Historia
37/2018 (1209) 2018-09-12
9 sierpnia w Wyrozębach odbyła się uroczystość upamiętniająca spoczywającego na tutejszym cmentarzu Władysława Wilkiewicza z zaścianka Ibiany na Litwie, zesłanego w 1864 r. na Syberię, zamieszkującego po powrocie na Podlasiu aż do swej śmierci w 1895 r. Udział wziął w niej jego prawnuk Zbigniew Wilkiewicz wraz z żoną Angeliką.

Losy W. Wilkiewicza opisane zostały w artykule pt. „Historia jednej mogiły” opublikowanym w 44 nr. „Echa Katolickiego” z 2017 r. Przypomnijmy pokrótce okoliczności, w jakich zostały wydobyte na światło dzienne. Wiosną ubiegłego roku Wędziagołę (lit. Vandžiogala) za Kownem miałem okazję odwiedzić wraz z wycieczką z Siedlec. Na cmentarzu odnaleźliśmy krzyż z 1938 r., upamiętniający dwóch Wilkiewiczów - straconego w 1864 r. powstańca z pobliskich Ibian i zesłańca zmarłego na Syberii. Krzyż był przypomnieniem tragicznego epizodu z czasów powstania styczniowego, gdy z rozkazu rosyjskiego generała Murawjowa „Wieszatiela” zaścianek Ibiany został przez wojsko całkowicie spalony, a wszyscy mieszkańcy z kobietami i dziećmi zesłani na Syberię.
37/2018 (1209) 2018-09-12
Wstąpienie W. Horyda do przyszłego 22 pp nie oznaczało jeszcze końca siedleckiego okręgu POW. Mimo iż J. Piłsudski 20 listopada w rozmowie prywatnej mówił o mobilizacji POW do Wojska Polskiego, oficjalnego rozkazu o jej rozwiązaniu i wcieleniu do WP jeszcze nie było.

Dlatego por. Horyd pozostawił część peowiaków w dotychczasowych miejscach pobytu. Mieli stanowić przyszłe placówki WP z zadaniem dalszego werbowania ochotników oraz czuwania nad bezpieczeństwem w terenie. Ponieważ dochodziły wieści o nowych niemieckich ekspedycjach karnych, komenda siedleckiego okręgu POW postanowiła 26 listopada wysłać niezbyt liczny oddział peowiacki nad Bug, w okolice Konstantynowa, z wielorakim zadaniem. Oprócz działań dywersyjnych miał on podreperować sytuację materialną powstającego pułku w Siedlcach, powściągnąć napady niemieckie i zlikwidować jeden z filarów aprowizacyjnych Ober-Ostu, jakim niewątpliwie był duży majątek hr. Zyberk-Platera, liczący ponad 380 ha w Konstantynowie.
36/2018 (1208) 2018-09-05
Trzebieszów to dawna wieś królewska. Pierwszą historyczna wzmiankę o niej odnajdujemy w dokumencie wydanym w Lublinie 10 lipca 1418 r., potwierdzającym erygowanie parafii w Zbuczynie przez biskupa krakowskiego Wojciecha Jastrzębca.

Wydarzeniem o wielkim znaczeniu dla Trzebieszowa było urządzenie kolonialne wsi, czyli komasacja gruntów wykonana w sierpniu 1848 r. przez administratora majoratu Jana Ordegę. W wyniku tego przedsięwzięcia grunty folwarczne zostały scalone w jedną powierzchnię i oddzielone od gruntów włościańskich. W jedną całość zostały również zebrane grunty kościelne. W wyniku komasacji wieś otrzymała nową strukturę przestrzenną, została podzielona na cztery oddziały. Oddział I, II i III rozmieszczono przy trakcie komunikacyjnym z Łukowa do Międzyrzeca, a oddział IV za rzeką Krzną - przy drodze do folwarku w Obelnikach. Wydzielono wtedy 57 osad kolonialnych, a także osadę karczemną, kowalską, szkolną i leśną.
36/2018 (1208) 2018-09-05
W czwartek 21 listopada 1918 r. konsekrowany niedawno biskup podlaski Henryk Przeździecki utworzył w Warszawie Komitet Doraźnej Pomocy dla Podlasian, poszkodowanych przez wojska Ober-Ostu.

