Komentarze
9/2021 (1335) 2021-03-03
Trudno w to uwierzyć, ale 4 marca minęła pierwsza rocznica, kiedy media z przerażeniem doniosły, że w Polsce pojawił się tzw. pacjent zero.

Przestraszeni ludzie natychmiast rzucili się do sklepów, by ogołocić półki z papieru toaletowego, oliwy z pierwszego tłoczenia i spirytusu. Kilka dni później, po ogłoszeniu stanu epidemii na terytorium całego kraju, rozpoczął się formalnie pierwszy lockdown. Od tamtej pory Polacy zostali zmuszeni do diametralnej zmiany stylu życia. Stracili poczucie bezpieczeństwa i uświadomili sobie, że nie są już kowalami własnego losu. Nasze podstawowe prawa, w tym do wolności i własności, zaczęły być coraz bardziej ograniczane. Każdy, kto ma choć odrobinę zdrowego rozsądku i umiejętność samodzielnego myślenia, doskonale to widzi i rozumie. Widzi, co dzieje się z psychiką młodzieży zmuszonej do siedzenia przed ekranami komputerów. Dostrzega samotność starszych ludzi, których od miesięcy nie odwiedzają własne dzieci, bo im wmówiono, że są zagrożeniem dla seniorów. Widzi upadek kolejnych branż i gałęzi gospodarki. Odczuwa wzrost cen. Zauważa postępującą laicyzację. Pyta, co stało się z katolikami, których skutecznie przekonano, że kościół jest największym źródłem zarazy, a księża siewcami wirusa.
8/2021 (1334) 2021-02-24
Jako ksiądz nie powinienem używać wyrazów powszechnie uznanych za niecenzuralne. Zresztą polski język wystarczająco obfituje w przymiotniki dające możliwość wyrażania emocji własnych bez konieczności ciągłego odwoływania się do wulgaryzmów. Ale są sytuacje, kiedy człowiek po prostu zdzierżyć nie może, a odpowiednie wyrażenia same cisną się na usta.

Otóż w tym tygodniu dwie takie sytuacje wzbudziły moje własne prywatne tsunami emocjonalne, które zmiotło wszelkie granice, z etykietą włącznie. Pierwszym z nich było wystąpienie tzw. zwykłych księży, a drugim - wyznania wiceministra zdrowia na temat trzeciej fali pandemii. Urzędnik polskiego ministerstwa zdrowia oznajmił był z całkowitą szczerością, iż szczytu „trzeciej fali” pandemii w Polsce należy oczekiwać, zgodnie z wyliczeniami matematycznymi, na przełomie marca i kwietnia. Każdy z nas ucieszyłby się na wiadomość, iż modele matematyczne są w stanie dość dokładnie obliczyć, kiedy spodziewać się możemy szczególnej zjadliwości siejącego grozę mikroba. Kiedy jednak sięgnie się do kalendarza, wówczas radość zmienia się cokolwiek w złość. Otóż na przełomie marca i kwietnia w tym roku wypadają… Święta Wielkanocne. Już od dawna krążą opowieści, że mamy do czynienia z najbardziej pobożnym wirusem świata. Czuły na doznania religijne omija wielkopowierzchniowe sklepy, ale z uporem maniaka walczy o wstęp do wszelakich świątyń i miejsc modlitwy. A teraz dochodzi jeszcze jeden aspekt, a mianowicie nasz narodowy charakter pobożności tegoż wirusa.
8/2021 (1334) 2021-02-24
Jest najbardziej rozpowszechnionym wizerunkiem Chrystusa na kuli ziemskiej, popularniejszym niż odbicie Ukrzyżowanego z Całunu Turyńskiego, ikony Andrieja Rublowa czy płócien mistrzów renesansu.

Można go spotkać we wszystkich krajach, gdzie żyją katolicy, nie tylko w kościołach, ale w prywatnych domach i miejscach pracy. Mowa, rzecz jasna, o obrazie Jezusa Miłosiernego. Niedawno minęło dokładnie 90 lat od przekazania przez Jezusa prośby s. Faustynie Kowalskiej o namalowanie Jego obrazu zgodnie z wizją, jaką ujrzała. Pod datą 22 lutego 1931 r. (przebywała wtedy w Płocku) zanotowała w „Dzienniczku”: „Wieczorem, kiedy byłam w celi, ujrzałam Pana Jezusa ubranego w szacie białej. Jedna ręka wzniesiona do błogosławieństwa, a druga dotykała szaty na piersiach. Z uchylenia szaty na piersiach wychodziły dwa wielkie promienie, jeden czerwony, a drugi biały. W milczeniu wpatrywałam się w Pana, dusza moja była przejęta bojaźnią, ale i radością wielką. Po chwili powiedział mi Jezus: «Wymaluj obraz według rysunku, który widzisz, z podpisem: Jezu, ufam Tobie. Pragnę, aby ten obraz czczono najpierw w kaplicy waszej i na całym świecie»”.
7/2021 (1332) 2021-02-17
Granice zainteresowań watykańskich gremiów są jak granice kosmosu - nie do oznaczenia przez nasz ludzki umysł. Taka konstatacja przyszła mi do głowy po przyjęciu do wiadomości przesłania papieskiego z okazji Światowego Dnia Roślin Strączkowych.

