politycznej czy też marzeniom milionów Polaków.
38/2020 (1312) 2020-09-16
Polską politykę rozgrzała do białości wiadomość o ponownym wprowadzeniu na sejmową salę ustawy o zakazie hodowli zwierząt futerkowych.

Przy okazji ustawowo ma być określony również m.in. czas pozostawania na łańcuchu psów w gospodarstwach czy też długość rzeczonych łańcuchów. Oczywiście, jedyną argumentacją, jakiej używa się przy tak skonstruowanej ustawie, jest święte przekonanie o cierpieniach zwierząt, potrzebie ich humanitarnego traktowania i braterstwie międzygatunkowym. W tle jednak pojawia się również żądanie ograniczenia spożywania konkretnego rodzaju mięsa przez ludzi, oczywiście w celu ochrony klimatu etc. W pierwszym odruchu każdy zdroworozsądkowo myślący człowiek podnosi palec, by postukać się w czoło. I nie idzie tutaj o to, że wspomniany wyżej homo sapiens jest krwiożerczą bestią chcącą na każdym kroku maltretować sadystycznie „naszych braci mniejszych”. Podskórnie bowiem wyczuwa się w tejże propozycji, jak i w przypadku wielu innych formułowanych przez tzw. ekologów, ideologiczne zacietrzewienie i zupełny brak racjonalnego wytłumaczenia, poza wyświechtanymi sloganami ukutymi na rzecz medialnie uformowanych osobników szczycących się mianem człowieka.
37/2020 (1311) 2020-09-09
Wbrew obiegowej opinii, myślenie nie ma już przyszłości. I chociaż zdawać by się mogło, iż wzrost tzw. oświaty w szerokich kręgach społecznych, związany z masowym produkowaniem licencjatów i magistrów, jest dowodem na zupełnie inne twierdzenie, to jednak rzeczywistość cokolwiek skrzeczy.

Iluzoryczność „wykształconego” współcześnie społeczeństwa ukazuje się w pełni, gdy dostrzeże się zasadniczy brak - zapomnienie o krytycyzmie w przyjmowaniu twierdzeń i zwolnienie się z logicznego uzasadnienia. Zamiast poszukiwania prawdy staramy się po prostu być trendy. Powtarzamy nagłówki, a nie myślimy. Gromadzimy informacje, a nie wiemy. Krzyczymy, a nie polemizujemy. Drwimy z przeciwnika, a nie argumentujemy. Bawimy się słówkami, a nie poznajemy rzeczywistości. Większość prac naukowych na poziomie magisterskim jest tylko bibliograficznym zestawieniem cytatów, wśród których własnych badań „młodego naukowca” znaleźć nie można. Niestety, ta konstatacja tyczy się większości naszego społeczeństwa.
36/2020 (1310) 2020-09-02
Popadam ostatnimi czasy w coraz większą zadumę. Nie jest ona jednak wynikiem zbliżającej się milowymi krokami jesieni, kulturowo już jakoś w naszej mentalności związanej z przemijaniem i medytacją kruchości istnienia wszystkiego na tej ziemi.

Zwinięte w kłębek zeschłe liście wiążą naszą wyobraźnię z wizją grobowej płyty i znicza walczącego ze strugami deszczu o zachowanie płomienia. Ta poetycka wizja nie jest jednak przyczyną mojej zadumy. Frapuje mnie bowiem szerokość, wysokość oraz głębia naszej ludzkiej głupoty i łatwowierności. Faktem jest, że jak świat światem ludzie łatwiej przyjmowali wiadomości proste w swojej wymowie, nawet jeśli krzty logiki w nich nie było. Być może pozorna prostota tych informacji dawała możliwość większej i szybszej przyswajalności przez umysły albo też ich sensacyjny charakter pozwalał na ubarwienie własnego życia, i tak dość szarego. Ale dzisiejszy poziom zgłupienia osiągnął już niebywałe wyżyny i to ono zdaje się tłumaczyć łykanie wszystkiego jak pelikan. Minął jakoś pierwszy dzień nowego roku szkolnego. Wystraszeni nauczyciele i uczniowie w dobie koronawirusa przeszli dość gładko to, co miało jawić się początkiem istnej apokalipsy w naszym państwie. Co prawda słychać gdzieniegdzie pomruki, że najgorsze jeszcze przed nami, że sami sobie gotujemy ten los, ale jakby nie mówić, to sam początek roku szkolnego dość spokojnie prześlizgnął się przez nasze społeczne życie. Tak jednak być nie może. Hydra sensacji szuka żaru. I oto otwieram jeden z portali internetowych, a w oczy rzuca się dramatyczny tytuł: „Kolejni nauczyciele zarażeni, zaczynają zamykać szkoły”.
35/2020 (1309) 2020-08-26
Nie jest spokojnie ostatnio w państwie polskim. Winę za zamieszanie można zwalać na wszystko: sytuację globalną, pogodę za oknem, działania obcych sił, biegunkę i cyklistów. Tymczasem najczęstszą przyczyną wszelkich zawirowań jesteśmy my sami. A właściwie nasza beztroska.

