Komentarze
42/2019 (1265) 2019-10-16
Radość z wyjątkowo wysokiej frekwencji w przeprowadzonych w minioną niedzielę wyborach parlamentarnych nie wszystkim się udzieliła. „I z czego ta opozycja tak się cieszy? PiS będzie nadal rządził. Znowu połowa Polaków została w domu, a doły wybrały 500+.

Przechodzę na emigrację wewnętrzną” - zademonstrowała swoją postawę pisarka Maria Nurowska, znana głównie z tego, że nienawidzi PiS. Ale że nie samą nienawiścią pisarka Nurowska żyje, to już przed wyborami wyraziła swoją miłość do Lewicy i KO, które to ugrupowania uznała za gwarantów powrotu Polski do normalności oraz do Europy. „Nie wyobrażam sobie kolejnej wygranej Kaczyńskiego” - dramatyzowała, jak na artystkę przystało. Przy czym nieustannie wszem wobec i każdemu z osobna starała się i stara przekazać informację, że Kaczyński okłamuje swoich wyborów. Jej zdaniem idzie mu to wyjątkowo łatwo, gdyż „to są ludzie w większości niewykształceni, nie potrafią ocenić rzeczywistości takiej, jaka ona jest. My, trzeźwo myślący, jesteśmy za nich odpowiedzialni, bo obudzą się, kiedy będzie za późno” - stwierdziła pisarka. I to się nazywa postawa! W ogóle się artystyczna brać ostatnimi wyborami okrutnie jakoś przejęła. Artystka Krystyna Janda - admiratorka wszelakich inności i różnorodności - udostępniła na swoim Facebooku grafikę, która wyborców PiS porównuje do prostytutek.
41/2019 (1264) 2019-10-09
Nadchodząca niedziela w naszym kraju rozpalona zostanie nie tylko powrotem (jak twierdzą synoptycy) gorącego słońca na jesiennym niebie. Spór polityczny przybiera coraz bardziej na sile, więc i elekcja październikowa zawierać będzie w sobie elementy quasi rewolucyjne.

Wydaje się, iż królami tegorocznej kampanii wyborczej zostały sondaże, które publikowane na potęgę miały dowodzić siły partii rządzącej lub też wzrostu znaczenia wspólnoty różnych ugrupowań zwierających szeregi tzw. anty-PiS. Nie sposób było nie zauważyć, iż gra się toczyła w przelicznikach o każdy mandat w izbie niższej naszego parlamentu. Być może jest to wynik niepewności, czy w senacie obecna koalicja będzie miała większość. Gdyby jej nie miała, proces legislacyjny z punktu widzenia obecnie sprawujących władzę byłby zagrożony w łatwości przeprowadzania własnych planów ustawodawczych. Dlatego posiadanie w sejmie większości pozwalającej odrzucać poprawki senackie wydawało się celem tegorocznej kampanii wyborczej. Co ciekawe, ten sam mechanizm pojawił się w przygotowaniach do rozpoczętego w tym tygodniu synodu biskupów w Rzymie, dotyczącego spraw misyjnych w Amazonii. Zdobycie większości głosów pozwalających na przeprowadzenie własnych planów zdominowało namysł teologiczny, a przekonania z natury raczej ideologicznej zaprzątnęły umysły śledzących to wydarzenie i samych uczestników obrad watykańskich.
41/2019 (1264) 2019-10-09
Ja tu mam skargi, proszę pana, na pana od lokatorów. Pan, proszę pana, puka. Pan, proszę pana, boruje. Pan, proszę pana, piłuje. (...) Kto się skarżył? A choćby pani Wagner. (...) Nie może spać po nocach” - dyscyplinował jednego z lokatorów gospodarz domu w serialu „Alternatywy 4”.

I nie przekonały go argumenty wynalazcy, że przecież pracuje w dzień. Wielbicielami Stanisława Anioła i jego metod utrzymywania porządku w bloku okazali się niewątpliwie członkowie rady nadzorczej krakowskiej spółdzielni „Podwawelska”. Wpadli bowiem na nietypowy pomysł walki z zakłócaniem spokoju. Mieszkańcom bloków należących do spółdzielni zakazano korzystania ze sprzętu AGD i remontowego po 19.00 w dni powszednie i po 16.00 w soboty. Każdy więc, kto bierze się za sprzątanie mieszkania wieczorem, będzie miał problem. Skąd takie restrykcje? Na wniosek samych mieszkańców, którzy skarżyli się na sąsiadów przykładowo wiercących tuż przed 22.00, a więc idealnie przed ustawowym zakazem zakłócania ciszy nocnej. W skrócie chodzi o to, żeby nie przeszkadzać tym, którzy chcą odpocząć. Nowy regulamin wywołał konsternację wśród tych mieszkańców osiedla, którzy lubią poszaleć z odkurzaczem w czasie trwania telewizyjnych serwisów informacyjnych albo nie chcą wyłączać pralki, kiedy chciałaby tego spółdzielnia.
40/2019 (1263) 2019-10-02
Do zakończenia kampanii wyborczej pozostał już przysłowiowy rzut beretem. No, wreszcie!

