Komentarze
20/2020 (1294) 2020-05-13
„Promocja - najlepsza oferta! Gwarantowany sukces!” - to nie reklama supermarketu czy spot promocyjny wchodzącego na rynek produktu.

Takie hasło znajduje się na stronie internetowej kijowskiej kliniki BioTexCom, definiującej się jako Centrum Reprodukcji Ludzkiej, gdzie można legalnie kupić dziecko. W klinice zamawia się dziecko, które urodzi zastępcza matka. Najwięcej przyjeżdża Włochów. Nie stać ich na amerykańskie surogatki, ale nie brakuje też Francuzów, Holendrów, Niemców. Cena - od 9,9 tys. euro „za sztukę”. W rzeczywistości jest dużo drożej - choć też znacznie taniej niż np. w kalifornijskiej agencji Growing Generations (klienci to m.in. Elton John, Sarah Jessika Parker), oferującej swoje usługi przede wszystkim parom homoseksualnym. Tutaj za „usługę” trzeba zapłacić od 130 tys. dolarów w górę, w zależności od „opcji” (jak w salonie samochodowym). Zazwyczaj agencje proponują też potencjalnym rodzicom pakiet „All Inclusive Economy” (w Kijowie to tylko 29 tys. euro), w który wliczone są koszty podróży, wynajem mieszkania, tłumacz, koszty prawne itp. Taniej jest w Indiach i Nepalu (od 20 tys. dolarów z dziecko). Potęgą w nowej „branży” staje się Kambodża - przyjeżdżają do niej głównie bogaci Australijczycy. Z kolei Ukraina (europejski lider w surogacji) gwarantuje, że „towar” będzie biały.
19/2020 (1293) 2020-05-06
W nauczaniu papieża Franciszka swego czasu pojawił się wątek III wojny światowej. Ojciec św. określał w ten sposób działania ekonomiczno-społeczne, które niszczyły godność człowieka oraz deprecjonowały wszelkie próby jej ratowania.

Oczywiście, znany z nastawienia bliskiego doczesności papież koncentrował się przede wszystkim na sferze ekologiczno-socjalnej, ale jak w każdej intuicji, także i w tej odnaleźć można pewną myśl głębszą. Obserwując chociażby dzisiejszą rzeczywistość polityczno- społeczną w naszym kraju nie sposób nie odnieść wrażenia, iż język debaty politycznej, a szczególnie jego odzwierciedlenie w przestrzeni medialnej, jako żywo przypomina język wojenno- rywalizacyjny. Wciskani jesteśmy w ściśle dychotomiczny podział, zawarty w parach wyrażeń, np. zwycięstwo opozycji - przegrana opozycji, zwycięstwo rządzących - porażka rządzących, wygrana Kościoła - porażka Kościoła itp. Problem w tym, że zazwyczaj te pary wyrażeń opisują tę samą rzeczywistość i to równocześnie. Biorąc pod uwagę przaśną logikę dwuwartościową należałoby stwierdzić, iż z dwóch zdań sprzecznych jedno i tylko jedno jest prawdziwe. Oznaczałoby to, iż przynajmniej w jednym przypadku mamy do czynienia ze zwykłym kłamstwem.
19/2020 (1293) 2020-05-06
Podobno już nigdy nic nie będzie tak samo. Mędrcy z najróżniejszych dziedzin życia prześcigają się w pisaniu najczarniejszych scenariuszy, jakie czekają ludzkość w najbliższych tygodniach. A do tego jeszcze ta susza...

No cóż, jak tak dalej pójdzie, to przyjdzie nam umrzeć na COVID-19 albo skonać z głodu. Wciąż trafiam na wypowiedzi różnych socjologów, ekonomistów, psychologów, no i oczywiście polityków, którzy twierdzą, że po największym eksperymencie społecznym w historii ludzkości, jaki dokonuje się właśnie na naszych oczach, wszystko będzie ewoluować. To właśnie przez pandemię mają zmienić się nasze hierarchie wartości i priorytety, a także stosunek do bliźnich oraz otaczającego świata. Wszyscy spodziewają się mega przemian społecznych, ideologicznych, kulturowych, a zwłaszcza politycznych, wszak - jak twierdzą ci, którzy prowadzą nas przez czerwone morze chińskiej zarazy - w żadnym państwie nie da się już żyć i rządzić jak dotychczas. Katalog pandemicznych proroctw i przepowiedni puchnie, a większość tych wyssanych z palca wyroczni coraz częściej zaczyna odbierać ludziom rozum.
18/2020 (1292) 2020-04-29
W polskiej polityce ostatnimi czasy niesłychanie wrze wokół sprawy nadchodzących wyborów prezydenckich. W debatę nad ich przeprowadzeniem czy też odsunięciem w czasie włączają się coraz to liczniejsze instytucje, gremia, organizacje etc.

