Kultura
13/2021 (1339) 2021-03-31
Rozmowa z Agnieszka Panasiuk, bialczanką, autorką sagi powieściowej „Na Podlasiu”.

Akcja Pani najnowszej powieści, oczywiście, toczy się na Podlasiu. Ponownie oglądamy je oczami kobiety - tym razem Cecylii Turawskiej. Kim ona jest?

Cecylia to zwykła bialska mieszczanka, na owe czasy „stara panna”, nieśmiała i zamknięta w sobie. Przez sąsiadów i innych mieszkańców Białej postrzegana jest jako dziwaczka. Spadek po bliskich wymusza na Cecylii „wyjście” do świata. Postanawia ona odmienić swoje życie. Rozpoczyna naukę w tajnym seminarium nauczycielskim, a także włącza się w parafialne akcje pomocy represjonowanym unitom. Pomaga nie tylko swoim rodakom, ale także rosyjskiemu urzędnikowi, sprawując opiekę nad jego małym synkiem. Odkrywa przy tym nieznane sobie do tej pory uczucia. To otwarcie się na rodzinne miasto i mieszkających w nim ludzi diametralnie zmieni Cecylię i jej monotonne życie.
13/2021 (1339) 2021-03-31
Miejski Dom Kultury w Dęblinie ogłosił zwycięzców konkursu „Dęblińskie zdjęcie roku 2020”. Największe uznanie jury zdobyła fotografia przedstawiająca kobietę widoczną zza szyby samochodu.

Zadaniem biorących udział w konkursie pasjonatów fotografii było uchwycenie widoku z okna, bo taki tytuł nosiła tegoroczna edycja. Zgłosiło się do niej 18 autorów, którzy zaprezentowali 48 prac. Większość nadesłanych zdjęć przedstawiała rzeczywisty widok z okna, ale zdarzyły się i takie, które trudno było odczytać w sposób jednoznaczny. Praca jurorów nie była więc łatwa i odbywała się w trzech etapach. W dodatku online. Najpierw następowała ocena każdego zdjęcia w skali od zera do pięciu punktów. Do następnej rundy przechodziły prace z największą liczbą „oczek”. Zadaniem komisji konkursowej było wytypowanie nagrodzonych i wyróżnionych. Trzeci zaś etap był polem do ewentualnych dyskusji między jurorami. - O dziwo wszyscy wytypowali te same trzy zdjęcia - podkreśla koordynator konkursu, instruktor MDK Anna Krawczak.
12/2021 (1338) 2021-03-24
Rankiem w Niedzielę Palmową, jak domownicy spali, dzieci brały długie palmy i, idąc od chałupy do chałupy, zrzucały pierzyny i... palmowały: „Palma bije, nie zabije, kości nie połamie. Pamiętajcie chrześcijanie, że za tydzień Zmartwychwstanie”.

Kto był dłużej palmowany, ten był zdrów cały rok. Później starsi stroili te palmy i nieśli do kościoła, by je poświęcić na pamiątkę wjazdu Pana Jezusa do Jerozolimy - opowiada Zofia Czublun, mieszkanka Szpaków, wieloletnia szefowa zespołu śpiewaczego Marysieńki. - Poświęcone palmy wtykane były w strzechy domów jako ochrona przed pożarem. A kiedy wiosną wyganiało się krowy na pastwiska, to maczało się palmy w wodzie święconej i święciło zwierzęta, by „ich cug nie trącił”. Po żniwach święciło się też „stronę” w stodole, a stare palmy niosło się księdzu, który palił je i dzięki temu miał popiół na Popielca - wspomina. Przechowywane skrupulatnie przez panią Zosię zeszyty są świadectwem świata, którego młode pokolenie już nie zna. Opowieściami o dawnych zwyczajach Marysieńki bawiły m.in. uczestników przeglądów i widowisk organizowanych przez ośrodki kultury w regionie. - Te o Wielkim Poście i świętach przygotowywałyśmy na „Jesienne wieczory” - objaśnia.
12/2021 (1338) 2021-03-24
Rozmowa z prof. Janem Adamowskim, językoznawcą i folklorystą z Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie.

