Komentarze
43/2017 (1164) 2017-10-25
Lubię cmentarze. Naprawdę. Zwłaszcza te listopadowe. Z drzewami, z których spadają tony kolorowych liści - zmora porządkujących groby. Ale cmentarze bez drzew - jakkolwiek paradoksalnie to zabrzmi - tracą życie. I ten ton zadumy, który nakazuje zatrzymać się, powspominać, pomyśleć. Być.

Kiedyś nie biegaliśmy tak często jak dziś na mogiły. Może mniej było umarłych. Albo może tak się uważało, że żywi mają być z żywymi, a z umarłymi umarli. W zasadzie odwiedzało się cmentarz raz w roku - na Wszystkich Świętych właśnie. A że jesienie były mniej przyjazne niż teraz, był też 1 listopada prezentacją świeżo nabytych futer czy kożuchów. Ale też serdecznych, nie tylko rodzinnych spotkań, w których smutek z powodu śmierci bliskich („za wcześnie umarł, za wcześnie”) przeplatał się z radością rozmawiających („Bogu dziękować, my jeszcze żyjemy”). Niezmiennie dziecięcą wręcz radość wywołuje we mnie rzadko dziś spotykany widok śnieguliczek na grobach. Tych białych kulek, w poszukiwaniu których człowiek zelówki u butów zdzierał i życiową zaradność szlifował. Trzeba było zerwać je nie za szybko, żeby nie powiędły do czasu ułożenia ich na grobie, i nie za późno, żeby nie były jeszcze na krzaku przetrzebione.
42/2017 (1163) 2017-10-18
Zupełnie niedawno przez Polskę przetoczyła się dyskusja dotycząca rodziców z Białogardu, którzy nie wyrazili zgody na zaszczepienie swojego maleńkiego dziecka i w konsekwencji tego wykradli je ze szpitala. Do zdarzenia odniosły się organa władzy, rodzice otarli się o pozbawienie ich prawa opieki nad maluszkiem, a internet zalała fala komentarzy.

Nie minęło wiele dni, gdy ogólnopolski portal nagłośnił sprawę znanej siedleckiej lekarki, która na swoim profilu poinformowała, że w prywatnym gabinecie nie będzie wykonywać zabiegów u nieszczepionych dzieci. I znowu w sieci zawrzało. Temat zasadności szczepień maluchów pojawia się od jakiegoś czasu dosyć regularnie. I niekoniecznie na jakąś okoliczność. Przerzucanie się argumentami na temat plusów i minusów powyższego trwa w najlepsze od paru już lat. Też miałam okazję wysłuchać tragicznych historii o konsekwencjach standardowych szczepień.
39/2017 (1160) 2017-09-27
„Brama na wciąż otwarta przechodniom ogłasza, że gościnna i wszystkich w gościnę zaprasza”. Lubię ten tekst o pogodnym Soplicowie. Przypomina zielone lata. Jest piękną legendą o świecie bez kluczy, kłódek, domofonów i kodów. Świecie, który zaufania nie nazywa naiwnością i głupotą. Który wierzy w ludzką szlachetność i uczciwość.

W moim rodzinnym domu brama - poza tymi chwilami, kiedy był na podwórzu inwentarz - też była otwarta. My, domowi, zawsze używaliśmy określenia „wrota”, a to głównie przez wzgląd na bramy wykute z żelaznych prętów. Bo kudy było naszym siermiężnym, drewnianym wrotom do tego żelastwa. Jako się rzekło, wrota głównie były otwarte, często - co odnotować należy - za przyczyną babci Franciszki, która zamykanie ich uważała za fanaberię tudzież niegrzeczność wobec współobywateli.
38/2017 (1159) 2017-09-20
Tyle emocji, ile w tym roku, festiwal polskiej piosenki nie wzbudził chyba nigdy. No, może na początku swojego istnienia, ale były to emocje w zgoła innym stylu. Tym razem zadziałały - po raz kolejny w ostatnim czasie - względy polityczne. I zadziałały paskudnie. Problem z organizacją imprezy istniał od miesięcy.

Przepychanki, pomówienia i niedomówienia nadały mu rozgłos - niekoniecznie taki, jak chcieliby organizatorzy. Bojkotujący opolskie święto artyści odcisnęli na nim polityczne piętno - i lawina ruszyła. Najbardziej - czego zresztą można się było spodziewać - poturbowała Jana Pietrzaka. I choć od lat jednym z ważniejszych punktów opolskiego festiwalu była nie wolna przecież od politycznych aluzji noc kabaretowa, to nigdy nie poświęcono tyle uwagi wszystkim występom razem wziętym, ile w tym roku jednemu panu Jankowi.
37/2017 (1158) 2017-09-13
Byłam kiedyś na (nazwijmy to tak - choć trochę na wyrost) imprezie integracyjnej. Namówiona przez koleżankę, wzięłam udział w - jak to ona określiła - socjologicznym eksperymencie, który polegał na tym, że nie angażowałyśmy się w żadne integracje, hulanki i swawole.