Płacz, jaki podnosimy, gdy w wyniku własnych działań dostajemy po łapach, jest dziecinadą i wyrazem niedorosłości. W zamierzchłej przeszłości uczono od małego, że planowanie polega nie tylko na wyznaczeniu sobie celów, ale także na rozpoznaniu wszelkich czynników, także i tych pobocznych, które mogą być niechcianymi przez nas konsekwencjami lub też mogą zniweczyć nasze zamiary. Dzisiaj jakoś o tym właśnie się nie myśli. Dlatego pozostaje często łkanie nad przewrotnością świata i czającymi się za każdym rogiem złymi ludźmi. Zamieszanie wokół odwołania ze stanowiska łódzkiego kuratora oświaty doskonale pokazuje ową nieudolność działań, choćby i cele były jak najwspanialsze. Minister Edukacji Narodowej, w ramach swoich uprawnień oraz na wniosek właściwego wojewody, odwołał ze stanowiska łódzkiego kuratora oświaty. I nie byłoby w tym żadnej sensacji, gdyby nie okoliczności, w których tego dokonał. Chodzi mianowicie o to, że w jednym ze swoich wystąpień ów urzędnik państwowy określił ideologię LGBT jako groźnego wirusa w naszej społeczności, być może groźniejszego niż koronawirus. Uruchomiło to lawinę nacisków na ministerstwo, by odwołać wspomnianego wyżej kuratora.
34/2020 (1308) 2020-08-19
Gdyby wziąć pod uwagę współczesną wiedzę biologiczną lub też rozważania na temat „wielości płci kulturowych”, przedstawiony w tytule dylemat stałby się bezwartościowy. Jednakże zawarta w nim dychotomia dotyczy czegoś zupełnie innego.

To najbardziej podstawowy dylemat moralny. Kim mam być lub kim chcę być? Wilkiem czy psem? Jedno i drugie stworzenie posiada własną wartość i własne piękno. Najlepiej świadczą o tym nasze emocje, gdy z lubością głaszczemy domowego pupila lub też ze strachem myślimy o ewentualnym spotkaniu z panem leśnych kniei. Obie emocje zawierają znaczną dozę szacunku. A jednak wspomnienie „Ballady pozytywnej” Jacka Kaczmarskiego wyraźnie pokazuje różnicę pomiędzy oboma stworzeniami. To różnica pomiędzy wolnością i zaakceptowaną niewolą. Dylemat pomiędzy szyją bez obroży w permanentnej niepewności swojego losu a akceptacją łańcucha przy budzie z gwarancją pełnej miski. W tyle głowy majaczy pewna myśl, iż być może taki dylemat jest cokolwiek fałszywy, ale codzienność coraz bardziej przekonuje mnie, że zawarta w nim treść - prawdziwa.
33/2020 (1307) 2020-08-12
Wypadki ostatnich tygodni związane z zatrzymaniem Michała Sz., w niektórych kręgach popularnie nazywanego Margot, spowodowały nagłe zainteresowanie się tematyką LGBT+∞, a szczególnie przyczyną tak gwałtownego i idiotycznie zorganizowanego jej zaistnienia w przestrzeni publicznej.

Niektóre redakcje przepraszają, że o zatrzymanym pisały, używając czasowników i rzeczowników w rodzaju męskim. Ja nie widzę takiej potrzeby. Jak dotąd w świetle prawa polskiego nie dokonał on formalnej zmiany płci, zatem zgodnie z polskim prawodawstwem jest mężczyzną. Odnośnie tego, co on czuje w duszy, to przypominam, że poczucie niewinności subiektywnie odczuwane w sercu każdego skazańca nie zmienia w Polsce wyroków sądowych, ani subiektywne przekonanie o własnym wykształceniu nie przemienia cudownie wyników egzaminów ósmoklasisty lub maturalnych. Dokonywane przez niezliczone autorytety i mieniących się za autorytety analizy przyczyn nagłego i gwałtownego zaistnienia wyżej wymienionej tematyki zazwyczaj oscylują pomiędzy doraźnym interesem politycznym stronnictw ciągle przegranych oraz przekonywaniem, iż mamy do czynienia z nieustannie odrastającą głową marksistowskiej hydry. Przyznam się, że ta argumentacja nie do końca mnie przekonuje. Przede wszystkim dlatego, że historia nie lubi się powtarzać, a jeśli już powraca, to jako farsa.
32/2020 (1306) 2020-08-05
Zapewne niektórzy z czytelników pamiętają słynny już wykład Aleksandra Kwaśniewskiego w Kijowie, w czasie którego były prezydent, dość skutecznie walcząc z siłą grawitacji, objaśniał zgromadzonym studentom tajniki dobrego wychowania.

