Historia
29/2020 (1303) 2020-07-15
Nie wiedział o sobie nic, nawet tego - jak i kiedy zginęli jego ojciec i matka. Dopiero tajemniczy list odsłonił przed nim prawdę. Okres rzezi wołyńskiej w dramatyczny sposób zaważył na losach mieszkańca Dęblina.

11 lipca przypada dzień pamięci ofiar zbrodni dokonywanych przez Ukraińców na Polakach pozostających na wschodnich rubieżach dawnej II Rzeczypospolitej. Jedną z nich jest Edward Tylega, który jako dziecko przeżył okres nieludzkich prześladowań. Jego życie z powodzeniem mogłoby stać się kanwą filmowego scenariusza. Rodzina Tylegów pojawiła się na Wołyniu na długo przed wybuchem II wojny światowej. W granicach odbudowanego na gruzach trzech zaborów państwa znalazły się wówczas żyzne ziemie zachodniej Ukrainy. Władza nadawała te grunty Polakom. Wśród beneficjentów podziału byli również Tylegowie. Najpierw na Wołyń udał się brat ojca pana Edwarda z żoną i dzieckiem.
29/2020 (1303) 2020-07-15
To muzeum z duszą. Ma w sobie niesłychaną siłę, bo jest w nim kilka dzieł, w których kapitalnie jest przedstawiona wizja boskości - mówił prof. Jerzy Miziołek, historyk sztuki, podczas prezentacji publikacji poświęconej eksponatom Muzeum Diecezjalnego.

Promocja książki „Zbiory Muzeum Diecezjalnego w Siedlcach. Nie tylko El Greco” odbyła się 10 lipca w auli Katolickiego Liceum Ogólnokształcącego. - Nasz album, zanim powstał, miał długą historię. Pierwsze próby wydania publikacji poczynił mój poprzednik ks. Henryk Drozd - wspominał podczas spotkania ks. dr Robert Mirończuk, dyrektor Muzeum Diecezjalnego. Album składa się z dwóch części. Pierwsza poświęcona jest historii placówki, która powstała w 1918 r. z inicjatywy bp. Henryka Przeździeckiego jako muzeum diecezji podlaskiej z siedzibą w Janowie Podlaskim.
28/2020 (1302) 2020-07-08
Nie byłem tu 50 lat. Muzeum jest, gdzie było kino. Tu drugie życie dostał grat, który w lamusie ginął - śpiewa Bogusław Kożuch z Łukowa. Słowa piosenki, która ilustruje film o muzeum, odsłaniają rąbek historii Muzeum Regionalnego. I zachęcają do odwiedzenia Woli Osowińskiej.

Rodowity wolanin z muzycznym prezentem przyjechał zaproszony na Noc Muzeów w 2016 r. - ze świadomością, że „w muzeum jest coś, co nie wróci nigdy już”. I chociaż to prawda uniwersalna, to tym, którzy jako dzieci pomagali swemu nauczycielowi Wacławowi Tuwalskiemu zbierać stare sprzęty, ocalając przed zniszczeniem, dzisiaj kojarzy się z najlepszymi latami życia. Muzeum założył w 1977 r. ówczesny prezes powołanego w tym samym roku Towarzystwa Regionalnego w Woli Osowińskiej - W. Tuwalski, w latach 1932-1973 kierownik tutejszej Szkoły Podstawowej. Eksponaty zaczął gromadzić wraz z innymi członkami towarzystwa i młodzieżą szkolną.
28/2020 (1302) 2020-07-08
W środę 1 lipca br. w parafii konkatedralnej Niepokalanego Serca Najświętszej Maryi Panny w Sokołowie Podlaskim odbyły się uroczystości pogrzebowe ks. infułata Jana Sobechowicza. W kontekście tego wydarzenia i wielkiego znaczenia osoby zmarłego w moim życiu chciałbym dokonać pewnej osobistej refleksji z pozycji jego wychowanka.

Ks. inf. Jan Sobechowicz urodził się 3 września 1930 r. w Łomazach jako najstarsze dziecko w rodzinie; miał dwóch braci oraz dwie siostry. Jego rodzicami byli Teofil i Janina z d. Miczko. Jan Sobechowicz swoją edukację rozpoczął w Szkole Podstawowej w Łomazach (1937-1944). Następnym etapem edukacji było Gimnazjum i Liceum Ogólnokształcące im. J. Kraszewskiego w Białej Podlaskiej. Szkoła ta była znaczącym centrum kształcenia zdolnej młodzieży południowego Podlasia. Po uzyskaniu świadectwa dojrzałości w 1950 r. Jan wstąpił do Wyższego Seminarium Duchownego w Siedlcach. Święcenia diakońskie otrzymał 9 kwietnia 1955 r., natomiast święcenia kapłańskie przyjął z rąk bp. Ignacego Świrskiego we wspomnienie św. Filipa Neri, 26 maja 1956 r. Po święceniach ks. J. Sobechowicz został mianowany wikariuszem w parafii Żelechów (1956-1957), a następnie rozpoczął pracę jako wikariusz w parafii św. Mikołaja w Międzyrzecu Podlaskim (1957- 1961). Po pięciu latach pracy na stanowisku wikariusza, w latach 1961-1971 został administratorem parafii Kolembrody.
27/2020 (1301) 2020-07-01
W sobotę 20 czerwca w katedrze pw. Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny była sprawowana Msza św. z okazji 25- lecia Stowarzyszenia Cudownego Medalika (Apostolat Maryjny). Przewodniczył jej proboszcz parafii katedralnej ks. Dariusz Mioduszewski.

