Rozmowy
44/2018 (1216) 2018-10-31
Rozmowa z ks. dr. Markiem Chrzanowskim ze Zgromadzenia Księży Orionistów, rekolekcjonistą, poetą i pisarzem

Od momentu mojego urodzenia aż do dzisiaj moje życie to pasmo cudów. I wciąż nie mogę się nadziwić, że Bóg tak mnie kocha. W chwili przyjścia na świat doznałem wylewu krwi do mózgu. Lekarze nie dawali mi wielkich szans. Tymczasem przeżyłem. To był pierwszy cud. Potem okazało się, iż wylew spowodował paraliż prawej części ciała, przez co kilka lat praktycznie nie chodziłem. Do tego doszła ciężka choroba oczu. Dzisiaj chodzę i widzę, choć prawdopodobieństwo tego było raczej znikome. Bóg postawił na mojej drodze wspaniałych lekarzy, którzy pomogli mi stanąć na nogi i po wielu latach zobaczyć świat. Stało się to m.in. dzięki młodemu człowiekowi, który przeprowadził na moich oczach pięć operacji, chociaż inni specjaliści twierdzili, że to bez sensu. On jednak zaryzykował. Po piątej operacji zacząłem wiedzieć.
44/2018 (1216) 2018-10-31
O trudnej roli „świętych chorych” i „świętych opiekunów” mówi Jerzy Grzegorczyk, pisarz, publicysta, autor książek, m.in. „Każda dusza to inny świat”, „Święty i błazen” czy serii o przypadkach księdza Grosera.

Są chorzy, którzy umierają w zawziętości, są też rodziny, które zostawiają chorego w jego cierpieniu. Znam sytuacje, gdy ktoś z bliskich obwinia chorego, że skomplikował mu życie. Ale na szczęście doświadczenie choroby rodzi więcej świętych. Nie ma lepszej nagrody dla bliskich, jak świadomość, że zrobili, co mogli. Ci, którzy „uciekli” od problemu, skazani są potem na wyrzuty sumienia, o ile go używają. Jest szczęściem obserwowanie „świętych chorych” i „świętych opiekunów”. Jest ich mnóstwo. Taka świętość jest powszechna. Choroba może zbliżać człowieka do Boga albo od Niego oddalać. W trakcie pisania „Posłańców uśmiechu” poznałem „świętych niewierzących” - ludzi, którzy pod wpływem cierpienia bliskich zamknęli się na Boga, nie zadają sobie pytań o sens swoich hiobowych doświadczeń. Nie chcą mówić o wierze, ale zatapiają się w dobru, a człowiek, który dobrze czyni, jest uśmiechem Boga.
43/2018 (1215) 2018-10-24
Rozmowa z s. Anną Czajkowską ze Zgromadzenia Sióstr Wspomożycielek Dusz Czyśćcowych.

Dusze w czyśćcu ponoszą konsekwencje swoich grzechów, które chociaż zostały wyznane w konfesjonale i odpuszczone, nie pozostają bez echa. Cierpiący w czyśćcu sami dla siebie nie mogą nic zrobić. Ale my możemy być ich „ustami” i się za nich modlić, „uszami” - słuchać słowa Bożego, „oczami” - adorować Jezusa obecnego w Najświętszym Sakramencie, „rękami” - spełniając dobre uczynki. Jeśli zmarły odszedł w dramatycznych okolicznościach, pozostawił w bliskich gniew, urazy, pretensje, miał jakieś niezałatwione sprawy i tym, co możemy mu ofiarować natychmiast, jest przebaczenie. Rozdrapywanie ran, przypominanie krzywd, mówienie źle o zmarłym - trzyma go w czyśćcu jakby związanego. Kościół naucza, że każda modlitwa, dobry uczynek, proces, jałmużna oraz ofiarowanie odpustu niosą ulgę. Jednak najskuteczniejszą formą pomocy jest Msza św., ponieważ stanowi Najświętszą Ofiarę Ciała i Krwi samego Syna Bożego. Nic cenniejszego nie można podarować zmarłemu - Eucharystia jest szczytową formą okazywania miłości duszom czyśćcowym.
43/2018 (1215) 2018-10-24
Rozmowa z Elżbietą Myrchą-Jachimczuk z Franciszkańskiego Zakonu Świeckich, autorką „Modlitewnika ze świętymi”

