Opinie
1/2020 (1275) 2020-01-02
Jezus przynagla nas do odkrywania w sobie talentów, które może są uśpione, bo w ten sposób wnosimy dar z siebie, ubogacając innych.

W Ewangelii wg św. Mateusza jest przypowieść o talentach. Pewien człowiek, który udał się w podróż, przekazał swój majątek sługom. Kierował się ich zdolnościami, dlatego jeden dostał pięć talentów, drugi dwa, a trzeci jeden. Po powrocie rozliczył sługi z darów, jakie otrzymali. Temu, który nie pomnożył majątku, odebrał wszystko, co posiadał. Umiejętnością daną przez Boga może być np. dar organizacji, aktywności i działania na rzecz innych. Tak jest w życiu Gabrieli Bilkiewicz, która „ożywiła” miejsce na Polesiu swoim zapałem. - Początkiem tego, co wydarzyło się w moim życiu i przyniosło dobre owoce, była niezgoda na bierność - stwierdza Bilkiewicz. Kiedy w 1982 r. znalazła się w gminie Podedwórze, nie mogła pogodzić się z panującym tu przekonaniem, że nic nie da się zrobić. Od dziecka cechowała ją, jak sama podkreśla, wyjątkowa aktywność. To ona przeważnie wiodła prym wśród rówieśników w szkole, miała pomysły, inicjatywę i cechował ją zmysł sprawnej organizacji.
51-52/2019 (1274) 2019-12-18
Aby przeżyć dzień, potrzebuje pomocy przynajmniej trzech osób. Porusza się na wózku inwalidzkim. To jednak nie przeszkodziło jej wybrać się na pielgrzymkę do Rzymu autostopem czy zamieszkać samodzielnie. Bo Barbarę Turek definiują słowa: „Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia.

Po jej narodzinach rodzice usłyszeli od lekarzy diagnozę: dziecięce porażenie mózgowe, córka nie będzie chodzić, mówić, widzieć ani słyszeć. Do pracy nad Basią zabrały się aż dwie matki: biologiczna i Matka Boska. - Z opowiadań mamy wiem, że niedługo po moich narodzinach zawiozła mnie do Częstochowy i powierzyła Maryi. Matka Boża od początku miała swój wkład w moje życie i biorąc pod uwagę, jak niezwykłą jest orędowniczką, właściwie nie dziwi mnie, że zaczęły dziać się cuda - mówi B. Turek. Dziewczynka wkrótce zaczęła stawiać pierwsze kroki i składać słowa. - Rodzice zawieźli mnie do lekarzy, którzy powtarzali wcześniej, że nic ze mnie nie będzie. Zostałam nazwana ósmym cudem świata, a mama usłyszała, że to po prostu nie mogło się zdarzyć - opowiada. Niestety, tragiczna w skutkach operacja odebrała jej na dobre możliwość samodzielnego chodzenia. - Miałam sześć lat.
51-52/2019 (1274) 2019-12-18
Pan Bóg jest jak słońce - wystarczy Go każdemu i każdy może w Jego blasku, w Jego cieple się ogrzać. I potem całą wieczność przy Nim.

To tylko jedna z myśli benedyktyna o. Leona Knabita, który w tym roku, 26 grudnia, świętuje 90 urodziny. Ten znany i ceniony zakonnik wywodzi się z Siedlec, tutaj się wychował, uczył i dojrzewał w swoim powołaniu. Z okazji jubileuszu w Wyższym Seminarium Duchownym Diecezji Siedleckiej w Nowym Opolu w październiku miał miejsce koncert-benefis benedyktyna z Tyńca zatytułowany „Raczej Duchem niż obuchem”. Ale to nie koniec świętowania, bo i okazja, i jubilat zacny. Choć 90 lat to słuszny wiek, radość życia i otwartość sprawiają, że o. Leon wciąż raczy nas swoimi przemyśleniami na temat wiary, życia i otaczającej rzeczywistości. Robi to - jak zawsze - z wrodzoną szczerością, prostolinijnością i - jak sam podkreśla - by wyczerpać temat, nie słuchacza. Ten tyniecki benedyktyn jest cenionym duszpasterzem, rekolekcjonistą, spowiednikiem oraz przewodnikiem szukających odpowiedzi na trudne pytania, a także autorem książek, publicystą, blogerem. Urodził się w Bielsku Podlaskim w 1929 r., ale od piątego roku życia mieszkał w Siedlcach.
50/2019 (1273) 2019-12-11
Sytość codziennego dnia sprawiła, że „przy okazji” rozpłynęło się pragnienie Boga! Wiele osób wyszło z założenia, że skoro jest „pełna micha”, względny pokój, stać na rzeczy, o których jeszcze ćwierć wieku temu nie mogli nawet pomarzyć - wiarę, chrześcijaństwo, sakramenty można spokojnie zutylizować, ewentualnie zostawić na czarną godzinę, tudzież „przystroić” nimi uroczystości rodzinne. I tyle.