Tematyka wystąpień głowy Kościoła katolickiego, przynajmniej od kilkudziesięciu lat, oscyluje coraz bardziej wokół tematów cokolwiek mało istotnych dla ludzkiej społeczności. Pośród trwającego konfliktu cywilizacyjnego, którego znamieniem jest walcowanie pozostałości kultury zachodniej oraz krwawa rozprawa z chrześcijanami przez bojówki skrajnych muzułmanów i hinduistów, Kościół zdaje się zachowywać jak wydający swój odgłos płetwal błękitny. Być może takie właśnie są czasy, że pozostało nam tylko piszczeć jak mysz przyduszona miotłą, czym nie wzruszy ani myśliwego, ani kota czekającego na ucztę zapewnioną przez skrzętną gospodynię. Przepraszam za być może zbyt wielki sarkazm, szczególnie w obliczu rozpoczętego właśnie czasu Wielkiego Postu, ale nie mogę powstrzymać się od niego, gdy napotykam takie kwiecie na kościelnej łączce. Ogólnie można byłoby zbyć tę informację stwierdzeniem, że jest nic nieznacząca i stanowi jakiś tam przypadek przy pracy młynów watykańskich.
7/2021 (1332) 2021-02-17
Radosław Markowski, polski socjolog, politolog, nauczyciel akademicki i publicysta, profesor nauk społecznych, specjalista w zakresie porównawczych nauk politycznych i analizy zachowań wyborczych (podaję za Wikipedią dla niezorientowanych, jednak w nadziei, że profesora nie obrażam), wszem wobec i każdemu z osobna ogłosił, że nie tankuje na Orlenie.

Powód jest albo nie jest - każdy może sobie wybrać odpowiadającą mu opcję - prozaiczny: Orlen to koncern ściśle związany z aktualnie sprawującymi władzę. Co prawda profesor Markowski nie zadeklarował jeszcze, gdzie za potrzebą chodzi (na razie nie pojawiła się informacja, czy należy do utworzonej w sieci grupy „Na Orlenie robię tylko siku”), za to podpowiada obywatelom, aby zwracali uwagę, w jakim banku trzymają pieniądze, gdzie się ubezpieczają, dokąd jeżdżą na wakacje. Bo - niech pamiętają! - przynajmniej część wpływów z tego zostanie przetransferowana na walkę z demokracją. I niech się troszczą o rejony wolne od LGBT, czyli pilnują, żeby nie trafiła tam nawet jedna złotówka. I niech ich Pan Bóg broni przed miejscami w jakikolwiek sposób związanymi z polskim rządem. Czyli w ogóle niech się nie lenią, tylko na baczności mają. Żadnych pustych deklaracji.
6/2021 (1332) 2021-02-10
W filmie o przygodach hobbita Bilba Bagginsa znaleźć można pewną scenę. Oto, gdy wydaje się, że udało się pokonać smoka dzierżącego władzę nad dawnymi posiadłościami krasnoludów, ten przebija się przez wylaną złotą taflę i zaczyna siać spustoszenie nie tylko w zajmowanym dotychczas miejscu, ale również i pośród niewinnych ludzi.

Ten właśnie motyw filmowy przyszedł mi na myśl, gdy przeczytałem różnego rodzaju opracowania naukowe pokazujące przesunięcie się ideologicznej wskazówki pośród młodych wyborców. Przejście Polaków w wymiarze makroekonomicznym suchą nogą przez Czerwone Morze pandemii nie stało się powodem do umocnienia w społeczeństwie poglądów stricte wspierających obecnie rządzących, ani też nie zakończyło syrenich śpiewów umoszczonych w europejskich strukturach lewicowych resztówek. Makroekonomia zresztą nie ma tutaj nic do gadania. Jest zwykły szereg liczbowy, nic właściwie niemówiący szarym ludziom, którzy na sprawy gospodarcze i tak patrzą przez pryzmat swojego gospodarstwa domowego. Nie w niej zresztą tkwi problem. Nie lubię zbytnio pisać o własnych przemyśleniach sprzed iluś miesięcy czy lat, ale bezpośrednio po ostatnich wyborach parlamentarnych i prezydenckich pisałem o niepokojącej zmianie wśród najmłodszego pokolenia elektorów.
6/2021 (1332) 2021-02-10
Aby Polska rosła w siłę, a ludzie żyli dostatniej - ten ogólnonarodowy plan działania charakteryzował prawie 50 lat temu ekipę rządzącą. W ramach wprowadzania hasła w życie inwestowano w przemysł ciężki, sektor usługowy, mieszkaniowy i transport.

