Nie ma dnia, by któryś z portali internetowych nie publikował tekstu na temat tzw. kolędy, czyli wizyty duszpasterskiej kapłanów w domach wiernych.
Paleta emocji towarzyszących dywagacjom „ekspertów od Kościoła”, a tych, jak powszechnie wiadomo, mamy nieprawdopodobnie wielką liczbę, rozciąga się od irytacji, pogardy, złości, nienawiści po ironię, obelgi i frustrację. Szkoda miejsca na ich analizę. Przeszkadza wszystko, najbardziej „koperty” przekazywane przy tej okazji. I choć przyjęcie księdza absolutnie nie ma charakteru obligatoryjnego, nikt nikogo nie zmusza do przeżywania takowej „męczarni”, najwięcej - jak to zwykle bywa w naszej pogmatwanej rzeczywistości - mają do powiedzenia ci, którzy drzwi do mieszkań czy domów swojemu proboszczowi nie otwierają.
Paleta emocji towarzyszących dywagacjom „ekspertów od Kościoła”, a tych, jak powszechnie wiadomo, mamy nieprawdopodobnie wielką liczbę, rozciąga się od irytacji, pogardy, złości, nienawiści po ironię, obelgi i frustrację. Szkoda miejsca na ich analizę. Przeszkadza wszystko, najbardziej „koperty” przekazywane przy tej okazji. I choć przyjęcie księdza absolutnie nie ma charakteru obligatoryjnego, nikt nikogo nie zmusza do przeżywania takowej „męczarni”, najwięcej - jak to zwykle bywa w naszej pogmatwanej rzeczywistości - mają do powiedzenia ci, którzy drzwi do mieszkań czy domów swojemu proboszczowi nie otwierają.