Komentarze
36/2020 (1310) 2020-09-02
Lokalizacja: bardzo urokliwa. W pobliżu jezioro, molo, amfiteatr. To powinno urzec potencjalnego inwestora. Nic, tylko kupić... więzienie w Ostródzie w województwie warmińsko-mazurskim.

Budynek jest zabytkowy, a przez kilkadziesiąt lat mieścił się tam areszt śledczy dla kobiet. Teraz ponadstuletnie więzienie zostało wystawione na sprzedaż. Władze liczą, że szybko uda się znaleźć kupca, bo gmach jest położony w pobliżu bulwaru i brzegu Jeziora Drwęckiego, czyli reprezentacyjnej, turystycznej części miasta. A więc i wiele pomysłów na biznes. Póki co, kilka dni temu podczas pierwszego przetargu jedyny chętny oferował za mało. Więzienie w atrakcyjnej części miasta? Brzmi bardzo znajomo. W Siedlcach co jakiś czas wraca temat „wyprowadzenia” zakładu karnego z centrum. Samorząd już kilka lat temu zabiegał o przeniesienie więzienia na obrzeża miasta, prowadząc w tej sprawie rozmowy m.in. z wojskiem. Później nadzieje zwolenników realizacji tego pomysłu rozpalił wiceminister sprawiedliwości, mówiąc o budowie nowych placówek penitencjarnych. O to, aby naciskać ministerstwo w sprawie umieszczenia w Siedlcach nowego zakładu karnego, apelowali nawet radni. Wkrótce okazało się, że wiceminister miał na myśli mniejsze zakłady karne. Z planów, aby budynek więzienia mógł służyć miastu w inny sposób, na razie nici. Ale zawsze można puścić wodze fantazji... Taki budynek to idealne miejsce na hotel.
35/2020 (1309) 2020-08-26
Nie jest spokojnie ostatnio w państwie polskim. Winę za zamieszanie można zwalać na wszystko: sytuację globalną, pogodę za oknem, działania obcych sił, biegunkę i cyklistów. Tymczasem najczęstszą przyczyną wszelkich zawirowań jesteśmy my sami. A właściwie nasza beztroska.

Płacz, jaki podnosimy, gdy w wyniku własnych działań dostajemy po łapach, jest dziecinadą i wyrazem niedorosłości. W zamierzchłej przeszłości uczono od małego, że planowanie polega nie tylko na wyznaczeniu sobie celów, ale także na rozpoznaniu wszelkich czynników, także i tych pobocznych, które mogą być niechcianymi przez nas konsekwencjami lub też mogą zniweczyć nasze zamiary. Dzisiaj jakoś o tym właśnie się nie myśli. Dlatego pozostaje często łkanie nad przewrotnością świata i czającymi się za każdym rogiem złymi ludźmi. Zamieszanie wokół odwołania ze stanowiska łódzkiego kuratora oświaty doskonale pokazuje ową nieudolność działań, choćby i cele były jak najwspanialsze. Minister Edukacji Narodowej, w ramach swoich uprawnień oraz na wniosek właściwego wojewody, odwołał ze stanowiska łódzkiego kuratora oświaty. I nie byłoby w tym żadnej sensacji, gdyby nie okoliczności, w których tego dokonał. Chodzi mianowicie o to, że w jednym ze swoich wystąpień ów urzędnik państwowy określił ideologię LGBT jako groźnego wirusa w naszej społeczności, być może groźniejszego niż koronawirus. Uruchomiło to lawinę nacisków na ministerstwo, by odwołać wspomnianego wyżej kuratora.
35/2020 (1309) 2020-08-26
Wszystko, co dzieje się wokół nas i czego każdego dnia doświadczamy, przekonuje, że udało nam się dożyć czasów ciekawych, momentami nawet aż nadto ciekawych.

