Był sobie tzw. dziennikarz. Wielce uzdolniony, bo zarówno w
prasie, jak i w telewizji, a nawet i w radiu wiódł prym co się zowie.
A i zasłużony okrutnie, a nawet doceniony, bo po wielekroć najróżniejszymi prestiżowymi nagrodami - z najważniejszą: Hieną roku - za wyjątkowo słuszną i konsekwentną realizację swojej dziennikarskiej powinności odznaczany. Głęboka myśl jego wokół zagadnienia „co z tą Polską” bezustannie krążyła. „Znawcy przedmiotu” za człowieka, który „reprezentuje dziennikarstwo odważne, zaangażowane i nonkonformistyczne”, go uznali. I że arystokratą dziennikarstwa jest. W związku z powyższym nad całkiem pokaźną gromadką swoich wielbicieli rząd dusz w klasycznym tego słowa znaczeniu sprawował. Kochali go też chlebodawcy, powierzając mu bardzo ważne, dające możliwości zarówno realizowania się, jak i popisywania, dziennikarskie funkcje.
A i zasłużony okrutnie, a nawet doceniony, bo po wielekroć najróżniejszymi prestiżowymi nagrodami - z najważniejszą: Hieną roku - za wyjątkowo słuszną i konsekwentną realizację swojej dziennikarskiej powinności odznaczany. Głęboka myśl jego wokół zagadnienia „co z tą Polską” bezustannie krążyła. „Znawcy przedmiotu” za człowieka, który „reprezentuje dziennikarstwo odważne, zaangażowane i nonkonformistyczne”, go uznali. I że arystokratą dziennikarstwa jest. W związku z powyższym nad całkiem pokaźną gromadką swoich wielbicieli rząd dusz w klasycznym tego słowa znaczeniu sprawował. Kochali go też chlebodawcy, powierzając mu bardzo ważne, dające możliwości zarówno realizowania się, jak i popisywania, dziennikarskie funkcje.