Kilka lat temu zmarła moja wujenka (pozwól jej, Panie Boże,
oglądać Twoją twarz, bo dobra kobieta była). Była to moja
ostatnia wujenka, a mam powody twierdzić, że w ogóle ostatnia
wujenka w okolicy. I wcale nie dlatego, że kobiet zasługujących
na status wujenki we wspomnianym terenie nie ma, ale z tej
przyczyny, że szacowna instytucja wujenki na amen gdzieś
przepadła.
Teraz są tylko ciocie, ciocie i jeszcze raz ciocie. Wujenki powymierały. Ma się rozumieć, nie tak całkiem dosłownie, tylko w przenośnym sensie. Kto z młodzieży do 35 roku życia (do tego czasu podobno jest się młodzieżą) ma wujenkę, łapka w górę. No jakoś na las rąk to mi to nie wygląda. Jeszcze gorzej rzecz ma się ze stryjem i stryjenką. Tych to już chyba i z pochodnią nie uwidzisz. Choćbyś nie wiem jak szukał.
Teraz są tylko ciocie, ciocie i jeszcze raz ciocie. Wujenki powymierały. Ma się rozumieć, nie tak całkiem dosłownie, tylko w przenośnym sensie. Kto z młodzieży do 35 roku życia (do tego czasu podobno jest się młodzieżą) ma wujenkę, łapka w górę. No jakoś na las rąk to mi to nie wygląda. Jeszcze gorzej rzecz ma się ze stryjem i stryjenką. Tych to już chyba i z pochodnią nie uwidzisz. Choćbyś nie wiem jak szukał.