Komentarze
24/2018 (1196) 2018-06-13
Kilka lat temu zmarła moja wujenka (pozwól jej, Panie Boże, oglądać Twoją twarz, bo dobra kobieta była). Była to moja ostatnia wujenka, a mam powody twierdzić, że w ogóle ostatnia wujenka w okolicy. I wcale nie dlatego, że kobiet zasługujących na status wujenki we wspomnianym terenie nie ma, ale z tej przyczyny, że szacowna instytucja wujenki na amen gdzieś przepadła.

Teraz są tylko ciocie, ciocie i jeszcze raz ciocie. Wujenki powymierały. Ma się rozumieć, nie tak całkiem dosłownie, tylko w przenośnym sensie. Kto z młodzieży do 35 roku życia (do tego czasu podobno jest się młodzieżą) ma wujenkę, łapka w górę. No jakoś na las rąk to mi to nie wygląda. Jeszcze gorzej rzecz ma się ze stryjem i stryjenką. Tych to już chyba i z pochodnią nie uwidzisz. Choćbyś nie wiem jak szukał.
23/2018 (1195) 2018-06-06
Niby że krowa, jaka jest, każdy widzi. Ale to nie do końca musi prawda być. Po cichu mogę wskazać takich, którzy krowę pomylą. Z czym/kim? A to już zależy od sąsiedztwa krowy. Są też tacy, którzy krowę rozpoznają. To, ma się rozumieć, głównie weterynarze i wieśniacy. Tak, zdaje się, mamy we wszystkich krajach.

Okazuje się jednak, że miłośników krów mamy znacznie więcej niż by to z policzenia weterynarzy i wieśniaków wynikało. I to wśród piśmiennych i skomputeryzowanych. Ale do rzeczy, czyli ad rem. A rzecz jest taka, że pewna krowa o wdzięcznym imieniu Penka złamała unijne prawo. Otóż to miłe, bliskie człowiekowi i pożyteczne zwierzę naruszyło unijną granicę. Z przygranicznej wioski Kopiłowci na zachodzie Bułgarii przedostało się do sąsiadującej z nią Serbii. Serbscy wieśniacy przywieźli ją po kilku dniach na serbsko- bułgarską granicę i Penka została przekazana właścicielowi.
22/2018 (1194) 2018-05-30
„Zapukali do naszego sumienia i zapytali: coście zrobili w tej sprawie?” - skomentował protest niepełnosprawnych były szef MSWiA Bartłomiej Sienkiewicz. „Nie należę do żadnej partii; wspieram, ale nie należę” - zadeklarował Lech Wałęsa. „Zrobię wszystko, żeby liderem opozycji jak najszybciej był Kaczyński. To mój cel” - przekonywał Grzegorz Schetyna.

Można by wręcz w nieskończoność cytować wypowiedzi znanych powszechnie osób, którym protest niepełnosprawnych w sejmie przypomniał, że mają sumienia. Ba! Ukazał głębię tych sumień, aktywował pokłady współodczuwania i zrozumienia sytuacji. I dobrze. Lepiej późno niż wcale. Inna sprawa, że deklarując empatię, obudzeni starali się przyłożyć aktualnemu rządowi. Piekłem postraszyć.
18/2018 (1190) 2018-04-30
Mężczyzna to jednak bardziej ufny od kobiety bywa. A nie powinien tak od razu wierzyć. Zachowuje się, jakby zapomniał przykre doświadczenia. Więc nadal omamić go można, podejść słodką minką. Zwykłą darowizną jakąś. Albo tak zwaną promocją, która - nie wiedzieć czemu - też się panom z darowizną kojarzy.

Zdarzyło mi się niedawno w tzw. wielkopowierzchniowym sklepie być. Akurat świętowano jego któreś tam urodziny. Dzieci z balonikami, dorośli w kolejkach. Wiadomo, jak urodziny, to i promocje, czyli obniżenie ceny być musi. Kiedyś, jak towar nie schodził, to się go po prostu przeceniało, teraz się promuje. W sumie to samo, ale znacznie to lepiej, nowocześniej brzmi. Były też prezenty. Kto nakupił towaru za dziesięć złotych, dostawał kupon. Z tym kuponem mógł podejść do nieodległej budki i w nagrodę dostać kiełbaskę z rusztu, a do tego chleb z keczupem i musztardą oraz małą buteleczkę mineralnej wody. Słońce jeszcze nie za wysoko było, czyli naród chyba świeżo po śniadaniu, ale kiełbasa szła, że ho-ho!
13/2018 (1185) 2018-03-28
Odmierzany omiataniem pajęczyn i rewolucją w kredensie czas. Szorowaniem podłóg i odnawianiem świętych obrazów. Zamarzłymi przy rzecznym praniu rękami. Wierzbowymi baziami. Wyciąganymi na okoliczność wykrochmalonymi makatkami. Krzykiem dzikich gęsi szukających swojego miejsca przeznaczenia. Stadem wron na dopiero co wyoranych bruzdach.