Wielki Czwartek nazywano „czystym czwartkiem”. Wówczas myto się i porządkowano obejścia. Jednak woda stanowiła nie tylko element zewnętrznej czystości, oznaczała też wewnętrzne, duchowe przygotowanie. Z kolei w Wielki Piątek rano udawano się do wody bieżącej, a więc czystej, w której dziewczęta obmywały się, by zachować urodę. Miała ona też zapobiegać chorobom skóry. Taką wodę przynoszono do domu. Poza tym tego dnia prognozowano pogodę. Deszcz zapowiadał urodzaj. Potwierdzają to przysłowia, np. „Deszcz na Wielki Piątek napycha każdy kątek” lub „Jeżeli deszcz w Piątek kropi, radujcie się chłopi”. Wielki Piątek miał charakter typowo religijny. Tego dnia szło się do kościoła, panowała też atmosfera powagi. Respektowano również pewne zakazy, jak np. głośna praca polegająca choćby na stukaniu młotkiem. Interpretowano ją jako naruszenie spokoju, ciszy, śmierci Chrystusa. Wielka Sobota zaczynała się od święcenia pokarmów.
11/2021 (1337) 2021-03-17
Ciężka praca, wytrwałość i pasja - to przepis na sukces dęblinianki Mercedes Szulen, która mimo młodego wieku stawia śmiałe kroki ku wielkiej karierze.

Taniec jest jedną z największych pasji 14-latki. - Dzięki niemu mogę wyrazić swoje uczucia i dzielić się emocjami - podkreśla dziewczyna. Dziś ma za sobą dziesiątki występów zarówno w konkursach krajowych, jak i zagranicznych. Z wielu przywozi statuetki i dyplomy. Ale nie spoczywa na laurach i wciąż doskonali swoje umiejętności. Przygodę z muzyką i tańcem Mercedes rozpoczęła się w bardzo wczesnym dzieciństwie. Miała zaledwie pięć lat, gdy trafiła pod opiekę instruktor Małgorzaty Knieć-Sprawki w Małej Rewii Tanecznej Miejskiego Domu Kultury w Dęblinie. To ona pierwsza dostrzegła potencjał dziewczynki. Wcześniej Mercedes ćwiczyła taekwondo. - Córka od urodzenia była żywiołowa. Zaczęła chodzić w dziewiątym miesiącu życia i mam wrażenie, że od tego momentu ani razu się nie zatrzymała. W wieku trzech lat jej próby robienia piruetów dostrzegł przyjaciel rodziny, a jednocześnie choreograf Zespołu Ludowego „Anilana” w Łodzi.
11/2021 (1337) 2021-03-17
Rozmowa z Arkadiuszem Kulpą, malarzem, opiekunem Galerii „Oranżeria” w Radzyniu Podlaskim.

Z wykształcenia jest Pan prawnikiem, ale w zawodzie nie pracuje. Czyli sztuka wygrała z prawem? - Sztuka nie konkurowała z prawem, bo nawet pracując w zawodzie, znalazłbym dla niej czas. Po studiach dotarło do mnie, że prawo nie jest tym, czym chciałbym się zajmować. Nie żałuję, iż poświęciłem mu pięć lat nauki, ale dzisiaj, z perspektywy czasu, być może wybrałbym inny kierunek. I nie jestem pewien, czy byłby to wydział artystyczny. Tworzyć można i bez dyplomu. Prowadzę Galerię „Oranżeria” działającą w strukturach Radzyńskiego Ośrodka Kultury i organizowałem wystawy wielu malarzy „samouków”, którzy warsztat malarski mają opanowany w stopniu mistrzowskim i w niczym nie ustępują absolwentom uczelni artystycznych.
10/2021 (1336) 2021-03-11
Wystawa prac Ludwika Maciąga „Całe życie maluję swój pamiętnik”, jaka prezentowana jest w Muzeum Południowego Podlasia w Białej Podlaskiej, to 130 eksponatów pokazujących zarówno życie, jak i twórczość tego artysty. Jednak same obrazy niewiele powiedzą odwiedzającemu, stąd niecodzienna propozycja.

Placówka, wychodząc naprzeciw pandemicznym ograniczeniom, zaprosiła do wirtualnego zwiedzania wystawy, po której oprowadza kustosz Iwona Maksymiuk wraz z gościem - Ryszardą Tkaczuk, emerytowaną kustosz. Prezentowane dzieła: obrazy olejne, akwarele, rzeźby, monotypia oraz gobelin pochodzą ze zbiorów Muzeum Południowego Podlasia oraz kolekcji prywatnych. Ekspozycja, która została otwarta 27 września 2020 r., poświecona jest życiu i twórczości wybitnego artysty związanego z Białą Podlaską - prof. Ludwika Maciąga. - Urodził się 13 lipca 1920 r. w Krakowie. W wieku dwóch lat wraz ze swoją rodziną przeprowadził się do Białej Podlaskiej. Do roku 1939 jego życie było związane z naszym miastem - opowiada I. Maksymiuk, dodając, iż decyzją rady miasta 2020 r. został ustanowiony rokiem prof. L. Maciąga, ponieważ przypadała wówczas 100 rocznica jego urodzin. - Drugi powód zorganizowania tej pięknej i ciekawej wystawy to odznaczenie prof. L. Maciąga w 2004 r. Bialską Nagrodą Kultury Anny z Sanguszków Radziwiłłowej za całokształt twórczości - precyzuje.
10/2021 (1336) 2021-03-11
Dzień 1 sierpnia 1914 roku będzie dniem pamięci na zawsze, gdyż tego dnia przebudziłem się ze snu. Usłyszałem głos rozkazujący rosyjskiego żandarma, że na jutro stawią się wszyscy wojskowi do komendy na placu. (…) Za kilka dni już słychać było po stronie południowej huk armat. Wojna, wojna szalała. Zaczynały się dni przykre.