Pomijając domysły części polskiej braci dziennikarskiej na temat diety, a zwłaszcza napojów, które przed wystąpieniem zażywał, należy wspomnieć i pochwalić doskonałą znajomość języka francuskiego, a zwłaszcza powstrzymanie się przed skonfundowaniem części słuchaczy, którzy tego języka cokolwiek „nie panimali”. Można by rzec, iż nasz były prezydent wykazał się ogromną kulturą osobistą. Wydaje się jednak, że część polskiej elity politycznej owej lekcji jakoś nie wykorzystała. Początek mijającego tygodnia zdominowała debata w mediach na temat obecności lub nie na uroczystości zaprzysiężenia nowego (a raczej starego) prezydenta. Szczególnie w procederze odmawiania pojawienia się na tej uroczystości przodowali politycy związani z Platformą Obywatelską. Mnożone przez nich powody absencji mogły przyprawić o zawrót głowy. Owszem, od razu było można poznać, że nie o demonstrację sprzeciwu wobec dyktatorskich zapędów Jarosława Kaczyńskiego i kierowanej przezeń partii chodzi. Zasadniczym elementem tychże uzasadnień była nieprzetrawiona jeszcze frustracja po przegranych ósmych z rzędu wyborach.
31/2020 (1305) 2020-07-29
Letnia kanikuła sprzyja zbliżaniu się ludzi do siebie. Nie jest to zbyt wskazane w dobie pandemii, lecz raczej nieuniknione.

Leniwość czasu letniej spiekoty (wszak niedawno słupki termometrów sięgały powyżej 30ºC) czyni nas bardziej wylewnymi, gdyż spoczywający na plaży obok lub też siedzący na ławeczce w parku rodak poszukuje możliwości wymiany poglądów czy też po prostu rozmowy. Doświadczyłem tego całkiem niedawno, gdy - przebywając w jednej z polskich miejscowości wypoczynkowych - zasiadłem sobie na ławeczce parkowej, by dokonać przeglądu codziennej prasy. Mam taki zwyczaj utrwalony przez lata licealne i studenckie. Zainteresował się moimi poczynaniami pewien miły staruszek siedzący na ławeczce obok. W czasie swojej przemowy obsobaczył całą Zjednoczoną Prawicę, jej rząd i prezydenta elekta. Co więcej, okazało się, że sam prezydent USA, Donald Trump, jest skończonym idiotą. Gdy po dziesięciu minutach wpadł na pomysł złapania oddechu, zadałem mu pytanie o jakiś konkret będący podstawą jego przekonań. W odpowiedzi uzyskałem tylko drwinę, żebym sobie lepiej trochę poczytał, gdyż dla inteligentnych jest to całkowicie jasne.
30/2020 (1304) 2020-07-22
Nic nowego nie powiem, gdy stwierdzę, iż intencje człowieka poznaje się nie po jego słowach, ale działaniach.

Współcześni specjaliści od oddziaływań społecznych podkreślają, jak wielką wagę w relacjach międzyludzkich ma tzw. mowa ciała. W czasach ponoć mniej oświeconych powiadano, iż oczy w odróżnieniu od słów nie kłamią, ponieważ są oknami duszy. Wybory prezydenckie zdawały się przechodzić już w przeszłość. Nawet składane protesty wyborcze raczej tego zmienić nie mogą. Aż tu nagle na gdyńskim placu błysnęło. Rafał Kazimierz Trzaskowski z mocą ogłosił, iż na gruncie jego wyborców z drugiej tury będzie budował nowy ruch obywatelski, dla którego znalazł już nazwę - Nowa Solidarność. Pomińmy milczeniem optymizm byłego kandydata na urząd Prezydenta RP. Optymizm, który zakłada, że wszyscy głosujący na niego w drugiej turze będą go popierać i jego partię PO w następnych wyborach.