Komentarze
40/2020 (1314) 2020-09-30
W Polsce nie jest najgorzej, bo nikogo z nas się nie wiesza na dźwigach - to słowa naszego najbardziej rozpoznawalnego homoseksualisty Roberta Biedronia. Akredytowani w Polsce ambasadorzy 50 krajów uznali, że jest inaczej.

To odbywające się w czerwcu Parady Równości, a nie towarzyszące im oświadczenia, zajmowały przez lata uwagę mediów. W tym roku z powodu koronawirusa parady odwołano, za to siłę przebicia zyskał wspierający społeczność LGBT w Polsce i podpisany przez 50 akredytowanych u nas ambasadorów i przedstawicieli instytucji międzynarodowych list. Informację o nim zamieściła w sieci - i okrasiła komentarzem, że „prawa człowieka nie są ideologią - są uniwersalne” - Georgette Mosbacher. Pewnie gdyby nie obwieszczenie ambasador Stanów Zjednoczonych, i ten list przeszedłby niezauważony. Ale chodziło o to, żeby niezauważony nie był. W tym osobliwym, skierowanym do polskiego rządu piśmie ambasadorzy wyrażają swoje „poparcie dla wysiłków na rzecz podniesienia świadomości społecznej na temat problemów dotyczących społeczności lesbijek, gejów, osób biseksualnych, transpłciowych i interseksualnych”.
39/2020 (1313) 2020-09-23
W niedzielne popołudnie najlepszy z mężów znów postanowił nawiedzić krainę swojego dzieciństwa. Jako że kocha zarówno szmer drzew liściastych, jak i skrzypienie iglaków, zahaczył o las.

A tam wrzosy prezentują swoje kobierce, ptaszki-świergolaszki do ucha się wkradają, grzyby się same popod nogi ścielą. I taki tam był raj, że ani najlepszy spostrzegł, jak słońce się przed nim ukryło. „Już mrok zapada, nigdzie drogi ni kurhanu” - pomyślał za poetą. I w tej samej chwili uświadomił sobie, że jednak jakaś droga niedaleko jest, a i kurhan, owszem, może by się znalazł. Rozejrzał się po lesie. Tak, to niedaleko stąd zatopił się w bagnie kościółek. Przynajmniej wszyscy tak mówią. Teraz stoi tam krzyż. Już miał się najlepszy do wspomnianej drogi kierować, kiedy usłyszał rozdzierający krzyk. A w zasadzie krzyk-nie-krzyk. Nie rozpoznasz, przez kogo wydawany. Ma rację ten, kto pomyślał, że pierwszym odruchem najlepszego była chęć ucieczki. Ale - po pierwsze, nie wiadomo, gdzie w takiej sytuacji uciekać, a po drugie: tak utytłałby zarówno męski honor, jak i męską odwagę. Co zatem wojownikowi pozostało?
39/2020 (1313) 2020-09-23
„Osobiście spotkałem się z pacjentami, przeprowadziłem wywiady oraz zebrałem dokumentację medyczną. Czy świadkowie życia po śmierci mówią prawdę?” - zastanawia się ks. Wiktor Szponar, autor książki „Życie po śmierci”.

Dzięki badaniom prenatalnym sporo już wiemy o życiu przed narodzinami. To, co dzieje się z człowiekiem po śmierci, ciągle owiane jest tajemnicą. A może… Co pamiętają ludzie, którzy przeszli przez doświadczenie śmierci klinicznej? Rozległe złamanie kości podstawy czaszki i kości pokrywy czaszki, obrzęk prawej półkuli mózgu, drobny krwiak przymózgowy, ogniska krwotocznych wybroczyn w płacie czołowym, złamana miednica i ramię - brzmiała szpitalna diagnoza. Halina Kobiela życia po śmierci - jak to określa, „równolegle obecnego” świata - doświadczyła po wypadku. Na niebezpiecznym skrzyżowaniu samochód, który prowadziła, zderzył się z innym. Ostatni obraz, jaki pamięta sprzed zderzenia, to pędzące z dużą szybkością i uderzające w nią auto. Kolejny - to cała okolica miejsca wypadku, ale widziana już z góry. Tego, co zobaczyła, Halina Kobiela nie potrafi opisać słowami. Pamięta jednak, że wszystko było niesamowicie wyraźne, bardzo jasne - przy czym padające światło w żaden sposób nie oślepiało - a percepcja rzeczywistości i umiejętność zapamiętania informacji bardzo wysokie.
38/2020 (1312) 2020-09-16
O postawie wobec zagrożeń, prześladowaniu chrześcijan i kondycji Kościoła - w rozmowie z profesorem nauk historycznych Grzegorzem Kucharczykiem.