Na pewno warto poszukać świętego przyjaciela w niebie, może takiego, którego jeszcze nie znamy albo z różnych powodów ignorowaliśmy czy też nie potrafiliśmy właściwie docenić, umiejscowić w naszym życiu jako kogoś dla nas naprawdę ważnego. Dlatego każdy powinien szukać swojego patrona, który będzie wiódł go przez życie i pomagał w codzienności. Często też potrzeba więcej takich świętych, bo jesteśmy w różnych sytuacjach, okolicznościach. Święci nie tylko pomagają nam w konkretnych okolicznościach, ale także ułatwiają odkrywanie tego, co w nas drzemie, bo przecież święci to też miłośnicy kultury, ludzie sportu i różnych dziedzin życia, o których byśmy nawet nie pomyśleli. Takie spotkanie ze świętymi może nam pomóc w konkretnych zachowaniach życiowych, korzystaniu z możliwości, pokładów dobra, jakie mamy w sobie, aby na co dzień być lepszym. Świętość jest siłą, która pokonuje wszystkie fale zła i życiowe przeszkody. Przez takie świadectwo życia pociągamy też innych do Boga. Kiedy nasze modlitwy są złączone ze wstawiennictwem świętych, wtedy my też stajemy się silniejsi i wszystko, co w nas jest, rozwija się, czyli dobro też staje się jeszcze mocniejsze.
41/2018 (1213) 2018-10-10
Rozmowa z dr Mileną Kindziuk z Instytutu Edukacji Medialnej i Dziennikarstwa Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, autorką książek, w tym najnowszej - obszernej biografii ks. Jerzego Popiełuszki.

Mimo że księdza Jerzego nie znałam osobiście, jego życie stało się bardzo ważną częścią mojego życia. Zaczęło się od tego, że jako dziewczynka uczestniczyłam w pogrzebie ks. Jerzego. To wydarzenie wywarło na mnie ogromne wrażenie. Potem nieraz stałam w długich kolejkach do jego grobu, zaś w swojej pracy dziennikarskiej zaczęłam pisać o nim artykuły. Dzięki temu poznawałam ludzi, którzy go znali, docierałam do świadków wszystkich okresów jego życia: od lat szkolnych, przez czasy seminaryjne, służbę wojskową, pierwsze parafie, po kościół św. Stanisława Kostki w Warszawie. To wszystko razem, ale nade wszystko osoba ks. Jerzego, fascynowało mnie coraz bardziej. Później zaczęłam pisać książki o nim, poznałam jego mamę Mariannę. Ks. Jerzy jest wciąż obecny w moim życiu, zaś ta biografia staje się podsumowaniem wieloletnich badań w tym obszarze.
41/2018 (1213) 2018-10-10
Rozmowa z ks. dr. Tomaszem Bielińskim, dyrektorem Szkoły Nowej Ewangelizacji Diecezji Siedleckiej.

Każdy świecki będący częścią naszego zespołu misyjnego kilka lat temu nie odważyłby się stanąć przed innymi, by powiedzieć coś o swojej wierze. Nie zrobiłby tego nawet za pieniądze, bo albo uważał, że „wiara, to sprawa prywatna”, albo twierdził, że „mówieniem innym o Bogu” mogą zajmować się tylko księża. Jednak w międzyczasie w życiu każdej z tych osób wydarzyło się coś, co kompletnie ich odmieniło. Jedni przeżyli własny wypadek, inni śmierć bliskiej osoby. Ktoś przeżył cud uzdrowienia z nieuleczalnej po ludzku choroby, a ktoś inny zdradę współmałżonka lub bankructwo swojej firmy. Różne przypadki, ale jeden skutek: doświadczenie spotkania z żyjącym dziś Jezusem Chrystusem; doświadczenie tak silne, że ich spojrzenie na wiarę i świat kompletnie się odmieniło. Tę przemianę odczuli nie tylko oni sami, ale też ich rodziny i otoczenie. Chociaż większość z nich wierzyła w Boga, a nawet chodziła regularnie do kościoła, to jednak wszyscy zgodnie twierdzą, że dziś wszystko, co robią, „robią z Jezusem”.
39/2018 (1211) 2018-09-25
Rozmowa z ks. Maciejem Majkiem, ojcem duchownym Wyższego Seminarium Duchownego Diecezji Siedleckiej im. Jana Pawła II w Nowym Opolu.