Funkcjonujemy w rzeczywistości zaskakującej i zmiennej. Czasem te zaskoczenia i zmiany są śmieszne, przypominają do złudzenia scenki kabaretowego skeczu. Bywają jednak również i takie, które niepokoją, budzą nasze niedowierzanie, już bez uśmiechu w tle. Były w przeszłości ręce, które leczyły z telewizyjnego ekranu. Były też leczące oczy słynnego uzdrowiciela, który do przenikliwego spojrzenia dorzucał wyliczankę w języku rosyjskim. To wszystko już było, ale na leczące telefony przyszło nam trochę poczekać, najważniejsze jednak, że doczekać się udało. Mamy wreszcie ten niebywały komfort, że do lekarza już chodzić nie trzeba i nie trzeba poniewierać się po przychodniach i takich tam różnych poradniach. Teraz możemy sobie wygodnie, w ciepełku i spokoju domowego zacisza po prostu poczekać, aż lekarz sam do nas zadzwoni. Nie jesteśmy jeszcze wprawdzie na tym poziomie medycznego zaawansowania, na którym lekarz domyśli się, że stan naszego zdrowia telefonu wymaga. Tak dobrze jeszcze u nas nie jest. Musimy więc sami zgłosić zdrowotną potrzebę rozmowy, zapisać się w kolejkę i spokojnie poczekać.
34/2020 (1308) 2020-08-19
Gdyby wziąć pod uwagę współczesną wiedzę biologiczną lub też rozważania na temat „wielości płci kulturowych”, przedstawiony w tytule dylemat stałby się bezwartościowy. Jednakże zawarta w nim dychotomia dotyczy czegoś zupełnie innego.

To najbardziej podstawowy dylemat moralny. Kim mam być lub kim chcę być? Wilkiem czy psem? Jedno i drugie stworzenie posiada własną wartość i własne piękno. Najlepiej świadczą o tym nasze emocje, gdy z lubością głaszczemy domowego pupila lub też ze strachem myślimy o ewentualnym spotkaniu z panem leśnych kniei. Obie emocje zawierają znaczną dozę szacunku. A jednak wspomnienie „Ballady pozytywnej” Jacka Kaczmarskiego wyraźnie pokazuje różnicę pomiędzy oboma stworzeniami. To różnica pomiędzy wolnością i zaakceptowaną niewolą. Dylemat pomiędzy szyją bez obroży w permanentnej niepewności swojego losu a akceptacją łańcucha przy budzie z gwarancją pełnej miski. W tyle głowy majaczy pewna myśl, iż być może taki dylemat jest cokolwiek fałszywy, ale codzienność coraz bardziej przekonuje mnie, że zawarta w nim treść - prawdziwa.
34/2020 (1308) 2020-08-19
Nigdy nie byłam na koncercie Ewy Demarczyk, nie słuchałam jej na żywo. A jednak w moim sercu i w mojej głowie zajmowała - i ciągle zajmuje - niezwykle ważne miejsce.

To dla niej dawno temu zrezygnowałam z ważnych zajęć na uczelni, kiedy przez okno tramwaju, w peryferyjnej księgarni dostrzegłam znajomą grafikę. Za ostatnie pieniądze kupiłam wydaną przez radziecką Melodię płytę z piosenkami skomponowanymi przez Zygmunta Koniecznego. To nic, że nie miałam gramofonu. Pamiętałam porzekadło, że kto ma bat, i konia sobie kupi. Przez kolejne dni wypożyczałam na godziny płytę posiadaczom wspomnianego sprzętu, a oni oddawali mi na godziny gramofon. Tym sposobem akademik miał zapewniony koncert Czarnego Anioła. Godzinami też ćwiczyliśmy - zupełnie dziś zapomniane, a i wtedy wychodzące już z użytku - jej przedniojęzykowo-zębowe „l”. Dziewczyny - na wzór pieśniarki - podkreślały oko grubą kreską. Dodać należy, że wizerunek miała Ewa Demarczyk przemyślany: mocny makijaż, czarna, prosta sukienka, oszczędna gestykulacja. I to, co nie do podrobienia, i co tworzy osobowość: mimika, dykcja, głos, interpretacja.
33/2020 (1307) 2020-08-12
Wypadki ostatnich tygodni związane z zatrzymaniem Michała Sz., w niektórych kręgach popularnie nazywanego Margot, spowodowały nagłe zainteresowanie się tematyką LGBT+∞, a szczególnie przyczyną tak gwałtownego i idiotycznie zorganizowanego jej zaistnienia w przestrzeni publicznej.