Zawsze tak było w dziejach Kościoła, że jeżeli przechodził on kryzys, a spójrzmy chociażby na epokę reformacji protestanckiej w XVI w., to ten kryzys w dużej mierze był zawiniony przez ludzi Kościoła - mówię w tym przypadku o duchowieństwie. O biskupach, księżach, zakonnikach, zakonnicach, którzy - można powiedzieć - odwrócili się od swojego powołania albo je sprawowali w sposób tzw. letni, który, jak wiemy z kart Pisma Świętego, jest potępiany czy spotyka się z wielkim odrzuceniem przez Boga. I to w rzeczywistości historycznej przybierało formę braku zasadniczej odpowiedzi na zagrożenie typu reformacja czy też wcześniejsze i późniejsze ruchy heretyckie albo ideologie. I odwrotnie - Kościół, który był żywy w sensie swojej wiary, która była połączona z rozumem, był w stanie przeciwstawić się takim różnym zagrożeniom. Więc tutaj jest zawsze pytanie o kondycję duchową, bo jeżeli obserwujemy różne skandale obyczajowe, także wśród duchowieństwa, to - jak mówi papież Benedykt XVI, są to tylko symptomy, a nie przyczyna. A przyczyną zasadniczą jest kryzys wiary.
34/2020 (1308) 2020-08-19
Nigdy nie byłam na koncercie Ewy Demarczyk, nie słuchałam jej na żywo. A jednak w moim sercu i w mojej głowie zajmowała - i ciągle zajmuje - niezwykle ważne miejsce.

To dla niej dawno temu zrezygnowałam z ważnych zajęć na uczelni, kiedy przez okno tramwaju, w peryferyjnej księgarni dostrzegłam znajomą grafikę. Za ostatnie pieniądze kupiłam wydaną przez radziecką Melodię płytę z piosenkami skomponowanymi przez Zygmunta Koniecznego. To nic, że nie miałam gramofonu. Pamiętałam porzekadło, że kto ma bat, i konia sobie kupi. Przez kolejne dni wypożyczałam na godziny płytę posiadaczom wspomnianego sprzętu, a oni oddawali mi na godziny gramofon. Tym sposobem akademik miał zapewniony koncert Czarnego Anioła. Godzinami też ćwiczyliśmy - zupełnie dziś zapomniane, a i wtedy wychodzące już z użytku - jej przedniojęzykowo-zębowe „l”. Dziewczyny - na wzór pieśniarki - podkreślały oko grubą kreską. Dodać należy, że wizerunek miała Ewa Demarczyk przemyślany: mocny makijaż, czarna, prosta sukienka, oszczędna gestykulacja. I to, co nie do podrobienia, i co tworzy osobowość: mimika, dykcja, głos, interpretacja.
33/2020 (1307) 2020-08-12
Ot, i się porobiło! Prezes Radia Nowy Świat zrezygnował ze swojej funkcji. Ale po kolei. Radio Nowy Świat zaistniało wtedy, gdy pracownicy Trójki poczuli się szykanowani przez „pisowski reżim” w związku z zamieszaniem wokół piosenki Kazika „Twój ból jest lepszy niż mój”.

< Na znak protestu przeciw cenzurze postanowili szczerze się oburzyć, zostawić Trójkę i powołać do życia na wskroś własne radio. Niezależne od wszelakich nacisków i wpływów. Radio Nowy Świat. A ponieważ firmował je swoją twarzą Wojciech Mann, znalazła się też grupa oddanych słuchaczy deklarujących zasilanie konta rozgłośni. Właśnie to nowe i niezależne radio się zapędziło i - o zgrozo! - „gwiazdę” ostatnich dni, wojującego działacza LGBT, czyli mężczyznę Michała Sz. nazwało Michałem Sz, bo tak ma ten człowiek w papierach. Problem w tym, że Michał Sz. jest osobą niebinarną, czyli - jak mówią wtajemniczeni - „może się identyfikować jako przedstawiciel jednej, dwóch lub więcej płci”. Póki co Michał Sz. identyfikuje się jako kobieta. I każe się nazywać Margot. Nie jakoś tam zaściankowo: Małgośka, tylko światowo: Margot. Tenże/taże Margot został/a za swoje chuligańskie występki zatrzymany/a przez policję, co wzbudziło szczere współczucie i chęć wyzwolenia go z reżimu przez grono współtowarzyszy/szki oraz idących z duchem czasu celebrytów tudzież niezależnych dziennikarzy, których top zaklepało sobie właśnie Radio Nowy Świat.
32/2020 (1306) 2020-08-05
Trzeba uczciwie przyznać, że co jak co, ale „obywatelską postawę” udało się PiS-owi pośród „artystycznych elit” rozbudzić.