Debata nad elekcją w czasie zarazy rozpłomienia głowy nie tylko polityków, ale i zwykłych obywateli. Nawet instytucje kościelne i poszczególni hierarchowie wypowiadają w tej kwestii swoje zdanie, nie mówiąc już o szeregowych księżach i osobach świeckich. Niektórzy czynią to w sposób niezwykle prostacki (chodzi mi o felietonistów, dziennikarzy czy polityków), inni w ostrożnościach silą się na finezję słowną, a inni wreszcie swoje wystąpienia poprzedzają szumnymi zapowiedziami i głosami heroldów, wieszczących wiekopomne wypowiedzi. Do tej ostatniej grupy należy zaliczyć Donalda Tuska, którego czterominutowy filmik internetowy ogłaszany był w mediach już kilka dni przed „premierą” jako wystąpienie na miarę zbawcy narodu. Przyznam się, że wysłuchawszy go, doszedłem do wniosku i prawdą jest polskie powiedzenie, iż góra urodziła mysz. Ale po kolei, gdyż łatwo popaść w felietonistyczne zacięcie krytykanckie.
18/2020 (1292) 2020-04-29
Na początku były ambitne plany... Obejrzeć kinowe hity i zaległe seriale, przeczytać książki piętrzące się na półkach. Być może poświęcić czas na naukę online jakiegoś języka... Zacząć lepiej jeść i gotować zdrowe, zbilansowane posiłki.

A już na pewno zadbać o swój wygląd: poranna gimnastyka, maseczki na twarz i maski na włosy. No i do tego domowe porządki. Na pierwszy ogień niedomykająca się szafa i porządkowanie ubrań metodą eliminacji. Cała przygotowana pieczołowicie strategia. Kiedy, jak nie teraz? Akcja „zostań w domu” daje tyle możliwości. Przy okazji można przysłużyć się ludzkości. Bo, jak podkreślano na portalach społecznościowych: „To pierwszy raz w historii, kiedy możesz uratować świat, siedząc w domu. Nie zepsuj tego”. Nie powiem, żebym z powodu tej izolacji jakoś specjalnie cierpiała. Dla mnie, raczej introwertyczki, która lubi spędzać czas na kanapie, a nie gwarnych spotkaniach, domowa kwarantanna to jak większość dni w roku. Spędzanie czasu w czterech ścianach? Nie ma nic lepszego. Tyle że tym razem miało być ambitniej. Niestety, cały misternie przygotowany plan legł w gruzach. Każdy dzień ma w sumie taki sam schemat: jedzenie, praca zdalna, jedzenie, snucie się po domu, jedzenie, spanie.
17/2020 (1291) 2020-04-22
Kilka dni temu zostałem zmuszony przez życie do tego, by - jak głosi ustawa - załatwić jedną z „niezbędnych spraw egzystencjalnych”. Mówiąc po ludzku, w kuchni skończyło się kilka produktów spożywczych i zaistniała nagła potrzeba wyjścia do sklepu.

Ponieważ na emitowanych w telewizji paskach wyczytałem, że ze względów bezpieczeństwa zakupy najbezpieczniej jest robić w dużych sklepach, postanowiłem udać się do najbliższego marketu. Po dotarciu na miejsce, uzbrojony w regulaminową maseczkę i rękawiczki, karnie ustawiłem się w kolejce przed drzwiami, opierając się o wózek, który wcześniej personel placówki pokropił jakimś płynem. Za chwilę w bezpiecznej odległości stanął za mną mężczyzna w średnim wieku. Po kilkunastu minutach, kiedy kolejka posunęła się o ledwie parę metrów, zirytowany pan wpadł w furię. Najpierw z grubej rury dostało się tym, którzy byli wewnątrz sklepu, a następnie wszystkim kolejkowiczom, co to „robią k… tłok i zamiast siedzieć na d… w domach, bez sensu zap… po ulicach”.
17/2020 (1291) 2020-04-22
To nam się porobiło… Można tak powiedzieć patrząc na wszystko, co dzieje się dookoła. Nie warto udawać, że nic takiego, bo największy nawet optymista nie zechce w to uwierzyć.