Przeciętnemu zjadaczowi chleba coraz trudniej jest połapać się, o co tak naprawdę chodzi wbijającym w nas uwodzicielski wzrok paniom czy też nieustępującym im wdziękiem panom, którzy właśnie zawiesili swoje facjaty na płotach, balkonach i słupach ogłoszeniowych. Trwające od kilkunastu tygodni wzajemne oblewanie się sokiem z warzyw, ochlapywanie lekko gazowaną, naturalnie barwioną „Trzaskowianką” z Wisły, oskarżenia o mowę nienawiści czy propagandowe, krasomówcze przemówienia liderów partii - przerywane po każdym przecinku oklaskami przywożonych autokarami lizusów - są już nie do zniesienia. Politycy zamknęli nas w szklanej bańce, do której niemal codziennie dorzucają nowe skandale, afery oraz noszące znamiona sensacji informacje. Dowolna medialna wzmianka niewygodna dla którejś ze stron od razu zostaje okrzyknięta hejtem czy fake newsem.
40/2019 (1263) 2019-10-02
Kiedy człowiek przeżyje lat przynajmniej troszkę więcej niż kilkanaście i spogląda na świat oczami obiektywnej mądrości, trudniej mu uwierzyć, że wszystko, co na tym świecie się dzieje, to tylko i wyłącznie dla jego dobra.

Zbyt wiele w tym współczesnym świecie pieniądza, który zbyt wiele dla zbyt wielu znaczy, żeby wierzyć. Zbyt wiele biznesów, biznesików, układów i układzików. I zdecydowanie zbyt wiele paradoksalnych zaprzeczeń. Dzisiaj na wszystkim i przede wszystkim trzeba zarobić, najlepiej zarobić jak najwięcej, a to nie zawsze daje się pogodzić z ideami, ideałami i filantropią. Tam, gdzie pieniądz jest celem najważniejszym miejsca na sentymenty zostaje bardzo niewiele. Właściwie tego miejsca nie ma wcale. Tam, gdzie pieniądz jest wartością nad inne wartości, nie ma też przypadków, a nawet jeżeli i zdarzą się przypadkiem, to już wyjątkowo przypadkowe. Weźmy kwestię klimatu. Klimat, jaki by „sorry” nie był, to jednak zmienia się bez dwóch zdań.
39/2019 (1262) 2019-09-25
Każdy z nas posiada ulubione medium. Nie, nie chodzi o jakąś wróżkę czy coś w tym stylu. Chodzi mi o środek społecznego przekazu, czyli prasę, radio i telewizję, a także internetowe portale.

Powodem wyboru tej czy innej redakcji może być dzisiaj cokolwiek. Zazwyczaj nie tłumaczymy się z tego, bo trudno czasem przyznać się, że kierują nami po prostu emocje. Określenie „lubię coś” jest po prostu emocjonalnym związkiem, za którym rozum raczej nie stoi. Owszem, często próbujemy racjonalizować dokonany wybór, lecz jest to dość pokraczne. Uczuciowe związanie się z mediami ma także i tę właściwość, że zamyka nasze oczęta na drugi plan dziennikarskich, i nie tylko, poczynań. Klasycznie nazywano to podatnością na manipulację, lecz dzisiaj większość z nas uzna to za przejaw mowy nienawiści i hejt. Kiedy ktoś w racjonalny sposób wykazuje, że nasze wybory i ogląd rzeczywistości nie po drodze mają z prawdą i rozumem, wówczas jako lwi zaciekli rzucamy się nań z krzykiem, że jest wstrętnym hejterem, jeśli nie faszystą. Prawdę mówiąc, bronimy wówczas siebie, by nie pozostać na polu bitwy z określeniem zwykłego idioty. Cóż, świat już niejedno widział.
39/2019 (1262) 2019-09-25
Nowoczesne składy, zmodernizowane dworce i perony, wymienione tory... Inwestycje warte miliardy złotych. Wszystko po to, żeby nam, pasażerom, podróżowało się bezpiecznie, komfortowo, szybko. A przede wszystkim było punktualnie. Wybór środka lokomocji, którym dotrę do miejsca, gdzie spędzę urlop, był zatem oczywisty.