Do grona narzekających na głodowe emerytury, na brak możliwości rozwoju i najszerzej pojętej - nie tylko artystycznej - wolności dołączył Janusz Gajos. Aktor znany i ceniony, dla wielu przede wszystkim niezapomniany Janek z „Czterech pancernych i psa”. Tenże rozpoznawalny artysta z przyczyn zapewne obywatelskich odniósł się był w wywiadzie do aktualnej sytuacji politycznej. Jak przystało na człowieka wyżyn, ostro skrytykował istniejący stan rzeczy. „Mały człowiek jednym ruchem ręki podzielił nasz kraj i nas samych na dwie części... To jest zbrodnia, ponieważ znamy takie przykłady, takie pociągnięcia z historii. Tak powstawało to, co się później nazwało hitleryzmem” - zawyrokował. Nie trzeba ani nikomu objaśniać, ani nikogo przekonywać, że mianem małego człowieka określił Gajos prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, który, według aktora, jest ucieleśnieniem nie tylko politycznego zła. Do żadnej z elitarnych głów nie wdarła się myśl o zareagowaniu na te paskudne Gajosowe słowa, dopóki europosłanka Beata Mazurek nie oceniła ich jako „insynuacji prostaka”.
31/2020 (1305) 2020-07-29
„Kto z nas tych lat nie pomni, gdy, młode pacholę…”. Stop! Nie będziemy nadużywali talentu mistrza do prozaicznych rozważań.

Ale jakoś nie mogę się oprzeć temu skojarzeniu. I myślę, że zarówno starsi, jak i sporo młodszych dorosłych pamięta czasy, gdy do - albo zamiast - kieszonkowego dorabiali zbieraniem i sprzedawaniem butelek. Być może, zdaniem niektórych, było/jest to zajęcie mało szlachetne. Za to do wielu przemawiało swoją ekonomią. I organizowało akcje zarówno indywidualnego, jak i zbiorowego wyszukiwania po domowych i podwórkowych kątach butelek, które niekoniecznie dawały finansowe kokosy, ale były dosyć istotne dla małoletniego budżetu. Zresztą nie tylko małoletniego. Zbieraniem puszek zajmowało się przecież wielu bardziej dorosłych. Gdyby sięgnąć nieco dłuższą pamięcią, to z całą pewnością można też sobie przypomnieć pokoje umeblowane regałami, na których w ordynku stały puszki wszelakie. Po coca-coli, piwie, kolorowych napojach. Wtedy było to powodem do dumy, bo wskazywało na zachodnie koneksje. Kiedy już kolorowe puszki spadły z regałów i weszły do naszych domów szeroko otwartymi drzwiami, przez jakiś czas turlały się po klatkach schodowych i podwórkach.
31/2020 (1305) 2020-07-29
Jej doświadczenia, będące połączeniem powolnego fizycznego wyniszczania z głęboką, intymną więzią z Chrystusem i Maryją, przerażający ból i duchowa, szlachetna radość mogą stanowić na wskroś szokujący rodzaj chrześcijańskiego świadectwa.

Urodzona 27 czerwca 1905 r. węgierska katoliczka Erzsébet Galgóczy była dziesiątym spośród 11 rodzeństwa w rzymskokatolickiej rodzinie Ferenca i Magdolny Galgóczy. Rodzice byli bardzo wierzący, a matka przez 36 lat codziennie przyjmowała Komunię św. Swoje dzieci wychowywała bardzo surowo, ale - jak podkreślała Erzsébet - z miłością. Ojciec zmarł, kiedy dziewczynka miała niespełna dwa lata. Do renty, którą rodzina otrzymała po jego śmierci, wdowa dorabiała szyciem i robótkami ręcznymi. Erzsébet od urodzenia była chorowita, a doświadczenie cierpienia powiększyły jeszcze nieszczęśliwe wypadki, którym uległa. Długo nie potrafiła chodzić, a zaraz po tym, jak się nauczyła, złamała nogę, co na długie miesiące przykuło ją do łóżka. W trzeciej klasie szkoły powszechnej wpadła do kotła z wrząca wodą, spłonęły jej też prawie wszystkie włosy, a twarz została poważnie poparzona. Po przystąpieniu do pierwszej Komunii św. codziennie rano uczestniczyła w Mszy św. i przyjmowała Chrystusa. Kiedy była w czwartej klasie gimnazjum, zaczęła się - jak określała swoje cierpienie - jej droga krzyżowa. Zapalenie płuc, gruźlica, brak umiejętności chodzenia i inne choroby zniweczyły pragnienie Erzsébet, by zostać zakonnicą na misjach.
29/2020 (1303) 2020-07-15
Natychmiast po ogłoszeniu sondażowego wyniku wyborów prezydenckich pisarka Manuela Gretkowska oznajmiła na facebooku, że sprzedaje dom i wyjeżdża za granicę.

Aktor Piotr Adamczyk - sprawdzając w praktyce teorię: głową muru nie przebijesz? - tłucze czaszką w ścianę. Według artystki Jandy ci, którzy głosowali na Andrzeja Dudę, to troglodyci niezdający sobie sprawy, co jest dobre, a co złe. Choć to i tak pryszcz w zestawieniu z jej komentarzem po wyborach parlamentarnych, kiedy to wyborców PiS porównała do prostytutek i stwierdziła, że lubią siedzieć w gównie. Rozpętana przed prezydenckimi wyborami akcja ośmiu gwiazdek, czyli „Je…ać PiS”, to poziom tzw. elit - z guru nowoczesnego dziennikarstwa Tomaszem Lisem na czele - które nie są w stanie przyjąć do wiadomości wyniku wyborów.