Komentarze
11/2020 (1285) 2020-03-11
Drogi Czytelniku, szanse na to, że w Polsce zabije cię koronawirus, póki co są bliskie zeru.

Szybciej - czego oczywiście ani sobie, ani nikomu innemu nie życzę - potrąci nas na przejściu dla pieszych rozpędzony samochód (za kierownicą, którego zasiada współczesny szofer z telefonem przy uchu), dopadnie zawał, wylew, nowotwór, udar albo zupełnie coś innego, co spowoduje, że bez żadnego piśnięcia będziemy musieli dołączyć do grona ludzi niezastąpionych, których i tak pełne są już cmentarne kwatery na całym globie. Śmierć (a jak dodawał jeden z ojców założycieli Stanów Zjednoczonych - Benjamin Franklin, także i podatki) są jedynymi pewnymi rzeczami na tym świecie. O ile jednak od płacenia podatków niektórym udaje się jakoś uciec, o tyle umrą wszyscy, co do jednego. Śmierć jest chyba najbardziej demokratyczną instytucją ze wszystkich dotychczas znanych ludzkości, bowiem wcześniej czy później tak samo upomni się o prezydenta, premiera, szefa partii, aktora, gwiazdę telewizyjną, murarza, inteligenta, biedaka, bogacza, kierowcę z telefonem przy głowie, a także i mnie, nieudolnego pismaka.
10/2020 (1284) 2020-03-04
Całkiem niedawno podnoszono na poważnie argument przeciwko polskiej rzeczywistości politycznej, iż podziały polityczne sięgnęły wnętrza polskich rodzin, rozrywając nawet wspólnotę świątecznych stołów i spotkań rodzinnych.

Polaryzacja społeczna miała być tak wielka, że w rodzinach nie podawano sobie dłoni, odmawiano prawa do zasiadania przy wspólnym stole etc. Być może i takie przypadki miały miejsce. Krewkość natury niektórych naszych rodaków jest dość znana chociażby z polskiej literatury. Z drugiej zaś strony trudno spokojnie rozmawiać, gdy dostrzega się to, co dzieje się w polskiej przestrzeni publicznej, a niecenzuralne słowa cisną się same na usta. Biorąc pod uwagę mój stan życiowy, nie powinienem tego pochwalać. Z drugiej zaś strony wspomnienie działań chociażby św. o. Pio wobec niektórych penitentów, kopniakiem „odwodzącego” od konfesjonału tych, którzy nie chcieli żałować za swoje grzechy, pozwala mi z pewną dozą nadziei jakoś uzasadnić i te słowa powszechnie uznawane za niecenzuralne. Szczególnie wówczas, gdy z narodu robi się durnia.
10/2020 (1284) 2020-03-04
Dwoje biologów: Colin M. Wright i Emma N. Hilton popełniło właśnie artykuł „Niebezpieczne kwestionowanie płci”. Piszą tam, że „Ludzka anatomia reprodukcyjna jest jednoznacznie męska lub kobieca w chwili urodzenia w ponad 99,98% przypadków”.

I że „U ludzi nie istnieje trzeci typ komórek płciowych, dlatego nie ma spektrum płci ani dodatkowych płci oprócz mężczyzn i kobiet. Płeć jest binarna”. W ramach argumentacji przywołują stanowisko Amerykańskiego Kolegium Pediatrów, które uzgodniło, że zaburzenia rozwoju płci są niezwykle rzadkie, „medycznie zidentyfikowane jako odchylenia od seksualnej binarnej normy i słusznie są uznawane za zaburzenia modelu ludzkiego”. Co ni mniej, ni więcej, tylko oznacza, że transseksualiści to żaden dowód na istnienie trzeciej płci. Tej „społeczno-kulturowej”. Mało tego, wspomniani na wstępnie biolodzy dowodzą, że płeć to nie jest „konstrukt społeczny”, gender zaś uznają za „niebezpieczny i antynaukowy trend w kierunku całkowitego zakwestionowania płci biologicznej”. Skierowany przez nich apel o obronę prawdy na temat płci człowieka spotkał się z wieloma pozytywnymi komentarzami, potwierdzającymi, że uznanie i forsowanie „trzeciej płci” to niebezpieczny eksperyment społeczny.
9/2020 (1283) 2020-02-26
Tytuł niniejszego felietonu może brzmieć w przybliżeniu jak hasło kampanii wyborczej każdej dzisiejszej partii. Bo któraż z nich tego nie proponuje swoim zwolennikom i która nie przedstawia się w ten sposób niezdecydowanym?