Po prostu grzecznie sobie siedziałyśmy „pod ścianą”, trochę gawędząc, a trochę się integrującym przyglądając. Na skinienia zapraszające do wspólnej zabawy odpowiadałyśmy uśmiechem i - jednak - odmową. Po pewnym (wcale niedługim) czasie podeszła do nas jedna z uczestniczek z zapytaniem, czemu tak siedzimy.
35/2017 (1156) 2017-08-30
Źle się dzieje w państwie polskim. Oj, jak bardzo źle! Oczywiście od czasu, kiedy PiS przejęło władzę. Wolność zagrożona, sztuka zniewolona, nawet Merkel już nas nie lubi.

Nie pomogły kolorowe, rozkrzyczane marsze, tyrady „totalnych patriotów”, donosy do wysokich europejskich instancji - kolejne sondaże pokazują, że ogłupiały przez 500+ plebs ciągle popiera aktualnie rządzących. Czyli - poruszył się. Ale wyjątkowe poruszenie PiS-owska władza spowodowała przede wszystkim w umysłach i sercach polskiej elity. Głównie sądowniczej i artystycznej.
33/2017 (1154) 2017-08-16
Czekaliśmy tego niczym kania dżdżu. W końcu - jak człowiek pracuje, to mu się ten kawałek wolnego raz na rok należy. Wcale nie mieliśmy Bóg wie jakich planów.

Ot, oderwać się od pracy, na spokojnie pobyć ze sobą, pojechać parę kilomerów od domu autem czy na rowerze. I wszystko szło właściwym torem, dopóki się nie zaczął ten z utęsknieniem przez nas wypatrywany czas. Najpierw było nawet, jak trzeba. Naprawdę. Oboje obudzilśmy się w radosnych nastrojach. Bez budzika. Bo kto by się w pierwszym dniu urlopu kazał budzikowi zganiać?
32/2017 (1153) 2017-08-09
Pewnie to wpływ wakacji, które wzmagają liczbę samolotowych wojaży, że w ostatnich tygodniach i na wielu portalach, i w pretendujących do opiniotwórczych w kwestii savoir-vivre’u pismach pojawiły się na trzy-cztery artykuły obśmiewające klaskanie przez pasażerów po szczęśliwym wylądowaniu samolotu.

Niemal każdy z tych tekstów oceniał takie zachowanie negatywnie. Zapisane już na wstępie pogrubioną czcionką stwierdzenie, że jest to wyłącznie polska przypadłość, sugerowało zaściankowość i obciach. Potem było już znacznie gorzej, znaczy - coraz bardziej krytycznie.
30/2017 (1151) 2017-07-26
Weta prezydenta Andrzeja Dudy w sprawie reformy sądownictwa były dla totalnej opozycji sygnałem do rozpoczęcia ulicznego karnawału. Jeśli ktokolwiek liczył, że ulica pójdzie do domu, to mocno się rozczarował. Ulica uwierzyła bowiem w swoją siłę i świętowała zwycięstwo.

Szczęśliwa sędzia Gersdorf po płomiennym przemówieniu dostała symboliczny pęk białych róż, którego wręcz nie była w stanie ogarnąć. Zadowolony prezes Rzepliński przekonywał, że „trzeba zmienić wszystko, żeby wszystko pozostało po staremu”. I że to wcale nie koniec demonstracji. „Przed nami długa droga” - kreślił wizję przyszłości. Tomasz Lis dumnie ogłosił, że „dzięki protestowi Polaków układ władzy pękł. Już nigdy nie będzie tak zwarty jak jeszcze 24 godziny temu. Potrzebna jeszcze większa presja!”.
27/2017 (1148) 2017-07-05
Huuurrrra! - zakrzykną zapewne zwolennicy najnowocześniej pojętej nowoczesności. - Mamy pierwsze dziecko bez płci. Jak podają źródła, Searyl Atli na świat przyszło osiem miesięcy temu w Kanadzie, a jego matka stanowczo zaprotestowała przeciwko wpisywaniu w karcie lekarskiej płci noworodka.

A wszystko w imię macierzyńskiej/tacierzyńskiej miłości, aby dziecię mogło być w pełni kimś, kto jest poza ograniczeniami wypływającymi z przynależności do określonej płci.