W skład komitetu weszli m.in. adwokat Antoni Osuchowski - były prezes Polskiej Macierzy Szkolnej, później związany z Komitetem H. Sienkiewicza w Szwajcarii, przedstawicielka rodu Kuszlów z Przytoczna Helena, znana pisarka Maria Rodziewiczówna, przyszły błogosławiony ks. Ignacy Kłopotowski, przedstawicielka Szlubowskich z Radzynia Zofia. Komitet wydał odezwę, w której apelował o ofiarność na rzecz poszkodowanych przez gwałty niemieckie mieszkańców Podlasia. Tego samego dnia biskup wydał list pasterski do mieszkańców Podlasia, w którym informował: Wysłałem do Ojca Świętego depeszę z prośbą, aby raczył zwrócić się do mocarstw, które podpisały zawieszenie broni z Niemcami, o pośrednictwo w zaprzestaniu gwałtów i mordów i pewny jestem, że Ojciec Święty, Ojciec Narodu Polskiego, wszystko uczyni w celu powstrzymania zbrodniczej ręki pastwiącej się nad Podlasiem.
35/2018 (1207) 2018-08-29
Należy do grona tych osób, które na trwałe wpisały się w historię naszego regionu. Zasłużyła sobie na to dobrym gospodarowaniem, które przyczyniło się do rozwoju Siedlec. Nic więc dziwnego, że pamięć o niej w tym mieście nadal jest żywa. Pamiętają o niej także w Suchożebrach, gdzie ufundowała murowany kościół.

W tym roku mija 220 lat od jej śmierci. Książna Aleksandra Ogińska zmarła 28 sierpnia 1798 r. w Siedlcach. Została pochowana w podziemiach kaplicy pw. Świętego Krzyża, potocznie nazywanej kaplicą Ogińskich, która mieści się przy ul. Starowiejskiej. Obiekt ten został wzniesiony w 1791 r. na terenie cmentarza, gdzie pierwotnie stał kościół. Kaplicę w stylu klasycystycznym zaprojektował Zygmunt Vogel, malarz i rysownik. Jest ona jedyną znaną budowlą jego autorstwa. Ten ród książęcy, pieczętujący się herbem Pogoń Litewska, wywodził się z Giedyminowiczów, których protoplastą był wielki książę Gedymin, dziad Władysława Jagiełły. Aleksandra Ogińska przyszła na świat 19 marca 1730 r. w Warszawie. Była trzecim z czworga dzieci Michała Fryderyka Czartoryskiego i Eleonory z Waldsteinów. Jedynym, które przeżyło rodziców. Ojciec jej był jednym z najbardziej wpływowych polityków w ówczesnej Rzeczypospolitej.
35/2018 (1207) 2018-08-29
Z relacji ówczesnego proboszcza Włodawy ks. Ludwika Romanowskiego można dowiedzieć się o wydarzeniach we Włodawie, do których doszło po rozbrojeniu Niemców.

Ks. Ludwik zapisał: „Paweł Anisiewicz [reemigrant z bolszewickiej Rosji - JG] zdążył uzbroić swoich 16 popleczników i rozpoczął rządy w mieście: zarżnięto krowę, pito, jedzono i rozgłaszano, że ks. chce miasto oddać pod «pańszczyznę». Zwołałem do kina na naradę i na wybór burmistrza mieszkańców miasta, lecz Anisiewicz przybył z uzbrojonymi swymi poplecznikami i krzyknąwszy «do broni!» ludność rozpędził. Na szczęście w tę noc przybył do Włodawy oddział 15 ułanów z Chełma pod dowództwem por. Ludwika Skrzyńskiego przydomek „Kmicic” i objął zarząd miasta”.
34/2018 (1206) 2018-08-22
W Osowie (gm. Hańsk) w latach 40 XX w. żyło 360 rodzin ukraińskich i 20 polskich. - Urodziłem się w 1942 r., kiedy Ukraińcy jeszcze tu mieszkali - mówi Józef Hawrył. - Jak opowiadał ojciec, byli wśród nich tacy, którzy z niechęcią odnosili się do Polaków, zwłaszcza po rzezi wołyńskiej, jak i przyjaźnie do nas nastawieni.

W lipcu 1943 r., kiedy na Wołyniu już wrzało, do ojca pana Józefa przyszedł mieszkający w tej samej wsi Ukrainiec i powiedział, by uciekali z domu. Zrozumieli ostrzeżenie - nacjonaliści ze Wschodu zbliżają się do Osowy. Józef z matką poszli na pola, aby ukryć się w zbożu, ojciec został przy domu, ale do budynku nie wchodził. Czuwał, obawiając się podpalenia. - Tego wieczoru we wsi był rejwach. Zamieszanie trwało niemal do północy - przytacza wspomnienia ojca Hawrył. I odwołuje się do relacji członka Batalionów Chłopskich, późniejszego leśniczego Nadleśnictwa Sobibór: - W tym czasie Bataliony Chłopskie z Zamojszczyzny podeszły pod Chełm, do miejscowości Bukowa.
34/2018 (1206) 2018-08-22
W środę 20 listopada w wolnych już Sarnakach odbył się pogrzeb dwóch peowiaków poległych 16 listopada w Janowie Podlaskim: Władysława Sitkiewicza i Jana Szewczuka. Pogrzeb mieszkańców Chlebczyna stał się okazją do patriotycznej manifestacji.

