Kultura
Źródło: ARCHIWUM
Źródło: ARCHIWUM

Biblioteka dla każdego

Rozmowa z dr Marzeną Kowalczuk, dyrektor Biblioteki Pedagogicznej im. Heleny Redlińskiej w Siedlcach.

Wydaje mi się, że jest to „wiek” średni. Większość bibliotek pedagogicznych w Polsce powstała w latach 50 ubiegłego wieku, chociaż są i takie, które powołano już w okresie międzywojennym. Były one ukierunkowane na pomoc uczącym się nauczycielom, studiującym. Obecnie profil naszej biblioteki zmienia się, przybywa również zadań, ponieważ z naszych usług korzysta coraz więcej osób niezwiązanych z pracą w placówkach oświatowych. Losy bibliotek w Polsce wyglądają różnie, gdyż samorządy nie są zobligowane do utrzymywania wszystkich. W naszym regionie biblioteki funkcjonują w takim samym składzie, jak na początku: BP w Siedlcach i pięć filii w dawnych miastach powiatowych - Węgrowie, Sokołowie, Łosicach, Mińsku Mazowieckim, Garwolinie.

Czy fakt poszerzenia oferty jest skutkiem zmniejszonego zapotrzebowania na literaturę dydaktyczną?

Rozporządzenie ministerialne pozwoliło nam zapisywać do grona czytelników osoby niezwiązane z zawodem nauczycielskim, tj. chcące korzystać z naszych zasobów, ale niekoniecznie materiałów dydaktycznych. Zgodnie z zainteresowaniami nowych czytelników zaczęliśmy więc rozszerzać zakres zbiorów o beletrystykę – literaturę polską i obcą, także o książki dla dzieci. Pojawili się również studenci medycyny – poszukujący materiałów związanych z cyklem nauczania. Zabezpieczamy bowiem odpowiednie materiały także dla tej grupy. Staramy się, żeby księgozbiór nie był pustym zbiorem publikacji zapełniającym tylko półki biblioteczne.

 

Szyld „Biblioteka pedagogiczna” może być dzisiaj mylący…

Właściwie na szyldzie powinno widnieć: „Publiczna Biblioteka Pedagogiczna”. Taką nazwę przyjęły niektóre placówki w Polsce. My tej zmiany nie zrobiliśmy. Docierają do nas sygnały, że ludzie mylą nas często z biblioteką uczelnianą albo uważają, że zarezerwowana jest dla nauczycieli. Myślę jednak, że ten stereotyp z czasem uda się przełamać. Nauczyciele stanowią dzisiaj ok. 30% ogółu czytelników Mam nadzieję, że będzie ich przybywać, a w sukurs temu idzie obecna lokalizacja BP. Sąsiadujemy z Gimnazjum nr 1, Zespołem Szkół Ponadgimnazjalnych czy „Królówką”. Niedługo wesprze nas czytelnikami „Żółkiewski”. Do naszej siedziby na ul. Langego wszystkim było daleko.

 

W zasobach biblioteki są jeszcze pozycje, z których korzystali pierwsi czytelnicy?

Przez wiele lat księgozbiór tworzony był z myślą o nauczycielach i studentach kierunków pedagogicznych, dlatego w większości tworzyły go: dydaktyka, programy nauczania, podręczniki szkolne i literatura piękna, w tym lektury szkolne. Dzięki komputerom możemy prześledzić historię każdej książki – te z lat 50, 60 są rzadko wykorzystywane, toteż sukcesywnie robimy selekcję starych materiałów, robiąc jednocześnie miejsce nowym.

 

Gdyby miała Pani wymienić momenty w historii, które były kamieniami milowymi, co by to było?

Takim momentem był 1975 r., kiedy Siedlce stały się województwem, a Powiatowa Biblioteka Pedagogiczna – Biblioteką Wojewódzką. Za tą zmianą poszły dodatkowe środki. Zmieniła się też całkowicie jej struktura, m.in. powstał dział instrukcyjno-metodyczny, który miał wspierać bibliotekarzy szkolnych i filialnych. Drugi ważny moment to przejęcie bibliotek pedagogicznych przez samorządy w 1999 r., co pozwoliło odbić się z pozycji, na jakiej nasza placówka znalazła się po utracie rangi „wojewódzkiej”. Poczuliśmy wtedy znowu, że ktoś się zaczął o nas troszczyć, odczuliśmy opiekę samorządu pod względem finansowym. Trzeci moment to przeprowadzka na ul. Konarskiego.

 

W jakim tempie rozbudowywany jest księgozbiór?