Niektóre redakcje przepraszają, że o zatrzymanym pisały, używając czasowników i rzeczowników w rodzaju męskim. Ja nie widzę takiej potrzeby. Jak dotąd w świetle prawa polskiego nie dokonał on formalnej zmiany płci, zatem zgodnie z polskim prawodawstwem jest mężczyzną. Odnośnie tego, co on czuje w duszy, to przypominam, że poczucie niewinności subiektywnie odczuwane w sercu każdego skazańca nie zmienia w Polsce wyroków sądowych, ani subiektywne przekonanie o własnym wykształceniu nie przemienia cudownie wyników egzaminów ósmoklasisty lub maturalnych. Dokonywane przez niezliczone autorytety i mieniących się za autorytety analizy przyczyn nagłego i gwałtownego zaistnienia wyżej wymienionej tematyki zazwyczaj oscylują pomiędzy doraźnym interesem politycznym stronnictw ciągle przegranych oraz przekonywaniem, iż mamy do czynienia z nieustannie odrastającą głową marksistowskiej hydry. Przyznam się, że ta argumentacja nie do końca mnie przekonuje. Przede wszystkim dlatego, że historia nie lubi się powtarzać, a jeśli już powraca, to jako farsa.
33/2020 (1307) 2020-08-12
Ot, i się porobiło! Prezes Radia Nowy Świat zrezygnował ze swojej funkcji. Ale po kolei. Radio Nowy Świat zaistniało wtedy, gdy pracownicy Trójki poczuli się szykanowani przez „pisowski reżim” w związku z zamieszaniem wokół piosenki Kazika „Twój ból jest lepszy niż mój”.

< Na znak protestu przeciw cenzurze postanowili szczerze się oburzyć, zostawić Trójkę i powołać do życia na wskroś własne radio. Niezależne od wszelakich nacisków i wpływów. Radio Nowy Świat. A ponieważ firmował je swoją twarzą Wojciech Mann, znalazła się też grupa oddanych słuchaczy deklarujących zasilanie konta rozgłośni. Właśnie to nowe i niezależne radio się zapędziło i - o zgrozo! - „gwiazdę” ostatnich dni, wojującego działacza LGBT, czyli mężczyznę Michała Sz. nazwało Michałem Sz, bo tak ma ten człowiek w papierach. Problem w tym, że Michał Sz. jest osobą niebinarną, czyli - jak mówią wtajemniczeni - „może się identyfikować jako przedstawiciel jednej, dwóch lub więcej płci”. Póki co Michał Sz. identyfikuje się jako kobieta. I każe się nazywać Margot. Nie jakoś tam zaściankowo: Małgośka, tylko światowo: Margot. Tenże/taże Margot został/a za swoje chuligańskie występki zatrzymany/a przez policję, co wzbudziło szczere współczucie i chęć wyzwolenia go z reżimu przez grono współtowarzyszy/szki oraz idących z duchem czasu celebrytów tudzież niezależnych dziennikarzy, których top zaklepało sobie właśnie Radio Nowy Świat.
32/2020 (1306) 2020-08-05
Zapewne niektórzy z czytelników pamiętają słynny już wykład Aleksandra Kwaśniewskiego w Kijowie, w czasie którego były prezydent, dość skutecznie walcząc z siłą grawitacji, objaśniał zgromadzonym studentom tajniki dobrego wychowania.

