Irmina Sosnkowska, trzydziestokilkulatka z Poznania, interesowała się czarną magią, wróżbiarstwem, wywoływała duchy.
Brała narkotyki i nadużywała alkoholu. Myślała o samobójstwie. Przestało jej zależeć na życiu. Świadomie otworzyła się na Złego. Po wypadku samochodowym, jakiemu uległa w 2015 r., powiedziano rodzinie, że kobieta nie przeżyje nawet doby od operacji. Ku zdziwieniu lekarzy nie umarła, jej procesy życiowe przejęła jednak szpitalna aparatura podtrzymująca życie - oddychała za nią i pompowała krew. Poznanianka zapadła w śpiączkę. Kiedy znalazła się na granicy życia i śmierci, miała wrażenie, że unosi się ponad ciałem, że nad nim frunie. Znad sufitu oglądała swoje operacje, widziała, kto ją odwiedza, co robią przy niej lekarze. Potem znalazła się w czyśćcu. Było tam ciemno, zimno i bardzo nieprzyjemnie. Czuła ból i cierpienie.
Brała narkotyki i nadużywała alkoholu. Myślała o samobójstwie. Przestało jej zależeć na życiu. Świadomie otworzyła się na Złego. Po wypadku samochodowym, jakiemu uległa w 2015 r., powiedziano rodzinie, że kobieta nie przeżyje nawet doby od operacji. Ku zdziwieniu lekarzy nie umarła, jej procesy życiowe przejęła jednak szpitalna aparatura podtrzymująca życie - oddychała za nią i pompowała krew. Poznanianka zapadła w śpiączkę. Kiedy znalazła się na granicy życia i śmierci, miała wrażenie, że unosi się ponad ciałem, że nad nim frunie. Znad sufitu oglądała swoje operacje, widziała, kto ją odwiedza, co robią przy niej lekarze. Potem znalazła się w czyśćcu. Było tam ciemno, zimno i bardzo nieprzyjemnie. Czuła ból i cierpienie.