Na zakończenie tegorocznego Dnia Rodziny w Parczewie 8 maja bp
Kazimierz Gurda powołał do istnienia Studium Życia Rodzinnego
Diecezji Siedleckiej. W liście podsumowującym Rok Rodziny w całej
diecezji wybrzmiało zaproszenie do podjęcia kształcenia i formacji,
którą będzie można rozpocząć w studium od września br.
Kościół
Jak podkreśla papież Franciszek, młodzi ludzie to nie tylko
przyszłość, ale Boże teraz Kościoła. Tymczasem coraz mniej z nich
chce poświęcić mu swój młodzieńczy zapał. Dlaczego?
Bo brakuje im wiarygodnych przewodników po życiu, którymi powinni być rodzice, księża, katecheci i nauczyciele. Poza tym Kościół, jakiego potrzebują młodzi i my wszyscy, to taki, który pozwoli się odnowić, słucha się wzajemnie i pozostaje uważny na znaki czasu. Wydawałoby się, że po blisko dwóch latach pandemii młodzież zatęskni za Kościołem, wspólnotowym życiem, rekolekcjami, oazami. Tymczasem w ostatnim Jerychu Młodych, sztandarowym święcie z kilkunastoletnią tradycją młodych katolików diecezji siedleckiej, wzięło udział około 500 osób. Trzeba przyznać, że nie jest to oszałamiająca liczba jak na liczącą 707,1 tys. wiernych diecezję. Statystyki te służą jedynie opisaniu rzeczywistości. Przywołanie ich absolutnie nie jest podszyte chęcią krytyki czy „dokopania” komukolwiek. Wynika z troski, a jednocześnie skłania do zadania pytania: młody Kościele, gdzie jesteś, co się z tobą dzieje?
Bo brakuje im wiarygodnych przewodników po życiu, którymi powinni być rodzice, księża, katecheci i nauczyciele. Poza tym Kościół, jakiego potrzebują młodzi i my wszyscy, to taki, który pozwoli się odnowić, słucha się wzajemnie i pozostaje uważny na znaki czasu. Wydawałoby się, że po blisko dwóch latach pandemii młodzież zatęskni za Kościołem, wspólnotowym życiem, rekolekcjami, oazami. Tymczasem w ostatnim Jerychu Młodych, sztandarowym święcie z kilkunastoletnią tradycją młodych katolików diecezji siedleckiej, wzięło udział około 500 osób. Trzeba przyznać, że nie jest to oszałamiająca liczba jak na liczącą 707,1 tys. wiernych diecezję. Statystyki te służą jedynie opisaniu rzeczywistości. Przywołanie ich absolutnie nie jest podszyte chęcią krytyki czy „dokopania” komukolwiek. Wynika z troski, a jednocześnie skłania do zadania pytania: młody Kościele, gdzie jesteś, co się z tobą dzieje?
Wakacyjne rekolekcje dla dzieci ciągle wydają się być niedoceniane
i pomijane. Szkoda, bo ich oferta zakłada troskę nie tylko o ciało,
ale i ducha.
Siostra Marzena Kucharska ze zgromadzenia albertynek animuje właśnie rekolekcje dla uczniów klas 3-6 w domu diecezjalnym w Siedlanowie. Zapytana o to, dlaczego warto wysłać dziecko na taki tygodniowy zjazd, odpowiada, że najpiękniejszym momentem jest zdziwienie rodziców, którzy przyjeżdżają odebrać swoje dzieci. Są zaskoczeni zmianami, jakie w nich zaszły. - My, jako organizatorzy, widzimy jedynie małą część tego, co dzieje się z dzieckiem. Wierzymy, że Pan najbardziej działa w sercu - podkreśla s. Marzena. - Wakacyjne rekolekcje to okazja do zupełnie innego spotkania z Bogiem. To naprawdę święty czas. Nazywamy je „wakacjami z Bogiem”, bo mają ukazać dzieciom i młodzieży Jego zwykłą obecność w codzienności.
