
Celę śmierci zmienił w kaplicę
To największy prezent zawodowy od Pana Boga, jaki w życiu dostałem - tak o roli św. o. Maksymiliana Marii Kolbego w filmie „Triumf serca” mówił aktor Marcin Kwaśny, który gościł w Siedlcach w ramach Dni Kultury Chrześcijańskiej.
Na przygotowania miał mało czasu. W ciągu miesiąca do rozpoczęcia zdjęć musiał zgubić 10 kg. Jednak o wiele trudniejszym zadaniem było stanąć na planie filmowym i zagrać o. Kolbego – ale nie aktywnego zakonnika odnoszącego sukcesy, tylko człowieka skazanego na śmierć głodową.
– Było to największe zawodowe wyzwanie w mojej dotychczasowej karierze. Przed planem filmowym modliłem się na kolanach: „Panie Jezu, pomóż mi, bo nie potrafię”. Ale Pan Bóg nie powołuje uzdolnionych, tylko uzdalnia powołanych. Poczułem się uzdolniony do zagrania tej roli dzięki temu, że podszedłem do tego kluczem maksymilianowym, czyli z pełną pokorą. Nie chojraczyłem. Przez cały czas byłem w stanie łaski uświęcającej. I wierzyłem, że Duch Święty podpowie mi, jak go zagrać – przyznał w Siedlcach 14 września, podczas spotkania przed pokazem filmu „Triumf serca”, na który zaprosiło NoveKino.
Uczył, że miłość jest twórcza
M. Kwaśny zauważył, że film powstał jako votum dziękczynne reżysera za uratowanie życia, przywrócenie wiary, zdrowia fizycznego i psychicznego. – Anthony D’Ambrosio był w stanie krytycznym. ...
LI