Dzisiaj tworzy go ponad 110 tys. woluminów. Ostatnie lata były dość ubogie w zakupy, ale już 2016 r. to 2,5 tys. nowych książek. Bieżący – 3 tys. Oczywiście nie zrównamy się z biblioteką publiczną. Poza wsparciem miasta i powiatu dostaje ona ogromne dotacje z ministerstwa. My takich możliwości nie mamy, tym bardziej że w dalszym ciągu staramy się kupować książki dydaktyczne, pedagogiczne, poradniki itd. W tym roku sytuacja samorządów znacznie się poprawiła, w związku z czym na koniec roku otrzymamy jeszcze jakieś pieniądze na wzbogacenie księgozbioru. Bardzo nas to cieszy. Staramy się być na bieżąco z nowościami. Sprawnie opracowujemy książki, aby jak najszybciej trafiły do czytelnika. Zachęcamy do korzystanie ze zbiorów książkowych, regionaliów, prasy, audiobooków, filmów. Każdy znajdzie tutaj coś dla siebie.

 

Jak odczytuje Pani dane różnego rodzaju raportów nt. czytelnictwa Polsce? Wyprzedzają nas – jak wynika z ostatnich doniesień – Czesi i Niemcy?

Z informacji Biblioteki Narodowej wynika, że 60% Polaków nie czyta książek wcale. BN, robiąc te dane, przyjmuje, iż czytelnikiem jest ten, kto przeczyta przynajmniej sześć książek w roku. Taki wskaźnik nie w pełni oddaje rzeczywistość: jedna osoba przeczyta mniej, druga – znacznie więcej. Informacje o słabym czytelnictwie zaskakują mnie być może dlatego, że mam kontakt z takimi osobami, które czytają. Ale kiedy jadę pociągiem do Warszawy, to wszyscy podróżni mają albo książki papierowe, albo ebooki. Każdy coś czyta.

 

Lekcje biblioteczne dają nadzieję, że wykształcicie sobie swoich czytelników?

Problem czytelnictwa jest bardzo złożony. Nauczyciele skarżą się, że uczniowie nie czytają lektur. Sięgają po streszczenia albo opracowania. W moim odczuciu niechęć do słowa drukowanego może być efektem zachłyśnięcia się komputeryzacją, nowymi technologiami. Na pewno nikogo nie da się zmusić do czytania. Dlatego staramy się do książki przekonywać najmłodszych. Zachęcamy, by przychodzili, czytali, próbujemy ich zaciekawić, ponieważ im wcześniej dziecko zaczyna pracować z książką, tym większa jest szansa, że będzie to dobry czytelnik.

Zainteresowanie lekcjami bibliotecznymi, na które w naszym kalendarzu zarezerwowane są czwartki, jest ogromne. Ze względu na ograniczone możliwości czasowe pracowników, którzy zajmują się edukacją, mamy wręcz problemy z wypełnieniem zapotrzebowania, jakie zgłaszają nauczyciele. Powodzeniem cieszy się np. cykl lekcji pt. „Podróże z książką”. Dzieci poznają podczas takiego spotkania – łączącego edukację i zabawę – książkę i kraj, z którego pochodzi autor. Bardzo się w te zajęcia angażują. Teraz przygotowywany jest nowy cykl „Magiczna książka”. Chętnych do uczestnictwa nie brakuje. Bibliotekę odwiedzają też często wycieczki szkolne – np. przy okazji wizyty do muzeum chcą zwiedzić dużą, nowoczesną bibliotekę.

 

Czy w Pani pracy były takie chwile, kiedy kierowanie placówką okazało się ciężkim obowiązkiem?

Z Biblioteką Pedagogiczną związana jestem od 1992 r. Najtrudniejsze chwile przeżywałam, kiedy z polecenia marszałka, musiałam zwolnić ośmiu pracowników. Wole zatrudniać! Ogólnie rzecz biorąc, jest to praca, którą lubię, którą sobie wybrałam i nie żałuję. Utwierdziły mnie w tym uroczystości jubileuszowe. Marszałek odznaczył naszą bibliotekę medalem Pro Masovia, który wręczył dyrektor departamentu edukacji. Wyróżnił też dyplomem uznania część pracowników.

 

Jaki książki czyta dyrektor biblioteki?

Bardzo lubię książki biograficzne i oparte na faktach historycznych. Ale nie tylko. Jestem teraz po lekturze „Podróży do miasta świateł” Małgorzaty Gutowskiej-Adamczyk. Ponieważ fascynuje mnie C.R. Zafon, przymierzam się do przeczytania jego najnowszej powieści „Labirynt duchów”.

 

Dziękuję za rozmowę.

LA