Siostra Marzena Kucharska ze zgromadzenia albertynek animuje właśnie rekolekcje dla uczniów klas 3-6 w domu diecezjalnym w Siedlanowie. Zapytana o to, dlaczego warto wysłać dziecko na taki tygodniowy zjazd, odpowiada, że najpiękniejszym momentem jest zdziwienie rodziców, którzy przyjeżdżają odebrać swoje dzieci. Są zaskoczeni zmianami, jakie w nich zaszły. - My, jako organizatorzy, widzimy jedynie małą część tego, co dzieje się z dzieckiem. Wierzymy, że Pan najbardziej działa w sercu - podkreśla s. Marzena. - Wakacyjne rekolekcje to okazja do zupełnie innego spotkania z Bogiem. To naprawdę święty czas. Nazywamy je „wakacjami z Bogiem”, bo mają ukazać dzieciom i młodzieży Jego zwykłą obecność w codzienności.
Początek wakacji to w wielu parafiach czas zmian personalnych.
Niezmiennie budzących emocje, generujących smutek, czasem
niezrozumienie i złość - bo „znów nam zabierają fajnego księdza”. To
czas pożegnań i powitań, ciekawego spoglądania na „nowego” kapłana i
pytań: jaki będzie? Co nowego wniesie w nasze życie?
W skrajnych przypadkach do kurii udaje się delegacja, by… bronić „naszego” proboszcza albo wikarego. Nie znam sytuacji, by takowe „poselstwo” skutecznie wypełniło swoją misję. Bywa, że przewidywany lokalny, parafialny koniec świata szybko okazuje się mirażem. Emocje opadają, gdy okazuje się, że np. ksiądz ma talenty, których poprzedni nie posiadał, albo „nowy” zauważył w swojej pracy duszpasterskiej rewiry dotąd - z racji rutyny, przyzwyczajenia - skrzętnie pomijane. I życie toczy się dalej. I też jest „fajny”. Ponoć nie ma ludzi niezastąpionych. Po co są zmiany? Abp Józef Michalik, komentując swego czasu sprawę przenosin duszpasterzy z parafii do parafii, powiedział: „Księża są jak kwiaty. Trzeba je czasem przesadzać, aby kwitły. Ale trzeba to robić z troską”.
W skrajnych przypadkach do kurii udaje się delegacja, by… bronić „naszego” proboszcza albo wikarego. Nie znam sytuacji, by takowe „poselstwo” skutecznie wypełniło swoją misję. Bywa, że przewidywany lokalny, parafialny koniec świata szybko okazuje się mirażem. Emocje opadają, gdy okazuje się, że np. ksiądz ma talenty, których poprzedni nie posiadał, albo „nowy” zauważył w swojej pracy duszpasterskiej rewiry dotąd - z racji rutyny, przyzwyczajenia - skrzętnie pomijane. I życie toczy się dalej. I też jest „fajny”. Ponoć nie ma ludzi niezastąpionych. Po co są zmiany? Abp Józef Michalik, komentując swego czasu sprawę przenosin duszpasterzy z parafii do parafii, powiedział: „Księża są jak kwiaty. Trzeba je czasem przesadzać, aby kwitły. Ale trzeba to robić z troską”.
Jej obraz kojarzy większość z nas. Uważany jest nawet za jeden z
najbardziej znanych i kochanych wizerunków Maryi na świecie. Nic w
tym dziwnego, bo od wieków nieustannie pomaga ludziom w codziennych
troskach i kłopotach, ale przede wszystkim prowadzi ich drogą wiary.
Patronka rekordowej liczby parafii. W Polsce wezwanie Matki Bożej Nieustającej Pomocy posiada ponad 140 kościołów, z czego w diecezji siedleckiej trzy: w Radzyniu Podlaskim, Maniach i Starym Opolu. Równie popularny jest Jej obraz, który znajduje się nie tylko w wielu świątyniach, ale i domach. Wizerunek ten od lat wygrywa w rankingach prezentów z okazji chrztu, Komunii św., ślubu czy na nowe mieszkanie. Jednak niewiele osób wie, że skomplikowane dzieje ikony Matki Bożej Nieustającej Pomocy mogłyby stanowić scenariusz filmu przygodowego. - Historia ikony czczonej dziś jako Matka Boża Nieustającej Pomocy tkwi w mrokach legendy. Nie wiadomo, skąd pochodzi, kiedy powstała ani kto jest jej autorem - mówi pochodzący z Siedlec redemptorysta o. dr Marek Kotyński, który w latach 1994-2001 był kustoszem rzymskiego sanktuarium MBNP.