Jeżeli na gruncie wiary towarzyszymy powołaniom poprzez modlitwę i żywe świadectwo chrześcijańskiego życia, to zawsze mamy za kogo dziękować. Jeżeli zaś osoby wstępujące na drogę formacji do kapłaństwa lub życia konsekrowanego bądź przygotowujące się do zawarcia sakramentu małżeństwa potraktujemy zestawieniowo i porównawczo, to - moim zdaniem - prawie zawsze kogoś skrzywdzimy. Wrażliwość ludzka się zmienia; również inne, bardzo ważne płaszczyzny formacyjne muszą być uwspółcześnione. Niekiedy wydaje się nam, że to w gruncie rzeczy nasze zabiegi mają największy wpływ na ilość i jakość powołań. Odwołując się do tytułu książki patrona naszego seminarium - św. Jana Pawła II, przypomnę, że każde powołanie jest darem i tajemnicą Boga. To Pan żniwa powołuje swoich robotników. Warto o tym nie zapominać.
38/2018 (1210) 2018-09-19
Rozmowa z Elżbietą Ruman, dziennikarką, publicystką, autorką programu telewizyjnego „My Wy Oni”, nowego cyklu pokazującego piękno Polski „Ukryte Skarby” oraz książek, m.in. „Dotyk Nieba”, „Główna rola w teatrze życia”, „Miasto marzeń” i najnowszej „Widziałam cuda”.

Moje pasjonowanie się cudami jest znane wśród bliskich mi przyjaciół i znajomych, stąd dzwonią do mnie z takimi historiami. Od przyjaciółki z Wrocławia dowiedziałam się o przyjacielu jej rodziny, cudownie uzdrowionym ojcu duchownym wrocławskiego seminarium, duszpasterzu akademickim. A cud miał się wydarzyć za sprawą średniowiecznej benedyktynki Hildegardy z Bingen. Zafascynowało mnie, jak osoba, która żyła tysiąc lat temu, mogła dziś kogoś uzdrowić? U ks. Marka zdiagnozowano nowotwór trzustki z przerzutami. Jednak po kilku miesiącach kuracji według zapisków św. Hildegardy ksiądz wyzdrowiał, nie miał guzów, przerzutów, komórek nowotworowych. Pojechałam, zrobiłam program i przepadłam. To wszystko było tak przekonujące, tak spójne z moją chrześcijańską wizją stworzenia, że zaczęłam się zagłębiać w szczegóły. Ta fascynacja pozostała, skłoniła mnie do podjęcia studiów w Niemczech i stworzenia Centrum św. Hildegardy w Józefowie. Tak powstało miejsce, gdzie znaleźć można wszystko, co pozostawiła nam ta święta.
37/2018 (1209) 2018-09-12
Rozmowa z o. Adamem Żakiem SJ, koordynatorem ds. ochrony dzieci i młodzieży z ramienia Konferencji Episkopatu Polski

Jeśli w społeczeństwie panują duża tolerancja i swoboda obyczajowa, jeśli na wiele sposobów promuje się rozwiązłość, to należy się spodziewać, że te negatywne zjawiska społeczne znajdą lustrzane odbicie także wśród duchowieństwa. Media, koncentrując się na przestępstwach niektórych księży czy zakonników, stwarzają wrażenie, iż to głównie problem Kościoła i uruchamiają społeczne mechanizmy obronne. Stąd tyle uogólnień i podejrzliwości pod adresem duchowieństwa. Tymczasem kryzys w Kościele to także niewygodne lustro dla społeczeństwa. Ukazuje bowiem, że istnieje poważny problem społeczny, którego nie chcemy uznać. Sprzyja temu prywatyzacja stylu życia: „to, co dzieje się w moim domu, to moja prywatna sprawa, mój styl życia i preferencje seksualne też”. Już od końca lat 60 ubiegłego wieku teoretyzowano na temat dobroci życia seksualnego dorosłych z dziećmi. Odróżniano pedofilię dobrą od pedofilii złej, przemocowej.
36/2018 (1208) 2018-09-05
Rozmowa z ks. dr. Markiem Studenskim, współorganizatorem Tygodnia Wychowania

Właściwe rozeznanie powołania ma ogromne znaczenie dla człowieka. Wierzymy, że Pan Bóg ma dla każdego z nas plan. Mówią o tym świadectwa Starego i Nowego Testamentu. Bardzo ważne jest zrozumienie, czego Bóg ode mnie oczekuje. Człowiek, który odkryje swoje powołanie, jest szczęśliwy i potrafi tym szczęściem promieniować na innych, służyć drugiemu swoim życiem, talentami. Kiedy spotykamy pielęgniarkę, która ma odpowiednie podejście do pacjentów, dobrego lekarza, nauczyciela czy księdza, często mówimy: „właściwy człowiek na właściwym miejscu” lub „on na pewno wybrał ten zawód z powołania”. Natomiast kiedy widzimy, że ktoś „męczy się” z tym, kim jest, robi coś na siłę, wówczas myślimy: „on rozminął się ze swoim powołaniem”. Panu Bogu zależy, by każdy z nas był szczęśliwy. Zatem powinniśmy dążyć do odkrycia miejsca, jakie dla nas przygotował, gdyż w pełni rozwiniemy się tylko tam, gdzie jest nasze powołanie.