Komentarze
44/2017 (1165) 2017-10-31
Życie jednak nie skąpi zaskoczeń i niespodzianek. Każdy dzień przynosi wiadomości, które jeszcze nie tak dawno wydawały się nam - tak po prostu i zwyczajnie - nieprawdopodobne. Przykładów jest tak wiele, że nawet nie wiadomo do końca, który będzie najmocniejszym dowodem postawionej tezy.

Ten z ostatnich dni przebija jednak wszystkie pozostałe, bo chyba nawet jasnowidz najwyższej kategorii sprawdzalności nie byłby w stanie przewidzieć, że będziemy importować pomniki. Konkretnie to na razie jeden, ale nie od dzisiaj wiadomo, że nawet malutki kamyczek może być początkiem lawiny. Tak naprawdę nie dziwi, że my ten pomnik chcemy mieć u siebie. Intrygująco nieprawdopodobny wydaje się natomiast fakt, że inni go nie chcą, chociaż wcześniej sami postawili. A wszystko przez… ten krzyż. Cóż… nie pierwszy i nie ostatni zapewne raz. Wszak malutki nawet kamyczek… Św. Jan Paweł II ma wiele pomników. I chociaż oczywiste jest, że najważniejszym pomnikiem pozostaje ludzka pamięć i wierność papieskiemu nauczaniu, to i te materialne mają swoje niebagatelne znaczenie. Okazuje się jednak, że są tacy, których te pomniki kłują w oczy niemiłosiernie i burzą spokój codziennego funkcjonowania. Matriks?
43/2017 (1164) 2017-10-25
Cywilizacja europejska, a właściwie to, co z niej pozostało, zdaje się coraz bardziej wchodzić w fazę krytyczną. Oznak tej tendencji jest nadzwyczaj wiele i właściwie trudno wszystkie wyliczyć. Ogólnie jednak można sprowadzić je do wspólnego mianownika, a mianowicie do zanegowania istnienia czegoś takiego jak dobro wspólne na rzecz sumy interesów i interpretacji.

Teza postawiona w poprzednim zdaniu wydaje się na pierwszy rzut oka całkowicie akademicką, jednakże we właściwym człowiekowi postępowaniu to, co teoretyczne, zawsze poprzedza to, co pragmatyczne. Z tego względu nie należy deprecjonować tez, które zdając się odległymi od codziennego życia, w gruncie rzeczy stanowią jego podstawę i uzasadnienie. Nie oznacza to jednak ucieczki od konieczności udowodnienia stawianej tezy. Postaram się więc pokrótce wskazać na symptomy owej fazy krytycznej naszego kręgu cywilizacyjnego. Szerokim echem po całym świecie odbiło się to, co stało się w Hiszpanii. Wskazanie przez głosujących w referendum katalońskim na dążenie do uzyskania formalnej rozłączności z Hiszpanią nie stanowi jednak tylko wewnętrznej sprawy królestwa z Półwyspu Iberyjskiego. Podobne działania, choć może na mniejszą skalę, mogą i będą znajdować poklask w innych częściach Europy.
43/2017 (1164) 2017-10-25
Lubię cmentarze. Naprawdę. Zwłaszcza te listopadowe. Z drzewami, z których spadają tony kolorowych liści - zmora porządkujących groby. Ale cmentarze bez drzew - jakkolwiek paradoksalnie to zabrzmi - tracą życie. I ten ton zadumy, który nakazuje zatrzymać się, powspominać, pomyśleć. Być.