Świadek Jan Kondracki zapisał: „Były przemówienia aptekarza [Adama Dzierżewicza - JG], Józefa Szummera [pierwszego wybranego wójta - JG] i Stryjewskiego. W 20 osób braliśmy udział w marszu za trumnami i oddaliśmy ostatnią salwę, a po zakończeniu pogrzebu oddział przybyły z Siedlec również salwował”. 20 listopada Niemcy dokonali wyprawy z Białej Podlaskiej w kierunku Komarówki Podlaskiej. Uderzenie poszło przez Korczówkę, Kozły Kolembrody. W Korczówce obrabowano mieszkańców. Gospodyni Karolina Czykier puściła się pędem z Korczówki do Kozłów, aby ostrzec swego zięcia Karola Magiera, że we wsi grasują już huzarzy. Widząc biegnącą kobietę, Niemcy otworzyli ogień i ciężko ją ranili. Po kilku dniach zmarła. W Kozłach szukano tych, którzy brali udział w akcji rozbrojeniowej. Ponieważ zdołali oni uciec, podpalono im budynki. W efekcie pół wsi Kozły poszło z dymem.
33/2018 (1205) 2018-08-14
W pamięci wiernych zapisał się jako wzór kapłana i patrioty. Jego imię do dziś nosi też jedna z ulic w Kąkolewnicy. W przededniu setnej rocznicy powołania parafii pw. św. Filipa Neri przypominamy nietuzinkową postać wiernego sługi Kościoła i ojczyzny - ks. Aleksandra Kornilaka.

Urodził się 24 stycznia 1897 r. w rodzinie unickiej. Święcenia kapłańskie przyjął w 1919 r. Przed wybuchem wojny ks. A. Kornilak pełnił funkcję proboszcza w Konstantynowie, zaś z chwilą rozpoczęcia działań wojennych - jako kapelan 78 pułku piechoty - uczestniczył w obronie Warszawy aż do jej kapitulacji. Po uniknięciu niewoli niemieckiej przybył na Podlasie. Po ponownym objęciu parafii w Konstantynowie ks. Aleksander nawiązał kontakt z ówczesnym komendantem Rejonu II Związku Walki Zbrojnej por. Jerzym Mikołajem Ratejukiem (ps. Mikuś). Angażując się w działalność konspiracyjną ZWZ, a następnie Armii Krajowej pełnił funkcję kapelana rejonu w obwodzie bialskim. W sierpniu 1944 r., po zajęciu Podlasia przez Armię Czerwoną, miał wygłosić patriotyczne kazanie podczas Mszy św. z udziałem zarówno parafian, jak i partyzantów. Aresztowany w październiku przez NKWD został przewieziony do więzienia w Białej Podlaskiej, a następnie do obozu przejściowego w Sokołowie Podlaskim.
33/2018 (1205) 2018-08-14
Wtorek 19 listopada wpisał się w pamięć mieszkańców Międzyrzeca trzema wydarzeniami. Dotąd przez dwa dni ponownie okupujący miasto Niemcy byli skoszarowani obok stacji kolejowej, a w mieście wystawiali tylko uzbrojone posterunki.

Tego dnia wkroczyli na Piszczankę (dzisiaj ul. Piłsudskiego) i rozpoczęli bezprzykładny rabunek. Wcześniej nie odważali się tam pokazywać w obawie, iż mieszkańcy posiadają broń i mogą ich zaatakować. Teraz pokazali, na co ich stać. Zabierali mieszczanom rolnikom wszelkie pieniądze - ruble i marki, złoto i srebro - inwentarz żywy: krowy cielęta, świnie, ubrania, buty, zegarki; słowem wszystko, co przedstawiało jakąś wartość. Drugim „chwalebnym” czynem okupantów tego dnia był prowizoryczny niechrześcijański pochówek poległych i zamordowanych. Obawiając się wybuchu epidemii, Niemcy zezwolili wreszcie na urągający cywilizowanym normom „pogrzeb” poległych peowiaków, których zmasakrowane ciała leżały obok spalonego pałacu lub wewnątrz niego. Do tego celu użyli jednego z ocalałych obrońców - żołnierza z oddziału Zowczaka, pochodzącego ze Stężycy peowiaka Antoniego Komosę.