Patronka rekordowej liczby parafii. W Polsce wezwanie Matki Bożej Nieustającej Pomocy posiada ponad 140 kościołów, z czego w diecezji siedleckiej trzy: w Radzyniu Podlaskim, Maniach i Starym Opolu. Równie popularny jest Jej obraz, który znajduje się nie tylko w wielu świątyniach, ale i domach. Wizerunek ten od lat wygrywa w rankingach prezentów z okazji chrztu, Komunii św., ślubu czy na nowe mieszkanie. Jednak niewiele osób wie, że skomplikowane dzieje ikony Matki Bożej Nieustającej Pomocy mogłyby stanowić scenariusz filmu przygodowego. - Historia ikony czczonej dziś jako Matka Boża Nieustającej Pomocy tkwi w mrokach legendy. Nie wiadomo, skąd pochodzi, kiedy powstała ani kto jest jej autorem - mówi pochodzący z Siedlec redemptorysta o. dr Marek Kotyński, który w latach 1994-2001 był kustoszem rzymskiego sanktuarium MBNP.
Dlaczego święty z San Giovanni Rotondo tak wielkim kultem darzył
Boże Serce i na ile praktykowane przez niego nabożeństwo inspirowane
było orędziem Jezusa przekazanym francuskiej mistyczce?
O. Pio miał wielką cześć dla Najświętszego Serca Pana Jezusa i znał dobrze objawienia św. Małgorzaty Marii Alacoque. Ułożoną przez siebie koronkę odmawiał codziennie, oddając Bogu - za jej pośrednictwem - wszystkie intencje, jakie powierzali mu inni ludzie - wyjaśnia br. Roman Rusek OFMCap, krajowy koordynator Grup Modlitwy Ojca Pio. Dlaczego święty z San Giovanni Rotondo tak wielkim kultem darzył Boże Serce i na ile praktykowane przez niego nabożeństwo inspirowane było orędziem Jezusa przekazanym francuskiej mistyczce? M.M. Alacoque urodziła się 22 lipca 1647 r. w Burgundii. W wieku czterech lat złożyła ślub dozgonnej czystości. Cztery lata później straciła ojca, cztery lata trwała też jej ciężka choroba, która - jak notują biografowie św. Małgorzaty - była jednocześnie czasem jej duchowego wzrostu.
O. Pio miał wielką cześć dla Najświętszego Serca Pana Jezusa i znał dobrze objawienia św. Małgorzaty Marii Alacoque. Ułożoną przez siebie koronkę odmawiał codziennie, oddając Bogu - za jej pośrednictwem - wszystkie intencje, jakie powierzali mu inni ludzie - wyjaśnia br. Roman Rusek OFMCap, krajowy koordynator Grup Modlitwy Ojca Pio. Dlaczego święty z San Giovanni Rotondo tak wielkim kultem darzył Boże Serce i na ile praktykowane przez niego nabożeństwo inspirowane było orędziem Jezusa przekazanym francuskiej mistyczce? M.M. Alacoque urodziła się 22 lipca 1647 r. w Burgundii. W wieku czterech lat złożyła ślub dozgonnej czystości. Cztery lata później straciła ojca, cztery lata trwała też jej ciężka choroba, która - jak notują biografowie św. Małgorzaty - była jednocześnie czasem jej duchowego wzrostu.
S. Teresa Mroczek - przygotowana do pracy pielęgniarki - pracowała
na misjach jak lekarz: zawsze dyspozycyjna, gotowa do służby i
niedająca się zaskoczyć żadną sytuacją, jak odbiór porodu przy
drodze.
Otaczająca aura jest przybrana w kwiaty. Na owoce trzeba poczekać. Ale są takie, które rodzą się o każdej porze roku. Na jeden z bardzo wielu chciałabym wskazać. Jest wyjątkowo godny uwagi. – dojrzały i pożywny. Urósł na gruncie katolickiej rodziny we wsi Oronne, nieopodal od historycznych Maciejowic. Jest to owoc życia siostry misjonarki Teresy Mroczek. A oto proces wzrastania i dojrzewania tego niezwykłego owocu. S. Teresa Mroczek urodziła się 12 listopada 1941 r. jako najstarsza z siedmiorga dzieci swych pobożnych rodziców. Szkołę podstawową skończyła w rodzinnej wiosce. Małą maturę zdała w Sobolewie. W świadectwie o powołaniu opowiada, że w szkole średniej szukała wielkich ideałów. Lubiła zabawy, towarzystwo, ale to nie dawało jej prawdziwego szczęścia. Pewnego razu na kazaniu ksiądz mówił o życiu zakonnym z ujmującym szczegółem, że zakonnica z miłości do Pana Boga wyrzeka się wszystkiego, nawet chusteczki do nosa.