Kiedyś nie biegaliśmy tak często jak dziś na mogiły. Może mniej było umarłych. Albo może tak się uważało, że żywi mają być z żywymi, a z umarłymi umarli. W zasadzie odwiedzało się cmentarz raz w roku - na Wszystkich Świętych właśnie. A że jesienie były mniej przyjazne niż teraz, był też 1 listopada prezentacją świeżo nabytych futer czy kożuchów. Ale też serdecznych, nie tylko rodzinnych spotkań, w których smutek z powodu śmierci bliskich („za wcześnie umarł, za wcześnie”) przeplatał się z radością rozmawiających („Bogu dziękować, my jeszcze żyjemy”). Niezmiennie dziecięcą wręcz radość wywołuje we mnie rzadko dziś spotykany widok śnieguliczek na grobach. Tych białych kulek, w poszukiwaniu których człowiek zelówki u butów zdzierał i życiową zaradność szlifował. Trzeba było zerwać je nie za szybko, żeby nie powiędły do czasu ułożenia ich na grobie, i nie za późno, żeby nie były jeszcze na krzaku przetrzebione.
42/2017 (1163) 2017-10-18
W niedzielę media wszelakiej maści podniosły larum, iż metropolita krakowski abp Marek Jędraszewski miał ponoć odmówić niektórym możliwości oceny dziejów Polski. W czasie uroczystości związanych z 200 rocznicą śmierci Tadeusza Kościuszki, cytując zresztą Karola Wojtyłę, powiedział, że osądzać dzieje naszej ojczyzny mogą tylko ci, którzy zasłużyli na to dojrzałością własnych decyzji i czynów.

Nie jestem pewien, o co właściwie szanownym redaktorom mediów niezbyt sprzyjających obecnie rządzącym chodziło, ale mam wrażenie, że uznawana przez nich demokracja w głównej mierze polegać ma na tym, że każdy będzie sobie mówił to, co mu ślina na język przyniesie, i będzie wypowiadać sądy o wszystkim, o czym tylko mu się w duszy zamarzy. I co więcej, takie zdanie będzie musiało mieć swoje miejsce w dyskursie społecznym jako równoprawne ze zdaniem specjalistów czy znawców tematu.
42/2017 (1163) 2017-10-18
Zupełnie niedawno przez Polskę przetoczyła się dyskusja dotycząca rodziców z Białogardu, którzy nie wyrazili zgody na zaszczepienie swojego maleńkiego dziecka i w konsekwencji tego wykradli je ze szpitala. Do zdarzenia odniosły się organa władzy, rodzice otarli się o pozbawienie ich prawa opieki nad maluszkiem, a internet zalała fala komentarzy.

Nie minęło wiele dni, gdy ogólnopolski portal nagłośnił sprawę znanej siedleckiej lekarki, która na swoim profilu poinformowała, że w prywatnym gabinecie nie będzie wykonywać zabiegów u nieszczepionych dzieci. I znowu w sieci zawrzało. Temat zasadności szczepień maluchów pojawia się od jakiegoś czasu dosyć regularnie. I niekoniecznie na jakąś okoliczność. Przerzucanie się argumentami na temat plusów i minusów powyższego trwa w najlepsze od paru już lat. Też miałam okazję wysłuchać tragicznych historii o konsekwencjach standardowych szczepień.
41/2017 (1162) 2017-10-11
Choć na pozór wydaje się to paradoksem, jednak można zaryzykować stwierdzenie, iż w naszej rzeczywistości nie ma nic bardziej stałego niż ciągła zmienność.

Jesteśmy do tego tak przyzwyczajeni, że nawet nie zwracamy na to uwagi. Przemienność nocy i dnia, poszczególnych pór roku, przechodzenie od deszczowej pogody do rozpromienionego słońcem nieba jest tak dla nas zwyczajne, że nie dostrzegamy tego fenomenu, traktując go jako coś zupełnie normalnego. Podobnie do świata przyrody traktujemy również sferę naszej duchowości. Często powtarzamy frazę, że tylko krowa nie zmienia swoich poglądów. Uwierzywszy w prawdziwość tych słów, nawet nie staramy się znajdować podstaw logicznych dla zmienności w sferze naszej duchowości. Łykamy wszystko, co dostarczane jest nam przez takie czy inne autorytety, bo w ten sposób chcemy dowartościować siebie jako istoty ponoć myślące. Lecz wszystko ma swoje konsekwencje.
41/2017 (1162) 2017-10-11
Kiedy opowiadałem kilka dni temu moim uczniom o św. Janie Pawle II, uświadomiłem sobie, że przecież nie mieli szans go spotkać. Minęło 12 lat od jego śmierci. Niektórzy nawet tyle wiosen nie mają. A przyszłoroczni maturzyści? Kilkulatków nie interesowały zapewne okoliczności śmierci papieża z Polski, pisanie cierpieniem „najważniejszej encykliki” - może co niektórych zafrapowały zaczerwienione oczy rodziców w dniu jego pogrzebu…