W gruncie rzeczy wszystkie programy wyborcze są odzwierciedleniem tego właśnie hasła. Problem jednakże w tym, że taki „program wyborczy” sformułował blisko 2 tys. lat temu… diabeł. Jak sprawny spin doktor wziął swój „ewentualny elektorat”, czyli Jezusa po pustynnym poście, i rozwijał przed nim wizję ewentualnych korzyści wynikających z poparcia elekcyjnego. Ewangeliści i późniejsi teolodzy bez większego problemu zakwalifikowali te jego działania do kategorii kłamstwa. Nie miał on bowiem takiej siły i prerogatyw, by zrealizować swoje obietnice. A jednak parł mimo to ze swoją propagandą bez żadnej żenady. Oczywiście, pokrewieństwo czy nawet podobieństwo dzisiejszych polityków maści wszelakiej z szatanem nie jest ani oczywiste, ani też bezpośrednio możliwe. To dość odległa analogia. Tamte wydarzenia łączą się jednak dość ściśle w osobie wyborcy. To on ma dokonać wyboru w oparciu o przedstawione propozycje i własny sąd sumienia.
9/2020 (1283) 2020-02-26
W zasadzie to jakoś tak spontanicznie wyszło. Rano zadzwonił szwagier. „Dziś zapusty, wtorek tłusty…” poinformował. Żadne biesiadowanie mi się nie uśmiechało, ale szwagier zapewnił, że wszystko pod kontrolą i że nic nie muszę.

Przynajmniej w kwestii zapustnego menu. I trzeba przyznać, że zobowiązania dotrzymał. Na stole pojawiły się i ryba po grecku, i ryba po japońsku, i ruskie pierogi, i francuskie ciasto. Tylko rzetelnie posypane cukrem pudrem faworki były ojczyste, polskie, chociaż szwagier, który do imprezy wszechstronnie się przygotował, uraczył nas wykładem, że faworki to - poza polską - także tradycja litewska i niemiecka. Konkludując powyższe, szwagierka podkreśliła, że mamy europejskie menu, znaczy jesteśmy Europejczykami. Wtedy szwagier zauważył, że, jego zdaniem, to przynajmniej Rosja i Japonia nie do końca europejskie są. Na co znowu szwagierka, że to tylko kwestia czasu. Ciszę, jaka po tej rewelacji zapadła, przerwało pojawienie się na stole dań mięsnych, wśród których brylowały swojskie: wątróbka, żeberka i delikatny móżdżek. Za przystawkę robiły zimne nóżki.
8/2020 (1282) 2020-02-20
Analiza stanu intelektualnego społeczeństwa, dokonana swego czasu przez królewskiego błazna Stańczyka, której ostatecznym wynikiem było twierdzenie o powszechności przekonania ówczesnych ludzi o znajomości dogłębnej spraw medycznych, dzisiaj wyglądałaby zupełnie inaczej.

Otóż musiałby on stwierdzić po prostu, że wszyscy ludzie znają się dosłownie na wszystkim. Łatwość wypowiadania dzisiaj ocen o wszelakich sprawach dziejących się współcześnie, zawierająca się (by zacytować klasyka) pomiędzy zagadnieniami teologicznymi i leczeniem dziegciem, zyskała na mocy dzięki całkowitemu zapomnieniu o przaśnej logice i rzetelności przemyśleń. Jedyną bowiem argumentacją jest stwierdzenie, że ostatecznie „ja tak uważam”, bo w końcu coś tam czytałem. Zawodnik, przyparty do muru prostymi pytaniami o autorów owych lektur, ich kompetencje w danej dziedzinie czy też po prostu przybity analizą logiczną jego własnej wypowiedzi najnormalniej w świecie salwuje się ucieczką intelektualną, przy okazji besztając stawiającego pytania i wyzywając go od zawistników, wsteczników, ciemnego ludu etc. Sztuka debaty zniknęła po prostu, gdyż celem podstawowym nie jest już dążenie do prawdy, ale zwykła chęć zwyciężenia konkurenta i postawienia na swoim, nawet jeśli jest to najgłupsza rzecz w świecie.
8/2020 (1282) 2020-02-20
To był naprawdę przyzwoity, siedlecki i walentynkowy koncert. Widownia wypełniona do ostatniego miejsca, młodzi, utalentowani muzycy, ciekawy repertuar.