Kiedyś inaczej czekało się na święta. Pomijając rosnące tempo życia, zagarnięcie znacznej części naszej aktywności przez cyberprzestrzeń, z czym innym się kojarzyły. Nie chodzi też o celebrowanie świątecznych spotkań - z tym akurat nie mamy problemu. Problem jest prozaiczny: dawniej stół świąteczny wyglądał inaczej niż dzisiaj. Na co dzień jadło się skromniej, biedniej, wielu rzeczy nie dało się kupić w sklepie. Czekało się na Boże Narodzenie, Wielkanoc. Gospodyni odkładała co lepsze potrawy, nieobecne kiedy indziej na stole rarytasy, aby było piękniej, dostatniej. Zbierało się kartki na mięso, cukier, inne artykuły, stało godzinami w kolejkach po cytrusy, czekolady i kakao - bo wszystko miało być tego dnia „extra”, jakbyśmy chcieli pokazać szaroburej socjalistycznej peerelowskiej rzeczywistości słynny „gest Kozakiewicza”: - A widzisz!? Nie dajemy się! Mamy swoją godność!
50/2019 (1273) 2019-12-11
Przed nami czas odpoczynku, szczęśliwych chwil z rodziną, zastawionych smakołykami stołów. Po miłym okresie świątecznym może nas jednak czekać prawdziwy zimny prysznic, gdy okaże się, że na prezenty i przygotowania wydaliśmy znacznie więcej pieniędzy niż planowaliśmy.

Jak wynika z badania „Zakupy świąteczne 2019”, przeprowadzonego przez firmę Deloitte, na podarunki, żywność, podróże oraz spotkania z najbliższymi przeciętna polska rodzina chce przeznaczyć w tym roku średnio 1 tys. 521 zł (o 5% więcej niż przed rokiem). Według raportu rodacy deklarują, że na prezenty wydadzą nieco więcej niż na żywność. Pierwsza z tych kategorii pochłonie 36% (547 zł), a druga - 34% (524 zł) bożonarodzeniowego budżetu. Z kolei na podróże i spotkania towarzyskie planujemy przeznaczyć odpowiednio 324 i 126 zł. Przed świętami machina zakupowa rozkręca się na dobre. Starannie przygotowane wystawy, muzyka wprowadzająca w dobry nastrój, rozpylone w sklepach zapachy czy kuszące promocje: „kup 2 w cenie 1” albo obniżki dotyczące „zakupów w zestawie”, to zaledwie kilka przykładów metod wykorzystywanych przez sprzedawców po to, by skłonić klientów do otwarcia portfeli.
49/2019 (1272) 2019-12-04
Poczekalnia w przychodni zdrowia - wszystko jedno, jakiej: w Siedlcach, Międzyrzecu, Łukowie, Stoczku. W kącie szeptem rozmawiają dwie starsze panie. Dawno się nie widziały. Z troską opowiadają o sobie, problemach starości, narzekają na drożejące leki. Pozostałych kilkanaście osób milczy. W dłoniach, a jakże, komórki.

W oczach - martwe odbicie szklanego ekranu. Niektórzy mają słuchawki w uszach. Są, a jakby ich nie było. Jakby byli wyjęci z otaczającego ich świata, a jednocześnie wszędzie obecni. Obojętni, a zarazem łapczywie konsumujący informacje z portali społecznościowych, chłonący jak gąbka ploteczki, treści gazetek reklamowych, wieści o promocjach - wszak wielkimi krokami zbliża się „Black Friday”! Po raz setny, tysięczny sprawdzający profil na facebooku. Może ktoś coś nowego wrzucił? Napisał post, zalajkował przed momentem podrzucony wpis? Ale uwaga, wchodzi ktoś nowy. - Kto z państwa ma numerek 17? - pyta. Kilka osób podnosi znad smartfona nieobecny wzrok. Jakby ich ktoś wyrwał nagle z innego świata. - Ten pan spod okna - mruczy od niechcenia trzydziestoparolatek. Nie ma ochoty na dłuższy dialog. - Ale jest spore opóźnienie. Dopiero weszła „trzynastka” - dodaje i prawie natychmiast kieruje wzrok w stronę migającego ekranu telefonu.
49/2019 (1272) 2019-12-04
Coraz więcej rodziców narzeka na czas, jaki muszą spędzać z dziećmi na codziennym odrabianiu lekcji. Czy problem rzeczywiście istnieje?