Otaczająca aura jest przybrana w kwiaty. Na owoce trzeba poczekać. Ale są takie, które rodzą się o każdej porze roku. Na jeden z bardzo wielu chciałabym wskazać. Jest wyjątkowo godny uwagi. – dojrzały i pożywny. Urósł na gruncie katolickiej rodziny we wsi Oronne, nieopodal od historycznych Maciejowic. Jest to owoc życia siostry misjonarki Teresy Mroczek. A oto proces wzrastania i dojrzewania tego niezwykłego owocu. S. Teresa Mroczek urodziła się 12 listopada 1941 r. jako najstarsza z siedmiorga dzieci swych pobożnych rodziców. Szkołę podstawową skończyła w rodzinnej wiosce. Małą maturę zdała w Sobolewie. W świadectwie o powołaniu opowiada, że w szkole średniej szukała wielkich ideałów. Lubiła zabawy, towarzystwo, ale to nie dawało jej prawdziwego szczęścia. Pewnego razu na kazaniu ksiądz mówił o życiu zakonnym z ujmującym szczegółem, że zakonnica z miłości do Pana Boga wyrzeka się wszystkiego, nawet chusteczki do nosa.
Rozmowa z o. prof. Zdzisławem Kijasem OFMConv, relatorem w
procesie beatyfikacyjnym ss. elżbietanek, które w 1945 r. poniosły
śmierć męczeńską z rąk żołnierzy radzieckich, autorem książki pt.
„Dziesięć panien mądrych”
Kim była s. Maria Paschalis Jahn i elżbietanki, które 11 czerwca zostały beatyfikowane jako męczenniczki?
To zwyczajne, szare zakonnice. Nie wyróżniały się w żaden sposób. Rzetelnie, bez szukania rozgłosu i aplauzów troszczyły się o chorych i potrzebujących - najpierw ich domach, a potem w szpitalach - zgodnie z charyzmatem ówczesnego Zgromadzenia Szarych Sióstr św. Elżbiety, które po 1968 r. zmieniło swoją nazwę na Zgromadzenie Sióstr św. Elżbiety. Ss. elżbietanki były niezwykle mocno obecne na terenie Śląska i nie tylko. S. M. Paschalis i dziewięć pozostałych zakonnic to w większości Ślązaczki, miejscowe. Na początku 1945 r., po kilku miesiącach stabilizacji frontu wschodniego wzdłuż linii Wisły, armia sowiecka ruszyła z impetem na zachód. Kto tylko mógł, szukał bezpiecznych miejsc z dala od wojennych działań, ponieważ wiadomo było, co po drodze robi Armia Czerwona, jak traktowane są kobiety, a szczególnie siostry zakonne.
Kim była s. Maria Paschalis Jahn i elżbietanki, które 11 czerwca zostały beatyfikowane jako męczenniczki?
To zwyczajne, szare zakonnice. Nie wyróżniały się w żaden sposób. Rzetelnie, bez szukania rozgłosu i aplauzów troszczyły się o chorych i potrzebujących - najpierw ich domach, a potem w szpitalach - zgodnie z charyzmatem ówczesnego Zgromadzenia Szarych Sióstr św. Elżbiety, które po 1968 r. zmieniło swoją nazwę na Zgromadzenie Sióstr św. Elżbiety. Ss. elżbietanki były niezwykle mocno obecne na terenie Śląska i nie tylko. S. M. Paschalis i dziewięć pozostałych zakonnic to w większości Ślązaczki, miejscowe. Na początku 1945 r., po kilku miesiącach stabilizacji frontu wschodniego wzdłuż linii Wisły, armia sowiecka ruszyła z impetem na zachód. Kto tylko mógł, szukał bezpiecznych miejsc z dala od wojennych działań, ponieważ wiadomo było, co po drodze robi Armia Czerwona, jak traktowane są kobiety, a szczególnie siostry zakonne.
Drogi Młody Przyjacielu! Ostatnio rozmyślaliśmy o tym, co łączy
nas z Bogiem. Dziś skupimy się na tym, co nas od Niego oddziela.
Stańmy razem przed duchowym lustrem!