Wszystkim przedsięwzięciom towarzyszył wielki rozmach. Co prawda, opieranie się na zagranicznych kredytach nie skończyło się dobrze, ale najważniejsze, że efekt został osiągnięty: doszło do chwilowego wzrostu stopy życiowej Polaków. Czasy się zmieniły, ale hasło jakby pozostało... Tylko już nie globalnie, a lokalnie... w sensie małych ojczyzn, a konkretnie miast czy miasteczek. Wszakże każdemu włodarzowi zależy, żeby na terenie, na którym pełni władzę, wszystkim żyło się dobrze, a i sama miejscowość się rozwijała. Już nie prezydent czy burmistrz decydują, co jest potrzebne mieszkańcom. To właśnie autochtonów pyta się o zdanie. I nie ma tu miejsca na żarty w rodzaju: „jeśli władza twierdzi, że chce naszego dobra, to należy je dobrze schować”. Naprzeciw mieszkańcom postanowiły wyjść władze Siedlec. W związku z trwającą właśnie aktualizacją programu rewitalizacji miasta postanowiono zapytać siedlczan, jak im się żyje.
5/2021 (1331) 2021-02-03
Dominująca od pewnego czasu na naszych ulicach i w mediach społecznościowych wulgarność stała się nader dojmującym i dla wielu nie do przeskoczenia problemem społecznym. Najczęściej zadawanym pytaniem jest kwestia pochodzenia tego typu zachowań.

Skąd w naszej przestrzeni publicznej i w ogóle w społecznie akceptowalnych poczynaniach pojawiła się właśnie ona? Co przeoczyliśmy albo nad czym nie zapanowaliśmy? Czy jest to jakiś znak czasów, które nadchodzą, czy też symptom dekadencji i degrengolady mijającej cywilizacji? Niezależnie od odpowiedzi jedno wydaje się pewne: zachowania z pogranicza etyki i savoir-vivre’u są najlepszym papierkiem lakmusowym stanu moralnego społeczeństwa i objawiają przed obserwatorami jego intelektualny poziom. Właściwym bowiem dla człowieka w jego rozwoju od najwcześniejszego dzieciństwa jest element naśladownictwa. Porzekadło, iż niedaleko pada jabłko od jabłoni, nie jest oceną rodzicieli, ale podkreśleniem właśnie tej prostej zasady, że latorośl odwzorowuje w swoim życiu zachowania, z którymi spotyka się w domu rodzinnym, dodatkowo rozwijając je i wzmacniając własnymi spostrzeżeniami oraz chęciami.
5/2021 (1331) 2021-02-03
Mały Książę, bohater powszechnie znanej książki Saint- Exupery’ego, podczas swojej wędrówki spotkał Kupca, który sprzedawał udoskonalone pigułki zaspokajające pragnienie.

Wystarczyło połknąć jedną na tydzień, aby nie chciało się pić. Zaintrygowanemu wynalazkiem małemu wędrowcowi Kupiec wytłumaczył, że to wielka oszczędność czasu - specjaliści wyliczyli bowiem, że pigułka pozwala zaoszczędzić tygodniowo aż 53 minuty. I można z tym zaoszczędzonym czasem robić, co się komu żywnie podoba. „Gdybym miał pięćdziesiąt trzy minuty czasu - powiedział sobie Mały Książę - poszedłbym powolutku w kierunku studni.” Od dawna nie chodzimy powolutku. W kierunku studni też nie. Tych zresztą w cywilizowanym świecie w zasadzie już nie ma. Co prawda, pozostały jakieś atrapy - ale bez kropli wody. I Kupiec już nie roznosi pigułek. Zbudował korporację, zatrudnił setki ludzi. Sam tylko nadzoruje. Ale wygląda na to, że ciągle przekonuje nas do zachwytu nad kolejnymi wynalazkami pozwalającymi zaoszczędzić kolejne minuty. Tylko co z tymi zaoszczędzonymi minutami zrobić?
4/2021 (1330) 2021-01-27
Zdawać by się mogło, iż słowa tekstu ballady Jacka Kaczmarskiego „Wróżba” są adekwatne do wszystkich czasów i wszelakich ustrojów społecznych.

Tłum, porwany słowami liderów, potrafi dokonywać rzeczy, które nie śniły się pojedynczym członkom zbiegowiska. Potrafi zaprzeczać własnym przekonaniom i wierzeniom, byle tylko znaleźć się w całości bez strachu przed wykluczeniem. Błysk quasi słoneczny wystarcza za hasło do spełniania każdego wezwania przywódców. Bez oglądania się na konsekwencje i nie doszukując się adekwatnych uzasadnień. Nie sposób jednak nie odnieść wrażenia, iż szczególnie w naszych czasach upadek myślenia i jakichkolwiek zwartych metod poznawania rzeczywistości przybrał na sile. Amok demosu, czyli ludu w systemie demokratycznym, na tyle wzbiera, iż połyka on jak pelikan każdą bzdurę i idiotyzm. Niestety, diagnoza ta dotyczy również tych, którzy winni na prawdzie opierać swoje działanie i na niej budować.