Przedmiotów, z których praca domowa często przerasta nie tylko ucznia, ale i rodzica, jest dużo. To nie tylko zadania matematyczne, napisanie wypracowania, ale nawet stworzenie gitary! - Czasami mam wrażenie, że nauczyciele żyją w innym świecie - komentuje Marzena, mama 11-latka, która ze zrobieniem wspomnianej gitary zwróciła się o pomoc na portalu internetowym. - Przecież ja nie mam pojęcia, jak się do tego zabrać, a co dopiero dziecko? Wycinanie elementów ze sklejki wymaga odpowiednich narzędzi, których nie mam i nawet nie wiem, od kogo mogłabym pożyczyć - opowiada swoje zmagania z jedną z prac domowych. Rodzice coraz głośniej komentują liczne prace domowe. Argumenty, jakie padają, to brak czasu na rozwijanie indywidualnych pasji, odpoczynek, liczba i absurdalność niektórych zadań. - Na ostatniej wywiadówce syna nauczycielka skarżyła się, że na lekcji klasa nie jest zainteresowana omawianymi zadaniami, przez co udaje się im zrobić dwa, trzy - mówi Kamila.
48/2019 (1271) 2019-11-27
Zwrócenie dziś komuś uwagi, że jego zachowanie - nawet delikatnie mówiąc - odrobinę nam przeszkadza, często bywa odbierane źle. Ale czy musimy się z tym godzić?

Nie o manierach przy stole mowa, bo wytykanie sąsiadowi, iż nie w tej ręce trzyma widelec, to już nietakt, ale o zwykłej, szarej codzienności w sklepie, pociągu czy pod blokową klatką. Jeśli zwracając komuś uwagę, chcemy wyegzekwować przestrzeganie prawa czy zadbać o swoje bezpieczeństwo, mamy do tego prawo. „Ruszże się ty leniwa babo!”. To chyba najgrzeczniejsze z określeń, jakie słychać było przy kasie w jednym ze sklepów w bialskim centrum handlowym. W ten sposób pewien klient wyrażał swoje niezadowolenie z powodu zbyt długiego - jego zdaniem - oczekiwania w kolejce. Odezwać się czy przemilczeć? Chyba wszyscy byli zgodni i wybrali drugą opcję, bo nikt w obronie kasjerki nie stanął. - Podobną sytuację miałam w pociągu - opowiada Kasia, której z wakacyjnych wojaży przyszło wracać ostatnim połączeniem do Łukowa.
48/2019 (1271) 2019-11-27
Wstyd nie powinien blokować rodziców w szukaniu pomocy dla dziecka z zespołem FAS/FASD. Każdy w życiu popełnia błędy. Ważne jest, by umieć je naprawiać.

Płodowy zespół alkoholowy - FAS (Fetal Alcohol Syndrome) i spektrum poalkoholowych zaburzeń płodu - FASD (Fetal Alcohol Spectrum Disorder) - terminów tych, jak tłumaczy Lech Zakrzewski, wieloletni terapeuta, używa się na określenie szkód zdrowotnych dotyczących układu nerwowego dziecka narażonego na działanie alkoholu w życiu płodowym. - Z FAS i FASD się nie wyrasta! - podkreśla, przypominając, że jedyną bezpieczną dawką alkoholu dla kobiety będącej w ciąży oraz rodziców planujących poczęcie dziecka jest... dawka zerowa. Na całkowitą abstynencję w okresie prenatalnym jako najskuteczniejszą ochronę dziecka przed płodowym zespołem alkoholowym wskazuje także Joanna Manołow prowadząca wraz z mężem rodzinę zastępczą. W ich domu w ciągu dziewięciu lat mieszkało 45 dzieci, w tym 26 ze zdiagnozowanym FAS lub FASD.
47/2019 (1270) 2019-11-20
I jak Panu minęło te 100 lat? - pytam Franciszka Mazuruka. - Oj dziecko, tak szybko, jakby człowiek jednymi drzwiami wszedł, a drugimi wyszedł - odpowiada.

Pan Franciszek jest najstarszym mieszkańcem wsi Stare Szpaki należącej do gminy Stara Kornica. 28 października, w uroczystość głównych patronów diecezji siedleckiej: św. Szymona i Judy Tadeusza, F. Mazuruk świętował 100 rocznicę urodzin. Uroczystość w rodzinnym gronie poprzedziła Msza św. sprawowana w miejscowym kościele pod przewodnictwem proboszcza parafii ks. Sławomira Harasimiuka. Specjalnie dla jubilata zaśpiewały członkinie zespołu ludowego Marysieńki. Z kolei 4 listopada odwiedzili pana Franciszka - z życzeniami i kwiatami - przedstawiciele urzędu gminy, przekazując na jego ręce także list gratulacyjny od premiera rządu Mateusza Morawieckiego - z pozdrowieniami i podziękowaniem „za wszelkie trudy i owoce minionych lat - za swoistą lekcję życiowej wytrwałości”. Mimo tak zacnego wieku pan Franciszek cieszy się dobrym zdrowiem i pamięcią. Chętnie dzieli się wspomnieniami, choć nad przywołaniem niektórych faktów z przeszłości - jak mówi - musi się już dziś trochę dłużej zastanowić.