Tak zaczynają się zapiski Józefa Pachały, żyjącego na przełomie XIX i XX w. mieszkańca Wrzosowa w powiecie radzyńskim. Uczestnik wojny polsko-bolszewickiej i Bitwy Warszawskiej, członek i twórca lokalnych struktur działającej na terenie zaboru rosyjskiego tajnej Polskiej Organizacji Wojskowej (POW) w swoim pamiętniku wspomina nie tylko początki formowania POW w powiecie radzyńskim czy działania wojenne na szlaku bojowym jego jednostki w latach 1914-1920, ale także żołnierską codzienność. Całość dopełniają refleksje na temat rodziny, wojny, a także opisy ówczesnych miejscowości w regionie, m.in. Wrzosowa, Dęblina, Kobylan, Wohynia, Radzynia, Międzyrzeca. Materiał okazał się na tyle ciekawy, że postanowiono go opublikować. Tak powstał „Pamiętnik Józefa Pachały”, którego wydawcami są Gminny Ośrodek Kultury i Sportu w Borkach zs. w Woli Osowińskiej oraz gmina Borki.
9/2021 (1335) 2021-03-03
Z farbami i sztalugą nie rozstaje się nawet na jeden dzień. Marcin Jędrzejewski we własnym, małym atelier przelewa na płótno wyobraźnię i otaczający świat.

Pozornie zwykłe mieszkanie na jednym z ryckich osiedli od roku stało się pracownią miejscowego artysty. Epidemia koronawirusa spowodowała, że wrócił w rodzinne strony po kilku latach spędzonych w Norwegii. Teraz to w Rykach tworzy dzieła, które rozchodzą się na lokalnym i nieco szerszym, krajowym rynku. A kto wie, może niedługo znów trafią zagranicę... Obok pasji M. Jędraszewskiego trudno przejść obojętnie. Nie ma w tym nic dziwnego, bo już od najmłodszych lat przejawiał artystyczne uzdolnienia. - Moja mama do dziś ma rysunek, na którym jest portret jej i taty. Narysowałem go w wieku pięciu lat. Gdy teraz na niego patrzę, nie mogę uwierzyć, że jest dziełem tak małego dziecka - wspomina artysta. Z biegiem lat postanowił rozwijać swoje zainteresowania. Ale gdy zaczęły powstawać kolejne malarskie dzieła, pojawiło się i wyzwanie. - Miałem duże problemy z alkoholem. Coraz bardziej się w nim zatracałem, a to zaczęło przekładać się na relacje z rodziną - przyznaje M. Jędrzejewski. W kryzysie otrzymał jednak wsparcie od najbliższej osoby.
9/2021 (1335) 2021-03-03
Zamiłowanie do czytania książek, pielęgnowane od dzieciństwa, czasami zamienia się w twórczą pasję - tak jest w przypadku mieszkanki gminy Wyryki.

Książka wychowuje i kształtuje człowieka od najmłodszych lat - jest o tym przekonana emerytowana nauczycielka i wieloletni dyrektor Szkoły Podstawowej w Kaplonosach Walentyna Kuszpa, która w lutym otrzymała nagrodę główną w kategorii „dorośli”, dyplom i złote pióro wójta gminy Wyryki za najciekawsze hasło promujące bibliotekę i czytanie. Zwycięska sentencja wyraża treść życia i postępowania jej autorki: „Biblioteka - kochać i żyć! Człowiek nieczytający książek to człowiek pozbawiony drogi do świętości, mądrości i wrażliwości”. Zamiłowanie do czytania, rozbudzone zazwyczaj we wczesnym dzieciństwie, nie zawsze utrzymuje się przez całe życie. U pani Walentyny jest inaczej - z książkami nie rozstaje się nigdy. - Chęć do czytania wyniosłam z domu, a w piątej klasie szkoły podstawowej zaczęły się rozwijać moje zainteresowania literackie - mówi W. Kuszpa. Potem była studentką filologii rosyjskiej na Uniwersytecie Marii Curie-Skłodowskiej i z racji wybranego kierunku studiów zapoznawała się z obszerną literaturą.