Komentarze
39/2017 (1160) 2017-09-27
„Brama na wciąż otwarta przechodniom ogłasza, że gościnna i wszystkich w gościnę zaprasza”. Lubię ten tekst o pogodnym Soplicowie. Przypomina zielone lata. Jest piękną legendą o świecie bez kluczy, kłódek, domofonów i kodów. Świecie, który zaufania nie nazywa naiwnością i głupotą. Który wierzy w ludzką szlachetność i uczciwość.

W moim rodzinnym domu brama - poza tymi chwilami, kiedy był na podwórzu inwentarz - też była otwarta. My, domowi, zawsze używaliśmy określenia „wrota”, a to głównie przez wzgląd na bramy wykute z żelaznych prętów. Bo kudy było naszym siermiężnym, drewnianym wrotom do tego żelastwa. Jako się rzekło, wrota głównie były otwarte, często - co odnotować należy - za przyczyną babci Franciszki, która zamykanie ich uważała za fanaberię tudzież niegrzeczność wobec współobywateli.
38/2017 (1159) 2017-09-20
Minął już kolejny Festiwal Polskiej Piosenki w Opolu. Pogoda cokolwiek pokrzyżowała plany organizatorom, co dość skrzętnie wykorzystane zostało przez polityków i medialnych piewców tzw. totalnej opozycji. Zresztą, ich pokrzykiwania i pohukiwania, zawierające w sobie tyle samo rozwagi, ile manipulacji, nie przyniosły zbyt wielkiego poklasku w społeczeństwie.

Czy może znaleźć uznanie w społeczeństwie logika opierająca się na założeniu, że samo zrobienie sobie selfie z kimkolwiek z obecnie rządzących zasługuje na ściganie prokuratorskie, Trybunał Stanu albo przynajmniej ostracyzm towarzyski z zapowiedzią łamania kołem w jakiejś przyszłości? Ja mogłem oglądać spokojnie koncerty, siedząc w zaciszu domowych pieleszy, i być może dlatego odbierałem je lepiej niż moknący w deszczu widzowie w opolskim amfiteatrze.
38/2017 (1159) 2017-09-20
Tyle emocji, ile w tym roku, festiwal polskiej piosenki nie wzbudził chyba nigdy. No, może na początku swojego istnienia, ale były to emocje w zgoła innym stylu. Tym razem zadziałały - po raz kolejny w ostatnim czasie - względy polityczne. I zadziałały paskudnie. Problem z organizacją imprezy istniał od miesięcy.

Przepychanki, pomówienia i niedomówienia nadały mu rozgłos - niekoniecznie taki, jak chcieliby organizatorzy. Bojkotujący opolskie święto artyści odcisnęli na nim polityczne piętno - i lawina ruszyła. Najbardziej - czego zresztą można się było spodziewać - poturbowała Jana Pietrzaka. I choć od lat jednym z ważniejszych punktów opolskiego festiwalu była nie wolna przecież od politycznych aluzji noc kabaretowa, to nigdy nie poświęcono tyle uwagi wszystkim występom razem wziętym, ile w tym roku jednemu panu Jankowi.
37/2017 (1158) 2017-09-13
Byłam kiedyś na (nazwijmy to tak - choć trochę na wyrost) imprezie integracyjnej. Namówiona przez koleżankę, wzięłam udział w - jak to ona określiła - socjologicznym eksperymencie, który polegał na tym, że nie angażowałyśmy się w żadne integracje, hulanki i swawole.

Po prostu grzecznie sobie siedziałyśmy „pod ścianą”, trochę gawędząc, a trochę się integrującym przyglądając. Na skinienia zapraszające do wspólnej zabawy odpowiadałyśmy uśmiechem i - jednak - odmową. Po pewnym (wcale niedługim) czasie podeszła do nas jedna z uczestniczek z zapytaniem, czemu tak siedzimy.
37/2017 (1158) 2017-09-13
Nacisnęła spust migawki w aparacie fotograficznym i zrobiła sobie selfie. Potrzeba było rozprawy sądowej, aby stwierdzić, że autorka zdjęć, czyli... indonezyjska małpka, nie ma do nich żadnych praw. Decyzja nie spodobała się organizacji walczącej o prawa zwierząt, która zgłosiła roszczenia w imieniu „fotografki”.

