Broń nas w walce!
Po Polsce od kilku ładnych lat peregrynuje kopia figury św. Michała Archanioła z włoskiego Gargano. To pielgrzymowanie miało trwać tylko rok i tylko w parafiach prowadzonych przez księży michalitów. Ku zaskoczeniu pomysłodawców jest kontynuowane do dziś. Obecnie można o nim mówić w kontekście fenomenu. Kult św. Michała nie jest czymś nowym. Trwa od wielu wieków. Świadczą o tym m.in. jego europejskie sanktuaria. Nie są one rozsiane, ale ułożone w… jednej linii. Ten szlak nazywany jest mieczem św. Michała Archanioła. Ciągnie się od Irlandii i Anglii, wiedzie przez Francję, Włochy i Grecję, a kończy na Górze Karmel w Izraelu. Trzy najważniejsze - Mont Saint Michel we Francji, Sacra di San Michele w Dolinie Susa oraz Monte Sant'Angelo w Gargano - położone są w tej samej odległości od siebie.
Okazuje się też, że w dniu letniego przesilenia linia miecza św. Michała Archanioła idealnie wyrównuje się z zachodzącym słońcem. Legenda mówi, że owa prosta wyznacza uderzenie miecza, jakim Archanioł zadał ostateczny cios szatanowi.
Wizja w Rzymie
Książka Artura Żaka pt. „Miecz św. Michała Archanioła” opowiada nie tylko o tych sanktuariach, ale też o Bożych interwencjach, do jakich doszło dzięki wstawiennictwu Wodza Niebieskich Zastępów. Autor wspomina m.in. o początkach jego kultu. Wierni od wieków byli przekonani, że św. Michała warto wzywać w czasie duchowych walk i że jest on obecny przy umierających, kiedy toczy się bój o ich dusze, a także towarzyszy im w drodze na Sąd Boży. A. Żak przytacza też opowieść z czasów pontyfikatu papieża Grzegorza Wielkiego. Działo się to w VI w. Całą Italię dręczyły ciągłe deszcze, powodzie, głód i epidemia dżumy. Mieszkańcami półwyspu wstrząsał strach o swoje życie. Papież wzywał wszystkich do pokuty, zadośćuczynienia za grzechy i modlitwy za umierających. Zachęcał też do udziału w wielkiej procesji wokół Rzymu. ...
AWAW