Historia
Źródło: Arch
Źródło: Arch

Był tu Tadeusz Kościuszko

„Moje kochane dzieci, zobaczycie, w Dołholisce będzie kościół” - takimi słowami zwracał się do dzieci na lekcjach religii ks. Jan Andrusiuk.

Kaplica Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski w Dołholisce to kościółek, jakich wiele w okolicy. Idea jej budowy, związana z pamięcią o Tadeuszu Kościuszce, przetrwała we wspomnieniach mieszkańców wsi, szczególnie tych starszych. A mieszka tu 58 osób. Historię tę pamięta z lat dzieciństwa pochodząca z Dołholisk Urszula Długowolska, dziś nauczycielka we Włodawie. O pomyśle słyszała wielokrotnie od ówczesnego proboszcza parafii św. Mikołaja w Rozwadówce, do której należy Dołholiska - ks. Jana Andrusiuka. Jak podkreśla inny mieszkaniec wsi, regionalista Józef Bazyluk, kapłan uparcie dążący do zrealizowania celu - wybudowania kościoła - napotykał na różne trudności. Zanim uzyskano pozwolenie na budowę, był czas mierzenia się z tą ideą, którą wszczepił swoim parafianom ks. J. Andrusiuk (1916-1999). Do parafii Rozwadówka przybył w kwietniu 1964 r. Był kapłanem z powołania, jak opowiada U. Długowolska.

– Uczęszczałam na lekcje religii i już jako dziecko czułam, że jest kimś wyjątkowym i niezwykle konsekwentnym – wyznaje kobieta. – Zajęcia z religii zaczynały się jego zapewnieniem: „Moje kochane dzieci, zobaczycie, w Dołholisce będzie kościół”. W trakcie nabożeństw natomiast odmawialiśmy modlitwy w intencji powodzenia przedsięwzięcia. Każdą Mszę św. kończył śpiew pieśni: „Matko Dołholiska, Matko jedyna, uproś nam łaski u swego Syna”.

Fazą wstępną budowy kościoła było zorganizowanie kaplicy w domu jednej z parafianek – Natalii Filipczak. Starsza kobieta mieszkała sama, zajmując dwa pomieszczenia: pokój i kuchnię. Ksiądz Jan widział, że mieszkańcy Dołholiski mają problem z dojazdem na niedzielną Mszę św. do kościoła parafialnego w Rozwadówce. A ponieważ w domu N. Filipczak prowadzone były lekcje religii, stąd propozycja, by także tutaj odprawiać niedzielną Mszę św. – Nie wszyscy uczestnicy mszy mieścili się w pokoju. Większość osób stała po prostu na zewnątrz – mówi U. Długowolska. – O zamiarze wybudowania świątyni dla mieszkańców Dołholiski słyszałam więc zarówno w niedzielę, w czasie Eucharystii, jak i w tygodniu na lekcjach, prowadzonych przez księdza Jana – dodaje.

J. Bazyluk był ministrantem. – Pamiętam, jak chodząc po kolędzie, ksiądz mówił ludziom, że zbuduje kościół – opowiada.

 

Order Kościuszki

Przy proboszczu utworzyła się grupa osób, które wspierały go w tej inicjatywie. – Ks. J. Andrusiuk dodawał ludziom otuchy, szczególnie jeśli chodzi o kwestie finansowe, i to jego pozytywne nastawienie udzielało się mieszkańcom. Ze względu na pamięć o Tadeuszu Kościuszce ksiądz liczył m.in. na wsparcie ze strony Polonii – wyjaśnia pani Urszula.

W „Słowniku geograficznym Królestwa Polskiego” jest wpis o pobycie naczelnika w Dołholisce w latach 1784-1785 r. Czytamy: „w starej bardzo cerkiewce, która jako zawaleniem się grożąca od dawna stała zamknięta, a upadła w 1865 r., na ołtarzu zawiesił był generał order swój Cincinnata, z rąk Jerzego Waszyngtona otrzymany; pamiątka ta nieoceniona przetrwała na miejscu aż do roku 1856, w którym znikła z ołtarza i dostała się podobno do zbiorów śp. Karola Bejera”.

Wydarzenie o przekazaniu orderu często przypominane było w Dołholisce przez ks. J. Andrusiuka. – Tę historię przekazał mu ks. dr kan. Czesław Nowicki z Parczewa – opowiada J. Bazyluk, dodając, że gest naczelnika stanowił ważny argument w staraniach o utworzenie świątyni oraz zabiegach o pomoc Polonii amerykańskiej. Wiadomo m.in. o listach kierowanych w tej sprawie do Fundacji Kościuszkowskiej w Nowym Jorku.