Początek tej historii sięga 2011 r., kiedy to brytyjski fotograf robił w Indonezji zdjęcia makakom czubatym. W pewnym momencie jedna z małp zabrała mu aparat i zaczęła fotografować wszystko dookoła, w tym samą siebie. Zrobiła setki zdjęć, a najlepiej wyszły jej dwa autoportrety - wtedy jeszcze nie wiedziano, że to selfie. Zdjęcia znalazły się w internecie, m.in. w zbiorach Wikipedii.
36/2017 (1157) 2017-09-06
Jest takie polskie przysłowie mówiące o tym, iż łatwo poznać, że Bóg kogoś pokarał. Wystarczy tylko przyjrzeć się jego działaniom, a zwłaszcza wypowiedziom, by bez trudu określić, iż jest on w niełasce u Najwyższego.

Przyglądając się wypowiedziom niektórych osób stanowiących dzisiaj zaplecze „intelektualne” totalnej opozycji, aż człowieka świerzbi, by dać upust ironii czy drwinie. Tylko jak śmiać się z tych, których już Bóg lub los pokarał? Pokraczność wypowiedzi, mijanie się z faktami, żałosna antywiedza historyczna, bulwarowe stwierdzenia, konsekwentny brak logiki - to tylko niektóre z syndromów podpadnięcia Panu Bogu, którego skutkiem jest odebranie władzy rozumu. Chociaż może nie trzeba do tego mieszać od razu Pana Boga.
35/2017 (1156) 2017-08-30
Zero zdziwienia. Jak można było przypuszczać, wydarzenia związane z brutalną, wręcz zwierzęcą przemocą względem naszych rodaków na plaży w Rimini uwikłane zostały nie tylko w bieżącą walkę polityczną prowadzoną przeciwko władzom naszego kraju, ale również w całokształt batalii o tzw. europejskie standardy.

I chociaż sekwencja zdarzeń znad Adriatyku napawa zwykłym obrzydzeniem i przerażeniem, to dla jasności należy ją przypomnieć. Polscy turyści, chcący spędzić romantyczne chwile na plaży, zostali zaatakowani, pobici, a kobieta brutalnie zgwałcona przez kilku napastników. Następnie półprzytomną wrzucono ją do morskiej wody, licząc na to, że utonie i ślady oraz świadkowie tej zbrodni pozostaną nieznani.
35/2017 (1156) 2017-08-30
Źle się dzieje w państwie polskim. Oj, jak bardzo źle! Oczywiście od czasu, kiedy PiS przejęło władzę. Wolność zagrożona, sztuka zniewolona, nawet Merkel już nas nie lubi.

Nie pomogły kolorowe, rozkrzyczane marsze, tyrady „totalnych patriotów”, donosy do wysokich europejskich instancji - kolejne sondaże pokazują, że ogłupiały przez 500+ plebs ciągle popiera aktualnie rządzących. Czyli - poruszył się. Ale wyjątkowe poruszenie PiS-owska władza spowodowała przede wszystkim w umysłach i sercach polskiej elity. Głównie sądowniczej i artystycznej.
34/2017 (1155) 2017-08-23
Tytuł dzisiejszego felietonu jest zaczerpnięty z piosenki Freddiego Mercurego „Barcelona”. Przypomniałem sobie ją bezpośrednio po pierwszych doniesieniach o kolejnym już zamachu młodych ekstremistów muzułmańskich związanych z ISIS.

Śpiewając ją z Montserrat Caballe, wokalista Queenu opowiadał o rodzinnym mieście współwykonującej tę piosenkę artystki jako miejscu rodzenia się płomiennych uczuć i niegasnącej miłości. Trudno mi jednak było przyjąć tę tezę, gdy dowiedzieliśmy się po raz kolejny o kilkunastu ofiarach śmiertelnych i kilkudziesięciu ludziach walczących o życie w szpitalach. Stan ten powiększał się wraz z doniesieniami o rozmiarach planowanego zamachu i o doskonałej organizacji, którą stworzyli ludzie stojący za tym krwawym zdarzeniem.
34/2017 (1155) 2017-08-23
Nieraz zdarzyło mi się słuchać o wzruszających historiach rodziców, których dzieci utraciły wiarę - często wręcz demonstracyjnie okazują swoją niechęć do religii i Kościoła. Sami rodzice (a zwłaszcza matki), opowiadając o tych sytuacjach, nieraz mają łzy w oczach i zadają pytanie: „Dlaczego?”.

Czasem jednak nie mogę się oprzeć wrażeniu, że znam odpowiedź. Pamiętam opowieść znajomych małżonków o tym, jak ich kilkunastoletni syn przeżywał akurat okres buntu i demonstrowania przy każdej okazji swojego zdania. Kiedy spytali go, czy pomodli się z nimi na różańcu, odburknął „Nie!”, oczekując na ostrą reakcję, krzyk i przymuszanie. Był bardzo zdziwiony, kiedy rodzice spokojnie odpowiedzieli „Aha” i po prostu zaczęli modlić się sami. Wytrzymał gdzieś do połowy drugiej dziesiątki.