Najpierw przenieśmy się do raju. Bóg stworzył człowieka jako pięknego i dobrego - bo na swój obraz i podobieństwo. Dał mu cały świat. Niestety, ta harmonia trwała krótko. Nieposłuszeństwo Adama i Ewy sprowadziło na ziemię grzech. Ich chęć bycia jak Bóg zniszczyła Boży ład i porządek. Ich wina przeszła na nas. Staliśmy się naznaczeni grzechem. Ten stan bardzo wyraźnie oddaje św. Paweł, który w swoich listach pisał: „Jestem bowiem świadom, że we mnie, to jest w moim ciele, nie mieszka dobro; bo łatwo przychodzi mi chcieć tego, co dobre, ale wykonać - nie. Nie czynię bowiem dobra, którego chcę, ale czynię to zło, którego nie chcę. Jeżeli zaś czynię to, czego nie chcę, już nie ja to czynię, ale grzech, który we mnie mieszka. A zatem stwierdzam w sobie to prawo, że gdy chcę czynić dobro, narzuca mi się zło” (Rz 7,18-21).
Najpierw przenieśmy się do raju. Bóg stworzył człowieka jako pięknego i dobrego - bo na swój obraz i podobieństwo. Dał mu cały świat. Niestety, ta harmonia trwała krótko. Nieposłuszeństwo Adama i Ewy sprowadziło na ziemię grzech. Ich chęć bycia jak Bóg zniszczyła Boży ład i porządek. Ich wina przeszła na nas. Staliśmy się naznaczeni grzechem. Ten stan bardzo wyraźnie oddaje św. Paweł, który w swoich listach pisał: „Jestem bowiem świadom, że we mnie, to jest w moim ciele, nie mieszka dobro; bo łatwo przychodzi mi chcieć tego, co dobre, ale wykonać - nie. Nie czynię bowiem dobra, którego chcę, ale czynię to zło, którego nie chcę. Jeżeli zaś czynię to, czego nie chcę, już nie ja to czynię, ale grzech, który we mnie mieszka. A zatem stwierdzam w sobie to prawo, że gdy chcę czynić dobro, narzuca mi się zło” (Rz 7,18-21).
Chcemy Panu Bogu dziękować za waszą miłość, dobroć, mądrość - to
wszystko, czym ubogacacie nasze życie w naszych społecznościach,
parafiach i w naszych rodzinach - mówił bp Kazimierz Gurda do
uczestniczek VII Diecezjalnej Pielgrzymki Kobiet ph. „Matki - mężne
czy szalone?”, która odbyła się w niedzielę 29 maja - wyjątkowo nie w
Pratulinie, a w Leśnej Podlaskiej.
Witając pątniczki, główny organizator wydarzenia dyrektor Wydziału Duszpasterstwa Rodzin Diecezji Siedleckiej ks. dr Jacek Sereda przypomniał, że męstwo, które znalazło się w haśle pielgrzymki, nieprzypadkowo wymieniane jest wśród czterech cnót głównych kardynalnych oraz w katalogu darów Ducha Świętego. Prawdziwe męstwo zapewnia wytrwałość w trudnościach, stałość w dążeniu do dobra. Pomaga też oprzeć się pokusom i przezwyciężyć strach nawet przed śmiercią w obronie słusznej sprawy. Męstwo dnia codziennego - jak zaznaczył - wyraża się w odwadze nazywania rzeczy po imieniu, wierności prawdzie oraz przyznawaniu się do swojej wiary. A bohaterem nie jest ten, kto się nie boi, ale ten, kto broni swojej sprawy.
Witając pątniczki, główny organizator wydarzenia dyrektor Wydziału Duszpasterstwa Rodzin Diecezji Siedleckiej ks. dr Jacek Sereda przypomniał, że męstwo, które znalazło się w haśle pielgrzymki, nieprzypadkowo wymieniane jest wśród czterech cnót głównych kardynalnych oraz w katalogu darów Ducha Świętego. Prawdziwe męstwo zapewnia wytrwałość w trudnościach, stałość w dążeniu do dobra. Pomaga też oprzeć się pokusom i przezwyciężyć strach nawet przed śmiercią w obronie słusznej sprawy. Męstwo dnia codziennego - jak zaznaczył - wyraża się w odwadze nazywania rzeczy po imieniu, wierności prawdzie oraz przyznawaniu się do swojej wiary. A bohaterem nie jest ten, kto się nie boi, ale ten, kto broni swojej sprawy.
- « Następne
- 1
- …
- 29
- 30
- 31
- 32
- 33
- …
- 179
- Poprzednie »