 

List od kardynała Wojtyły

Ks. J. Andrusiuk miał poparcie ówczesnego metropolity krakowskiego kard. Karola Wojtyły. List z 15 grudnia 1976 r. odnalazł w archiwum J. Bazyluk. Kardynał zwracał się do ks. Andrusiuka tymi słowami: „Czcigodny Księże Proboszczu. Bardzo dziękuję za ciekawe informacje, przekazane mi wraz z listem z dn. 22 października br. Życzę Księdzu Proboszczowi błogosławieństwa Bożego w przeprowadzeniu pięknych zamierzeń celem uczczenia bohatera naszego – T. Kościuszki, z pożytkiem dla wiernych. Z kapłańskim pozdrowieniem”.

Ks. Jan nie miał jednak łatwego życia; przeszkody i brak zrozumienia dla jego idei pochodziły z wielu stron, co poświadcza J. Bazyluk. Z kolei pani Urszuli utkwiło w pamięci pewne wydarzenie, które pokazało, że wierni będą za wszelką cenę bronili przedsięwzięcia. – Do wsi przyjechali przedstawiciele władz decyzyjnych w kwestii pozwolenia na budowę kościoła. Starali się przekonać ludzi, że świątynia nie jest potrzebna. Padały takie argumenty, że przecież cztery kilometry stąd jest kościół, a budowa nowego pochłonie dużo pieniędzy. Chcieli mieszkańców Dołholiski zniechęcić. Moi rodzice, którzy byli na tym spotkaniu, po powrocie do domu opowiedzieli o jego finale. Z ich relacji wynikało, że przerodziło się ono w demonstrację, podczas której ludzie krzyczeli: „My chcemy kościoła” o wspomina U. Długowolska.

23 września 1981 r. odbyło się uroczyste poświęcenie placu pod budowę z udziałem bp. Jana Mazura. Kamień węgielny wmurowano 5 grudnia 1981 r. Ruszyła budowa. – Proboszcz mówił, że będą tu przebywali zakonnicy, że będą organizowane spotkania oazowe dla młodzieży – opowiada U. Długowolska. – Ludzie ofiarowali datki, właściciele lasu przywozili drewno. Kiedy w 1979 r. po skończeniu studiów przyjechałam do domu, rodzicie zapytali, czy nie zechciałabym wesprzeć finansowo inwestycji. Uiściłam składkę, tak zrobiły też moje koleżanki – wspomina.

 

Górale budują

Budowę kościoła powierzono ekipie górali, którzy sezonowo przyjeżdżali do Dołholiski. – Zajęli puste mieszkanie naprzeciw domu moich rodziców. Ludzie kolejno zapraszali ich do swoich domów na posiłki, a ci, którzy mieszkali dalej, przyjeżdżali po nich furami. Otrzymywali pełne dzienne wyżywienie – wspomina kobieta. Jej rodzinny dom usytuowany był niedaleko placu budowy. Wcześniej na powierzchni ok. 1,5 ha ziemi – w miejscu, gdzie dziś stoi świątynia – ks. J. Andrusiuk siał żyto i pszenicę, a w pracach pomagali mu mieszkańcy. – Kiedyś był wielki upał. Do naszego domu wpada ksiądz Jan, umęczony, spocony, i pyta: „Co tam matka nagotowała?”. Odpowiedziałam, że zupa stoi na kuchni, ale chyba zimna. Ksiądz nabrał jej chochelką, najadł się i poszedł dalej pracować w polu. Był nam bardzo bliski. To człowiek oddany pracy – takim zapamiętałam proboszcza – dzieli się U. Długowolska. – Był gospodarzem. Hodował kaczki, świnie, krowy. Zdarzało się późno w nocy zastać księdza w oborze przy dojeniu. Sadził ziemniaki, kisił ogórki. Nigdy nie wdawał się w żadne spory – stwierdza pan Józef.

Budowa kościoła trwała kilka lat. Co miesiąc każdy gospodarz z Dołhiliski wpłacał ofiary na wyposażenie. Na ten cel szły także pieniądze z kolędy.

W związku z chorobą ks. J. Andrusiuka, w 1983 r. przeniesiono go do innej parafii. Proboszczem w Rozwadówce został ks. Mieczysław Milczarczyk, który nadzorował budowę kościoła. Ks. Jan przyjeżdżał do Dołholiski, np. aby odprawiać Pasterkę. Zmarł 17 maja 1999 r.

Kościół w Dołholisce został poświęcony przez bp. J. Mazura 26 lipca 1987 r. Dziś w Dołholisce mieszkańcy pamiętają o budowniczych, szczególnie ks. J. Andrusiuku. – Wspominają kapłana, ale i modlą się w jego intencji, zamawiając Msze św. za jego duszę – mówi ks. Roman Siłuch, proboszcz parafii. – W kaplicy sprawowane są niedzielne i świąteczne Eucharystie, a także nabożeństwa z okazji pierwszych piątków miesiąca. Pamięć, że był tu T. Kościuszko, jest w okolicy ciągle żywa – dodaje kapłan.

Joanna Szubstarska