No i ten najważniejszy - powszechnie znany od paru miesięcy i aspirujący do miana gwiazdy solista o pięknym głosie i z zadatkiem na charyzmę. Słowem - fajnie. Promujący swoją płytę wspomniany bohater wieczoru przywitał fanów podziękowaniem, że wybrali jego koncert, a nie premierę „Zenka”. W sumie… Ani ja, ani nikt z moich znajomych, a podejrzewam, że w ogóle nikt, kto na ten występ przyszedł, nawet nie rozważał kwestii takiego wyboru. Zresztą, jeśli nawet - to był on oczywisty. A jednak… Koncertujący kandydat na (naprawdę jasną) gwiazdę próbował - co wcale nie było takie łatwe - rozruszać wygodnie posadowioną na krzesłach publikę. I - zdaje się - w tym celu, a może też w ramach choćby krótkiego wytchnienia, zechciał był zajmować widownię ciekawymi historyjkami. Jedna z tych historyjek wydała mi się (a wiem, że nie tylko mnie) aż za bardzo ciekawa. Albo może lepiej - za daleko odjechana. Otóż wspominając swój kolędniczy występ w Wilnie, utalentowany bohater wieczoru nadmienił o przygodzie, która mu się tam przydarzyła.
7/2020 (1281) 2020-02-12
Jako człowiek niezbyt dobrze obeznany z jurysdykcją, jakiś czas temu zupełnie przestałem rozumieć, o co tak naprawdę chodzi w sporach między rządem a Sądem Najwyższym.

Ale jak się okazuje, taki sam problem mają także osoby - mówiąc kolokwialnie - otrzaskane z tematem z racji wykonywanych zawodów i piastowanych funkcji. Z jednej strony słyszymy, że prowadzone reformy mają na celu poprawę jakości i efektywności orzecznictwa, oczyszczenie środowiska z czarnych owiec czy wreszcie doprowadzenie do stanu, w którym tzw. nadzwyczajna kasta nie będzie stała ponad prawem. Z drugiej - wielu sędziów ze skomplikowaną przeszłością z otwartymi ramionami jest przyjmowanych w szeregi niektórych organów władzy sądowniczej, a niezawisły system prawny staje się z dnia na dzień coraz mniej logiczny i nieprzejrzysty. No bo ilu rodaków ma dziś pojęcie, który z sądów jest tym legalnie funkcjonującym i orzekającym zgodne z prawem, skoro jeden organ sądowy nie respektuje postanowień innego, uznając go za nielegislacyjny?
7/2020 (1281) 2020-02-12
„I nie miłować ciężko, i miłować/ Nędzna pociecha, gdy żądzą zwiedzione/ Myśli cukrują nazbyt rzeczy one,/ Które i mienić, i muszą się psować” - pisał (wstrząśnięty?) poeta. I co z tego, że dawno? Znam takich, którzy i dziś się pod tymi słowami obiema rękami podpiszą.

Najpierw wręcz desperacko szukali. Głównie dlatego, że „życie bez miłości to jak ryba bez ości”. Znaleźli. Oj, jacy byli szczęśliwi. Albo i więcej niż oj. Może nawet jakieś całe o-jo-jo-joj. Wszędzie razem, wszystko nasze, serca wspólnym rytmem biją… Niby że czasu nie liczą, ale jednak spostrzegli, jak szybciutko mija. Więc żeby czas przechytrzyć, ślubują. Serdecznie i szczerze, z caluśkiego serca. Dla jeszcze większego szczęścia pojawił się nowy człowiek. Człowieczek. Potem może drugi, albo nawet trzeci… Noce niekoniecznie już się kojarzą z księżycem, raczej z niedospaniem, a i sama miłość ma tyle z księżycem wspólnego, że po pełni - ubywa. Ale spoko. Jest co jeść i gdzie mieszkać. Z dziećmi też w porządku, a jak je dziadkowie zechcą wziąć do siebie, to i prawie romantyczny wieczór można zorganizować.
6/2020 (1280) 2020-02-05
Cukier krzepi... Ale i powoduje choroby. Tymczasem zjadamy go kilkadziesiąt kilogramów rocznie. Ma to zmienić tzw. cukrowy podatek. Od kwietnia dodatkowa opłata zostanie nałożona na napoje z dodatkiem „substancji o właściwościach słodzących”, czyli w skrócie: na słodkie napoje gazowane, nektary i soki.

Za każdy litr dosładzanego napoju producenci zapłacą dodatkowo 50 gr. To inicjatywa ministerstwa zdrowia, które chce w ten sposób walczyć z plagą otyłości. A dane jej dotyczące są zatrważające. Podobno sześciu na dziesięciu dorosłych rodaków ma nadwagę, a co czwarty cierpi na otyłość.