Moja towarzyszka podróży wpadła na genialny pomysł, żeby skorzystać z nowoczesnego kanału dystrybucji i kupić bilety przez internet. „Nie będziemy musiały stać w kolejce do kasy” - argumentowała. Zderzenie z rzeczywistością miało miejsce już na samym początku podróży, czyli dworcu kolejowym w Siedlcach. Zaopatrzone w bilety udałyśmy się od razu na odpowiedni peron, żeby dowiedzieć się, że pociąg z Kijowa, który miał zawieźć nas do stolicy, opóźni się... 51 minut. To oznaczało nie tylko dreptanie w kółko przez prawie godzinę albo i dłużej, bo co i rusz było słychać komunikat: „opóźnienie może ulec zmianie”. Pod znakiem zapytania stanęła cała nasza podróż - wiedziałyśmy, że nie zdążymy przesiąść się na drugi pociąg, który zawiezie nas do miejsca docelowego, a miałyśmy w rękach bilet łączony. No ale od czego jest infolinia PKP. Właśnie nie wiem od czego, bo pomimo kilku prób nikt się nie zgłosił. Pozostało więc wrócić na dworzec i dowiedzieć się czegoś w okienku z napisem „Informacja”.
38/2019 (1261) 2019-09-18
Stan histerii związanej z ideologią LGBT powoli zdaje się osiągać swoje apogeum, choć nie do końca wiadomo, jaka jest granica tego zjawiska.

Nie wiadomo, ponieważ jest ona zakreślana jedynie w ideologicznych widach, a ludzki umysł w swoim „twórczym” zapędzie zdaje się być nieograniczony, gdy tylko raz zerwie się ze smyczy realizmu. Wobec takiego stanu rzeczy pojawiają się liczni komentatorzy, którzy twierdzą, iż jedynym lekarstwem na taką chorobę jest przeczekanie i spokojne robienie swojego. Nie mogę jednak z tym się zgodzić. To, co dzieje się w naszej ojczyźnie, nie tylko nie napawa optymizmem, lecz domaga się jasnej, zdecydowanej i twardej odpowiedzi, nawet jeśli „histeryczne panienki wszelkiej płci” ruszą do boju, postukując szpileczkami o bruk (bo przecież niełatwo na takiej wysokości utrzymać spokojnie ciała o wadze bliskiej wzorca nieskończoności). Opublikowane ostatnio badania społeczne wykazały dość ciekawą tendencję. Okazało się bowiem, iż większość kobiet za największe zagrożenie dla świata uznaje zmiany klimatyczne, natomiast mężczyźni w większości za takowe uznali szerzenie się ideologii LGBT.
38/2019 (1261) 2019-09-18
Kampania wyborcza do sejmu i senatu wkroczyła w jeden z ostatnich etapów. Festiwal obietnic, nazywany niejednokrotnie ogólnopolskim przeglądem bujd na resorach, tym razem potrwa stosunkowo krótko.

Już za trzy tygodnie rodacy będą mieli kolejną okazję dokonania wyboru i wskazania osób, które w ich imieniu zaczną sprawować rządy w kraju. Z ust przedstawicieli wszystkich partii, ugrupowań i środowisk coraz głośniej słychać oklepane slogany mówiące o najważniejszym od 1989 r. głosowaniu, obywatelskim obowiązku, patriotyzmie, święcie demokracji czy konieczności zmian. Trwającą obecnie rundę poprzedziły dramatyczne wydarzenia rozgrywające się w niejednym komitecie wyborczym. Jak wiadomo, każda z osób aspirujących do roli kandydata na przyszłego parlamentarzystę chciała zająć jak najlepszą pozycję startową w przydzielonym jej okręgu wyborczym. A że miejsc biorących było niewiele i usadowienie tam wszystkich chętnych okazało się fizycznie niemożliwe, z całej tej kołomyi i unoszących się tumanów kurzu co i raz wypadał jakiś mocno poturbowany kandydat na kandydata, po czym udawał się do konkurencji w nadziei, że jego zdrada zostanie sowicie nagrodzona.
37/2019 (1260) 2019-09-11
Współczesność niejednego przyprawić może o ból głowy. Sposób, w jaki kształtuje się dzisiaj mentalność społeczną, pomijając już elementy socjotechniki, nacechowany jest zasadniczo całkowitym brakiem związku z tradycyjną logiką.

Przynajmniej w tym, co trafia do społeczeństwa. Być może tzw. drugie dno naszego świata działa jak najbardziej logicznie, jednakże sposobem wpływania na społeczeństwo jest festiwal alogiczności i systemowego bezsensu. Klasyczne już dzisiaj powiedzenie głosi, że w tym szaleństwie może być i jest jakaś metoda. Tam, gdzie zatarte zostają granice pomiędzy racjonalnością a bzdurą, łatwość w kształtowaniu odbioru świata przez szerokie masy ludności staje się nieograniczona. Eliminuje się zasadniczą dla każdego człowieka w jego procesie poznawania świata zasadę niesprzeczności, która jest fundamentem zdrowego rozsądku i każdego poznania naukowego. Wystarczy tylko przyjrzeć się paru przykładom, zarówno systemowym, jak i związanym z tzw. prozą życia. Forsowana od kilku dekad definicja demokracji jako rządów większości chroniących mniejszości jest tego najlepszym przykładem. Biorąc ją bowiem całkowicie dosłownie nie trzeba wcale stawać w szranki wyborcze, by rządzić daną społecznością.