Brzozowym sokiem spadającym kropla po kropli do misternie zawieszonej butelki. Zbieranymi na świeżo posianym owsie kamieniami. Złocistymi kulkami puchatych piskląt. Całodziennym wielkopiątkowym poszczeniem. Przepłakaną Drogą Krzyżową. Wytartymi od odrętwiałych kolan kościelnymi progami. Ustrojonymi świątecznie koszyczkami. Wdowim groszem sąsiadki, która ze swoim święconym sama pójść nie mogła.
13/2018 (1185) 2018-03-28
To było jej obsesją przez całe życie. - Gdybym wiedziała, że żyją. Albo przynajmniej, co się z nimi stało - mówiła - łatwiej by mi było umierać.

Luty 1939 r. Helenka stoi w oknie kamienicy, której pierwsze piętro zamieszkuje doktor Weingott. Helenka jest tu od tygodnia. Ma się zajmować dziećmi pana doktora. To sześcioletni Rysio i ośmioletni Tadzio. Teraz chłopcy jedzą podwieczorek, a Helenka w tym oknie zastanawia się, czy tak samo słońce zachodzi w jej rodzinnej wsi. I czy ludzie z taką samą jak ona trwogą przyglądają się krwistoczerwonemu horyzontowi. Jesienią Helenka skończyła 16 lat i już drugi raz jest w Siedlcach. Tyle że teraz na dłużej. Przyjdą roboty, żniwa - trzeba będzie wracać. Starsza siostra, Stasia, pewnie tu zostanie. Doktor od dawna chwali jej kulinarny talent. No i Stasia jest taka bardziej „miastowa”. A Helenka boi się tego całego rejwachu, tych nieprzyjaznych ulic i samych obcych ludzi.
12/2018 (1184) 2018-03-21
Grzegorz Krychowiak, wypożyczony przez Anglików od Francuzów polski piłkarz nożny, został gwiazdą ostatnich dni. Nie, wcale nie za sprawą popełnienia jakiegoś hattricka czy podobnego osiągnięcia. Wyczyn Krychowiaka zgoła innego autoramentu jest. Otóż wzmiankowany piłkarz nie podał ręki swojemu trenerowi.

Sytuacja miała miejsce podczas meczu, kiedy to rzeczony trener uznał, że nadeszła pora, aby wypożyczonego przez Anglików od Francuzów polskiego (doświadczonego?) piłkarza zamienić na młodziutkiego, ale za to rodzimego kopacza. No i wtedy, jak donoszą wtajemniczeni w sprawie, wypożyczonemu przez Anglików od Francuzów polskiemu piłkarzowi puściły nerwy. Schodząc z boiska, coś podobno mruczał pod nosem, wręcz demonstrował swoje niezadowolenie, a wisienką na torcie uczynił brak nakazanego przez futbolowy savoir- vivre gestu.
8/2018 (1180) 2018-02-21
W ogóle się o to nie prosiłam - mówi Agnieszka Osytek, siedlczanka, która pobiegła z ogniem olimpijskim w sztafecie poprzedzającej Zimowe Igrzyska Olimpijskie Pjongczang 2018.

- Wylecieliśmy 5 stycznia, ósmego biegliśmy, dziewiątego wracaliśmy. Krótko. Ale firma Samsung zapewniła nam pełny komfort. Dbali, żebyśmy i trochę odpoczęli, i zwiedzili, pobawili się, poznali jako grupa. - Biegłam ósma, w 69 dniu - opowiada o koreańskiej przygodzie Agnieszka. - Bieg jest niesamowity - emocje, które ciągle w niej są, przekładają się na czas teraźniejszy. - Jestem w pierwszej grupie, 5.40 rano. Wiozą nas - każdego do jego stanowiska. Trenowałam przed wyjazdem siedem tygodni, a tu ledwie 200 m do pokonania. Liczyłam na dłuższy dystans - śmieje się Agnieszka. I wraca do emocji. - To niezwykłe uczucie, kiedy widzisz takie zgromadzenie wzdłuż trasy. Stoją z chorągiewkami i wołają: Aga, biegnij, brawo Polska. Po polsku!
6/2018 (1178) 2018-02-07
Pod koniec ubiegłego roku w urokliwym zaułku w centrum Warszawy dwie młode kobiety powołały do życia salon Przytulanie.pl oferujący profesjonalną usługę „intymności platonicznej”.

Pomysł, jak opowiadają, przeniosły - jakże by inaczej! - z Zachodu, który to Zachód już był udowodnił, że płatne przytulanie ma rację bytu, czyli sens. Panie są przekonane, że i na ich ojczystym gruncie istnieje ogromne zapotrzebowanie na usługi profesjonalnego przytulania, albowiem rodacy coraz częściej decydują się na pośpieszne życie w pojedynkę i cierpią na niedobór czystego ludzkiego dotyku, ciepła i bliskości pozbawionej konotacji seksualnych. Salon podobno spełnia też ważne zadanie społeczne - przełamuje pewne tabu. Płacisz - i masz. I czasu zaoszczędzasz, i zachodu.
6/2018 (1178) 2018-02-07
Jak ty zamiatasz?! Pod komin, pod komin, nie do drzwi. Toć sobie wszystkich kawalerów wymieciesz.

Że można się z tego pośmiać? Jak ktoś lubi. Ale na wszelki wypadek… Jak było, a może ciągle jeszcze - jest?