Mszę św. rozpoczęliśmy słowami hymnu Apostolatu Maryjnego „Pod Twoim idziemy znakiem”. Uwieńczeniem naszego jubileuszu było poświęcenie feretronu z wizerunkiem Najświętszej Maryi Panny - na wzór Niepokalanej Cudownego Medalika z Sanktuarium NMP objawiającej Cudowny Medalik w Olczy-Zakopanem. Jubileusz zakończyliśmy w kościele modlitwą dziękczynną za 25 lat Apostolatu Maryjnego, Litanią do NMP Niepokalanej Cudownego Medalika. Następnie odbyła się agapa przy torcie. Spotkanie przebiegło w miłej atmosferze, ze śpiewem pieśni wielbiących Boga i ku czci Matki Bożej. Jubileusz zmusza nas do refleksji, wspomnień i przypomnienia historii jego utworzenia. Apostolat Maryjny jest ruchem religijnym, który skupia wiernych pragnących oddawać i szerzyć cześć Maryi Niepokalanej za pośrednictwem Cudownego Medalika. Wywodzi się on z dawnego Stowarzyszenia Cudownego Medalika, które zatwierdził papież Pius X w dniu 8 czerwca 1905 r. Stowarzyszenie to było ściśle związane z objawieniami, jakie otrzymała św. Katarzyna Labouré w 1830 r.
27/2020 (1301) 2020-07-01
W sercu leśnej, cichej i mrocznej gęstwiny rezerwatu przyrody Jata stoi samotny krzyż. Krzyż Virtuti Militari postawiony w 2000 r. z inicjatywy łukowskiego środowiska żołnierzy Armii Krajowej. Ma przypominać o stacjonującym tu w 1944 r. I Batalionie 35 Pułku Piechoty AK.

Ten krzyż jest jedynym śladem po istniejącym w Jacie przed kilkudziesięcioma laty partyzanckim obozie. Świadkami obozowego życia są rosnące tu jodły. One jednak tajemniczo milczą… Lasy położone na zachód od Łukowa są pozostałością kniei pokrywającej niegdyś obszar ziemi łukowskiej i stanowią największy zwarty kompleks leśny na terenie powiatu łukowskiego. Na obszarze lasów znajdują się rezerwaty przyrody - Jata i Topór. Lasy te, zwłaszcza bagniste tereny Jaty, nie tylko chroniły i żywiły dzikie zwierzęta, ale także ludzi. Tu przeczekiwano najazdy Jadźwingów, Żmudzinów, Litwinów i Tatarów oraz czasy innych wojen. Tutaj ukrywał się ostatni bohater powstania styczniowego ks. Stanisław Brzóska ze swoimi powstańcami, a w czasie II wojny światowej żołnierze I/35 pp AK pod dowództwem por. Wacława Rejmaka „Ostoi”. Wpływ na powstanie stałej bazy partyzanckiej w Jacie miały sytuacja polityczna i wojskowa, rozkazy Komendy Głównej Armii Krajowej (AK) i Komendy Okręgu AK Lublin.
26/2020 (1300) 2020-06-24
19 czerwca w Tworkach koło Siedlec miało miejsce wyjątkowe wydarzenie. Po ponad 70 latach uhonorowano pamięć o Zofii i Feliksie Bogusławie Krasuskich zamordowanych w czasie II wojny światowej przez niemieckich okupantów za pomoc okazaną Żydom.

Uroczystość rozpoczęła się Mszą św. w kościele Najświętszego Serca Jezusowego w Wiśniewie, następnie odsłonięto tablicę upamiętniającą Zofię i Feliksa Bogusława Krasuskich przy świetlicy w Tworkach. Zofia i Leon Krasuscy, gospodarze z Tworek koło Siedlec, mieli małego synka - Feliksa Bogusława. - Chłopca na co dzień nazywano Bogusiem. W 1942 r. do Krasuskich zaczęli przychodzić po pomoc Żydzi, którzy ukrywali się w pobliskim lesie. Rodzina dzieliła się z nimi żywnością. Jesienią, kiedy noce stawały się coraz chłodniejsze, Leon przygotował dla nich kryjówkę w wolnostojącej piwnicy na ziemniaki. Schronienie znalazło tam sześciu lub siedmiu nieznanych z imienia i nazwiska mężczyzn. W dzień nie wychodzili na zewnątrz, więc nikt z dalszej rodziny i sąsiadów nie wiedział o udzielanej pomocy - opowiada Agnieszka Dąbek, koordynatorka naukowa projektu z Instytutu Pileckiego. 13 lutego 1943 r. do gospodarstwa Krasuskich przyjechali Niemcy z pobliskiego Łukowa. W poszukiwaniu ukrywających się Żydów przeprowadzili rewizję domu i zabudowań gospodarczych.
26/2020 (1300) 2020-06-24
Nowa tablica i odświeżony krzyż dobitniej niż dotychczas przypomniały postać lokalnego bohatera. Społeczność gmin Ryki i Trojanów dała przykład żywej pamięci o mjr. Marianie Bernaciaku „Orliku”.