Na naszych oczach dorasta kolejna generacja - to dzieci tych, którzy o sobie mówili, iż są „pokoleniem JP2”. Wyrośli na papieskich pielgrzymkach do ojczyzny. Wielu może chroni pieczołowicie fotografie uwieczniające spotkanie z Janem Pawłem II, dotyk dłoni, uśmiech człowieka w białej sutannie pozdrawiającego pielgrzymów z mknącego ulicami miasta papamobile. Ich dziadkowie wspominają wyprawy do Wiecznego Miasta w latach 80 ubiegłego wieku. Jakież to były koszty! Ileż wtedy był wart „one” dolar? Ile godzin czekało się w kolejkach na granicy? Nasze szarobure autokary wstydliwie parkowały przy „piętrowcach” z Francji, Niemiec, Hiszpanii. Konserwy, wieziony z Polski chleb, spanie w autobusie albo w śpiworach rozrzuconych w okolicach parkingu… - żeby tylko było taniej. Dziś to już historia.
40/2017 (1161) 2017-10-04
Bywają w życiu człowieka chwile, w których zastanawia się nad sensem podejmowanych przez siebie działań. I to zarówno w odniesieniu do zamierzonych skutków, jak i w ogóle w odniesieniu do sensu i zasadności samych podejmowanych aktywności.

Szczególnie dotyka to tych wszystkich, którzy z racji możliwości prezentują swoje przemyślenia lub pomysły szerszej publice, zwłaszcza poprzez różnego rodzaju publikatory. W przypadku tychże osób sprawa komplikuje się o tyle, że na skutek ich działalności mają wpływ nie tylko same słowa przez nich wypowiadane, ale również (a może przede wszystkim) sposób odczytywania i interpretacja przez czytelników, słuchaczy lub też widzów. A ta może przyprawić czasem o mdłości.
40/2017 (1161) 2017-10-04
Początek października to również początek roku akademickiego. Na uczelniach rektorzy, dziekani i wykładowcy ubierają się w togi. Studenci pierwszego roku otrzymują legitymacje studenckie i indeksy (choć coraz częściej tradycyjny indeks papierowy odchodzi do lamusa, indeks dziś to po prostu odpowiednie okienka w internecie).

Jak co roku wracają dyskusje na temat nauki, pracy naukowej, kształcenia studentów, niżu demograficznego. W tym roku są one dodatkowo podlane środowiskową debatą nad propozycjami reform polskiej nauki, zgłoszonymi przez ministra Gowina. Ta kwestia budzi emocje nie tylko wśród naukowców, ale staje się przedmiotem ogólnonarodowej debaty. I, jak to zwykle w debatach bywa, jedni są „za”, drudzy „przeciw”, jeszcze inni mówią: „Tak, ale…”.
39/2017 (1160) 2017-09-27
Temat wolności człowieka jest dzisiaj cokolwiek ograną płytą. Bo czyż można jeszcze mieć nadzieję na skrawek własnego świata w rzeczywistości naznaczonej logującymi się do poszczególnych przekaźników telefonami komórkowymi, internetem z reklamami dostosowującymi się do ostatnio przeglądanych stron czy też kartami bankomatowymi, które służą nie tylko do obrotu fikcyjnymi, bo wirtualnymi pieniędzmi, lecz także do dokładnego śledzenia naszych zakupów czy preferencji towarowych?

Są między nami ludzie, którzy widmo nadchodzącej apokalipsy widzą w zmuszaniu innych do wszczepienia podskórnego chipa, pozwalającego z dokładnością do milimetra śledzić aktywność każdej jednostki ludzkiej. Według mnie nie jest to żadna apokalipsa, skoro już teraz można to doskonale czynić bez potrzeby dokonywania jakichś ingerencji w organizm.