Szkolna rzeczywistość też stanęła na głowie, a w tej pozycji trudno odnaleźć się właściwie wszystkim, którzy przywykli w niej, w miarę ustabilizowanie, funkcjonować. Szkolne korytarze straszą smutną i cichą pustką. Już od ponad miesiąca tej ciszy nie mąci dźwięk dzwonka i hałas przerwy. Nie ma uczniów, nauczycieli. Po prostu: z określonych powodów nie ma takiej szkoły, do której przez całe lata przywykaliśmy. Wiele reform udało nam się przez te lata szczęśliwie przeżyć, ale żadna z nich nie była tak zaskakująca i nieprzewidywalna, jak ta, którą zafundowała nam nagle natura, burząc przy okazji pewien utrwalony porządek: ucznia w szkolnej ławce i nauczyciela przy szkolnej tablicy. Teraz i jedni, i drudzy tworzą nową szkolną rzeczywistość w swoich domach. Pojawiło się nowe wyzwanie: nauczanie zdalne. Z nowościami najczęściej jest tak, że podchodzimy do nich z rezerwą i obawą.
16/2020 (1290) 2020-04-15
„Czy mogę...?” - od tych słów najczęściej zaczynają się pytania dotyczące ograniczeń wprowadzonych w związku z epidemią koronawirusa.

Chociaż generalnie w stwierdzeniu „zostań w domu”, powtarzanym codziennie jak mantrę, zawiera się wszystko, co nam wolno. Wystarczy tylko zastanowić się, czy to, co chcemy zrobić, to niezbędna czynność do zaspokojenia codziennych potrzeb. Z ostatniej chwili: wymiana opon z zimowych na letnie do nich należy. Nasze codzienne funkcjonowanie zmieniło się o 180 stopni. Kolejki przed sklepami przypominające epokę słusznie minioną czy sprzedawcy obsługujący nas w rękawiczkach i maseczkach nikogo już nie dziwią. Opustoszałe miasta, minimalny ruch samochodowy, czyli sceny znane do tej pory z literatury science fiction albo apokaliptycznych filmów, stały się naszą codziennością. Najbardziej uprzywilejowaną warstwą społeczną są dziś posiadacze psów. W sumie to dziwne, że jeszcze nie wpadli na pomysł zrobienia interesu na wypożyczaniu swoich czworonogów na spacery za drobną opłatą.
16/2020 (1290) 2020-04-15
Sondaże - jeśli im wierzyć - wskazują, że nawet ludzie (delikatnie rzecz ujmując) letni w wierze, dzielą się w Wigilię opłatkiem, a w wielkanocny poranek święconym.

Toteż nic dziwnego, że kiedy koronawirus nakazał siedzenie w domach, a kościoły dla zgromadzeń większych niż pięcioosobowe pozamykał, nie tylko najwierniejsi z wiernych zaczęli przemyśliwać, jak by w tym stanie rzeczy zawartość wielkanocnego koszyczka poświęcić. Jak wielowiekowej tradycji zadość zdołać uczynić. Dla opanowania sytuacji Episkopat nie tylko zasugerował święcenie pokarmów w domu, przez kogoś z rodziny, ale opublikował też formułę i treść domowego błogosławieństwa. A nawet zachęcił do pochwalenia się święconym w społecznościowych mediach. Nie wszystkim jednak takie rozwiązania były - nomen omen - w smak.
15/2020 (1289) 2020-04-08
W Jego przypadku wszystko zdawało się być przesądzone. Skazany, obity, wyszydzony, pozbawiony godności, zabity i pogrzebany. Koniec i kropka. Zero możliwego ruchu. Kalkulacja na zimno przeprowadzona zdawała się dawać jednoznaczny wynik.

Nic już się nie wydarzy. A jednak… Ludzkie plany zawiodły, człowiecze kalkulacje dały nielogiczny wynik, mędrcy się zdumieli, a uczeni w Piśmie wpadli we wściekłość i zaczęli prześladować Jego uczniów. Krzyk, obelga, szyderstwo, drwina, oskarżenia, różne rodzaje tortur i zadawania śmierci stały się codzienną bronią do zadawania bólu Jego Mistycznemu Ciału. Świat przecież nie może się mylić. A jeśli się myli, tym gorzej dla tych, którzy pod wiatr dziejowych konieczności. Czym się przed tym bronić? Czy ruszyć z podobnym orężem przeciw tym, którym winno się nieść Dobrą Nowinę? Czy też może jak stado baranów wśród radosnego pobekiwania dać się spokojnie zaszlachtować, bo to piękne i romantyczne, a i nagroda zdaje się być niezgorsza? A może podać łapkę światu i iść z nim pod rękę jak dobrzy przyjaciele po długiej i niepotrzebnej rozłące blisko 2 tys. lat?