21 czerwca wieś Piotrówek ponownie przyciągnęła sympatyków i potomków żołnierzy Armii Krajowej, pasjonatów historii oraz przedstawicieli władz i służb mundurowych. Razem z rodziną „Orlika” grupa kilkudziesięciu osób, nie bacząc na niewygody piaszczystej polnej drogi, stanęła w miejscu, gdzie 74 lata temu oddał życie dowódca 15 Pułku Piechoty „Wilków” AK.​ W tym roku okazja do obchodów była szczególna. Staraniem członków i przyjaciół koła Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej w Rykach udało się odnowić metalowy krzyż upamiętniający miejsce śmierci „Orlika”. Dodatkowo na jego pionowej belce została umieszczona nowa tabliczka z historycznym opisem opracowanym przez dr. Mirosława Suleja. Napis na tablicy głosi: „Na tych polach dnia 24 czerwca 1946 r. polegli w walce z komunistyczną obławą mjr Marian Bernaciak „Orlik”, dowódca oddziałów partyzanckich i referent bezpieczeństwa inspektoratu puławskiego AK- WIN oraz kapral Leon Jankowski „Obarek”, dowódca sekcji obrony mjr. „Orlika”. Cześć i chwała bohaterom, którzy oddali życie w walce z sowieckim najeźdźcą o Polskę niepodległą i chrześcijańską”.
25/2020 (1299) 2020-06-17
Hołdują strażackiemu hasłu „Bogu na chwałę, ludziom na ratunek”, ale otwierając Izbę Pamięci, druhowie jednostki Ochotniczej Straży Pożarnej w Nurzynie oddają też cześć lokalnym bohaterom i chwalebnej przeszłości tych terenów.

- OSP w Nurzynie jest jednym z najbardziej prężnych tego rodzaju stowarzyszeń. Nie dość, że w gronie druhów zrodził się pomysł Izby Pamięci, to jednostka ma swój własny budynek i miejsce, gdzie można było otworzyć taką izbę - podkreśla Sławomir Smolak, sekretarz w Urzędzie Gminy w Trzebieszowie. Głównym pomysłodawcą jest mieszkaniec Nurzyny Piotr Mączyński, skarbnik OSP, społecznik. - Po raz pierwszy o utworzeniu izby regionalnej pomyślałem na przełomie 2015 i 2016 r., kiedy zaczęły docierać do nas informacje, że w Nurzynie urodził się zasłużony wynalazca i żołnierz - ppor. Wincenty Tomasiewicz. Zawsze byłem zdania, że oddając cześć wielkim, znanym Polakom, którzy mają swoje pomniki, w cieniu pozostawiamy naszych lokalnych bohaterów. A przecież oni też walczyli za Polskę, oddawali swoje zdrowie i życie za jej wolność. Wielu z nich zaczynamy dopiero odkrywać. Warto, by ich upamiętnić, żeby poznały ich także nasze dzieci. Kto się tym zajmie, jak nie my? - mówi P. Mączyński. Pomysł utworzenia „minimuzeum” poświęconego m.in. W. Tomasiewiczowi wraz z prezesem jednostki OSP dh. Zbigniewem Celińskim zgłosił podczas zebrania sprawozdawczego.
25/2020 (1299) 2020-06-17
Imię Wasyla przewijało się w rozmowach myśliwych z koła łowieckiego „Ponowa”. „U Wasyla” czy „za Wasylem” - mawiali, określając tereny w okolicy siedziby leśnego człowieka.

Kultura ludowa Polesia zachowała się nie tylko w skansenach czy muzeach etnograficznych; ona jest w ludziach. To od mieszkańców od wieków żyjących na tych terenach można poznać historię, zwyczaje - o których miejscowi zazwyczaj opowiadają w lokalnej gwarze czy dialekcie. Dzięki nim można wysłuchać pieśni, posmakować potraw, poznać zioła. Polesie - kraina torfowisk, bagien, jezior, lasów - rozciąga się na terenie Polski, Białorusi i Ukrainy. W naszym kraju znajduje się jego zachodnia część zwana również Polesiem Lubelskim, która obejmuje część województwa lubelskiego. Dawniej na tych terenach zamieszkiwały rody szlacheckie, stąd zachowane do dziś dworki i pałace. Z zabytkowego pałacyku należącego przed laty do rodziny Zamojskich słynie Adampol. Budowla, w której obecnie ma siedzibę Samodzielny Publiczny Zakład Opieki Zdrowotnej Gruźlicy i Chorób Płuc, powstała w XX w. To tu dotarł Aldon Dzięcioł - regionalista, literat, społecznik, i o tym m.in. miejscu napisał barwną opowieść, przeplecioną faktami historycznymi, zanurzoną w wielokulturowości okolicznych ziem.