Komentarze
Bądźmy niewygodni!

Bądźmy niewygodni!

Flesz, błysk, wykrzyknik! Skracaj zdania, używaj prostych słów! Jak najwięcej ilustracji, jak najmniej tekstu! Gazety i czasopisma prześcigają się w coraz śmielszych graficznych rozwiązaniach - coraz więcej w nich infografik, schematów, ilustracji.

Wszystko po to, by czytelnik nie musiał męczyć się zagłębianiem w strukturę tekstu – by jednym rzutem oka powierzchownie ogarnął całość i miał wrażenie bycia dobrze poinformowanym i „wiedzenia, o co chodzi”. Telewizyjne ekrany migają, wyświetlając zmieniające się w coraz szybszym tempie sekwencje obrazów. Przestrzeń wokół nas wypełnia się reklamami – już nie wystarczają tradycyjne billboardy i plakaty. Ogromne plansze wielkości domów szpecą nasze miasta. Bilety, oparcia siedzeń w taksówkach, nawet publiczne toalety – każde miejsce jest dobre, by umieścić na nim sugestywny, krótki komunikat. Im mniej słów, tym lepiej, maksymalnie siedem! No i oczywiście, najważniejszy jest obraz.

A pomyśleć, że był czas, gdy słowo i obraz istniały sobie pokojowo, wzajemnie się uzupełniając. Słowo – najpierw mówione, później pisane – było czymś doniosłym. Miało swoją wartość, niosło zawsze jakąś treść. Bóg objawił się ludziom właśnie przez słowo – najpierw to przekazywane ustnie, później spisane w księgi… Wreszcie – Słowo Wcielone. Jezus Chrystus. „Słowo stało się ciałem i rozbiło namiot między nami…”.

Co więc się stało, że coraz bardziej zamykamy się na słowo? Coraz trudniej nam skupić uwagę, by kogoś posłuchać. Coraz trudniej wejść w dialog. Coraz mniej ludzi czyta książki i gazety. Obraz zaczyna dominować nad słowem, staje się wszechobecny. Zamiast refleksji i autentycznych, własnych przemyśleń – bezmyślne powtarzanie serwowanej przez telewizję papki.

Dane statystyczne są bezlitosne – coraz rzadziej sięgamy po książki. Dodatkowo, na tle Europy Polacy są niestety jedną z najmniej czytających nacji. Duża część ma problemy ze zrozumieniem czytanego tekstu. Przerażające są dane ze szkół podstawowych, gimnazjów i liceów, gdzie samodzielne myślenie wydaje się wrogiem numer jeden; gdzie nieszablonowo i samodzielnie, naprawdę kreatywnie myślący uczeń będzie miał problemy ze zdaniem egzaminu gimnazjalnego lub matury, bo „nie mieści się w kluczu”.

Co robić, aby nie poprzestać tylko na narzekaniu? Przypomina się od razu fragment Ewangelii, który słyszeliśmy w kościołach we wtorek, zachęcający do wchodzenia przez ciasną bramę. Co zatem robić? Wybierać to, co trudniejsze. Zamiast telewizora – gazetę. Zamiast kolejnego serialu – książkę. Utrzymywać swój umysł i wzrok w stałej gotowości do czytania. To nie żart – podczas oglądania telewizora nasz wzrok pracuje zupełnie inaczej niż podczas czytania. Oglądanie telewizji „rozleniwia” nasze oczy, które albo błąkają się bez celu po ekranie i jego okolicach, albo są „wlepione” w jeden punkt, jeśli coś na ekranie zdoła na dłużej przyciągnąć naszą uwagę.

Do tego zachęcanie innych, zwłaszcza dzieci i młodzież, by czytali. Oswajanie ich ze słowem drukowanym od najmłodszych lat. Prenumerata dziecięcych czasopism i wspólna lektura (genialna akcja „Cała Polska czyta dzieciom!”). Czytanie dzieciom na głos i wdrażanie ich do samodzielnego czytania, a następnie rozmowa i dyskusja. To wszystko wchodzi w zakres szeroko rozumianej edukacji medialnej, która w Polsce – niestety – jest w powijakach. Od lat na niczym spełzają próby wprowadzenia do szkół wychowania do korzystania z mediów, jako przedmiotu obowiązkowego. Z drugiej strony, trudno się dziwić – jeśli dla kogoś media nie są narzędziem komunikacji, tylko manipulacji, nie będzie zainteresowany pokazywaniem, w jaki sposób mogą dokonywać się medialne manipulacje. Odbiorca świadomy to odbiorca niewygodny i niebezpieczny. Bądźmy zatem niewygodni!

Ks. Andrzej Adamski