Pomijając domysły części polskiej braci dziennikarskiej na temat diety, a zwłaszcza napojów, które przed wystąpieniem zażywał, należy wspomnieć i pochwalić doskonałą znajomość języka francuskiego, a zwłaszcza powstrzymanie się przed skonfundowaniem części słuchaczy, którzy tego języka cokolwiek „nie panimali”. Można by rzec, iż nasz były prezydent wykazał się ogromną kulturą osobistą. Wydaje się jednak, że część polskiej elity politycznej owej lekcji jakoś nie wykorzystała. Początek mijającego tygodnia zdominowała debata w mediach na temat obecności lub nie na uroczystości zaprzysiężenia nowego (a raczej starego) prezydenta. Szczególnie w procederze odmawiania pojawienia się na tej uroczystości przodowali politycy związani z Platformą Obywatelską. Mnożone przez nich powody absencji mogły przyprawić o zawrót głowy. Owszem, od razu było można poznać, że nie o demonstrację sprzeciwu wobec dyktatorskich zapędów Jarosława Kaczyńskiego i kierowanej przezeń partii chodzi. Zasadniczym elementem tychże uzasadnień była nieprzetrawiona jeszcze frustracja po przegranych ósmych z rzędu wyborach.
32/2020 (1306) 2020-08-05
Trzeba uczciwie przyznać, że co jak co, ale „obywatelską postawę” udało się PiS-owi pośród „artystycznych elit” rozbudzić.

Do grona narzekających na głodowe emerytury, na brak możliwości rozwoju i najszerzej pojętej - nie tylko artystycznej - wolności dołączył Janusz Gajos. Aktor znany i ceniony, dla wielu przede wszystkim niezapomniany Janek z „Czterech pancernych i psa”. Tenże rozpoznawalny artysta z przyczyn zapewne obywatelskich odniósł się był w wywiadzie do aktualnej sytuacji politycznej. Jak przystało na człowieka wyżyn, ostro skrytykował istniejący stan rzeczy. „Mały człowiek jednym ruchem ręki podzielił nasz kraj i nas samych na dwie części... To jest zbrodnia, ponieważ znamy takie przykłady, takie pociągnięcia z historii. Tak powstawało to, co się później nazwało hitleryzmem” - zawyrokował. Nie trzeba ani nikomu objaśniać, ani nikogo przekonywać, że mianem małego człowieka określił Gajos prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, który, według aktora, jest ucieleśnieniem nie tylko politycznego zła. Do żadnej z elitarnych głów nie wdarła się myśl o zareagowaniu na te paskudne Gajosowe słowa, dopóki europosłanka Beata Mazurek nie oceniła ich jako „insynuacji prostaka”.
31/2020 (1305) 2020-07-29
Letnia kanikuła sprzyja zbliżaniu się ludzi do siebie. Nie jest to zbyt wskazane w dobie pandemii, lecz raczej nieuniknione.

Leniwość czasu letniej spiekoty (wszak niedawno słupki termometrów sięgały powyżej 30ºC) czyni nas bardziej wylewnymi, gdyż spoczywający na plaży obok lub też siedzący na ławeczce w parku rodak poszukuje możliwości wymiany poglądów czy też po prostu rozmowy. Doświadczyłem tego całkiem niedawno, gdy - przebywając w jednej z polskich miejscowości wypoczynkowych - zasiadłem sobie na ławeczce parkowej, by dokonać przeglądu codziennej prasy. Mam taki zwyczaj utrwalony przez lata licealne i studenckie. Zainteresował się moimi poczynaniami pewien miły staruszek siedzący na ławeczce obok. W czasie swojej przemowy obsobaczył całą Zjednoczoną Prawicę, jej rząd i prezydenta elekta. Co więcej, okazało się, że sam prezydent USA, Donald Trump, jest skończonym idiotą. Gdy po dziesięciu minutach wpadł na pomysł złapania oddechu, zadałem mu pytanie o jakiś konkret będący podstawą jego przekonań. W odpowiedzi uzyskałem tylko drwinę, żebym sobie lepiej trochę poczytał, gdyż dla inteligentnych jest to całkowicie jasne.