Wielu mówiło o nim: „Wypisz, wymaluj św. Józef”. Tymczasem on kwitował to słowami: „jestem zwykłym skrobidechą”.
Pokorny, życzliwy dla wszystkich. Taki był br. Kalikst Kłoczko, kapucyn z lubelskiej Poczekajki, który zmarł zaledwie dziesięć lat temu. Dziś za jego wstawiennictwem rodzą się dzieci, znikają nowotwory, ludzie odzyskują wiarę. Ci, którzy go znali, nie mają wątpliwości: był i jest święty. Skończył zaledwie trzy klasy szkoły podstawowej i całe swoje dorosłe życie zajmował się stolarstwem. Zostało po nim zaledwie kilka tekstów - odręcznie napisanych kartek pocztowych, które wysyłał do swojej siostry Malwiny, oraz rozważania Drogi krzyżowej. Do końca życia cieszył się ogromną sympatią ludzi. Wielu porównywało go do św. Józefa. Br. Kalikst przypominał go nie tylko posturą czy stolarskim zajęciem, ale też opiekuńczością, życzliwością, pokorą i skromnością. Zawsze starał się dostrzec dobro w drugim człowieku, a nade wszystko potrafił słuchać.
Pokorny, życzliwy dla wszystkich. Taki był br. Kalikst Kłoczko, kapucyn z lubelskiej Poczekajki, który zmarł zaledwie dziesięć lat temu. Dziś za jego wstawiennictwem rodzą się dzieci, znikają nowotwory, ludzie odzyskują wiarę. Ci, którzy go znali, nie mają wątpliwości: był i jest święty. Skończył zaledwie trzy klasy szkoły podstawowej i całe swoje dorosłe życie zajmował się stolarstwem. Zostało po nim zaledwie kilka tekstów - odręcznie napisanych kartek pocztowych, które wysyłał do swojej siostry Malwiny, oraz rozważania Drogi krzyżowej. Do końca życia cieszył się ogromną sympatią ludzi. Wielu porównywało go do św. Józefa. Br. Kalikst przypominał go nie tylko posturą czy stolarskim zajęciem, ale też opiekuńczością, życzliwością, pokorą i skromnością. Zawsze starał się dostrzec dobro w drugim człowieku, a nade wszystko potrafił słuchać.