Ciągle niebezpieczny
Na naszych oczach dorasta kolejna generacja - to dzieci tych, którzy o sobie mówili, iż są „pokoleniem JP2”. Wyrośli na papieskich pielgrzymkach do ojczyzny. Wielu może chroni pieczołowicie fotografie uwieczniające spotkanie z Janem Pawłem II, dotyk dłoni, uśmiech człowieka w białej sutannie pozdrawiającego pielgrzymów z mknącego ulicami miasta papamobile. Ich dziadkowie wspominają wyprawy do Wiecznego Miasta w latach 80 ubiegłego wieku. Jakież to były koszty! Ileż wtedy był wart „one” dolar? Ile godzin czekało się w kolejkach na granicy? Nasze szarobure autokary wstydliwie parkowały przy „piętrowcach” z Francji, Niemiec, Hiszpanii. Konserwy, wieziony z Polski chleb, spanie w autobusie albo w śpiworach rozrzuconych w okolicach parkingu… - żeby tylko było taniej. Dziś to już historia.
Pozostał sentyment. Niektórzy mówią: to dlatego, że wtedy byliśmy młodsi. Może i tak. A ja myślę, że gnała nas duma i pragnienie zaczerpnięcia pełną piersią wolności. Jechaliśmy po otuchę, nadzieję, że i u nas coś się w końcu zmieni.
Każdego roku w okolicach Dnia Papieskiego uważnie staram się analizować, co mówi się w mediach, kościołach o – dziś oficjalnie tak nazywanym (choć myśmy to wiedzieli dużo wcześniej) – świętym Janie Pawle II. Co roku coraz mniej… Jakiś wycięty z kontekstu cytat, migawka telewizyjna z pamiętnego październikowego wieczoru. Niektórzy mówią, że papieża „skremówkowano”, zbanalizowano przekaz, zarzucono nauczanie w momencie, gdy istotą wspominania jego życia i dzieła stało się składanie wiązanek kwiatów pod jednym z niezliczonych jego pomników… Cóż, dużo w tym prawdy. Ale nie do końca się zgadzam z tezą, że duchowe i intelektualne dziedzictwo św. Jana Pawła II zostało całkowicie zaprzepaszczone. Ono żyje w nas. Manifestuje się choćby w przekonaniu zdecydowanej większości Polaków, że życie jest święte i że trzeba je zawsze chronić. W tęsknocie za prawdą i braku zgody na kłamstwo, w nadziei na zmianę.
Jest jeszcze jedna strona medalu: nigdy też papież z „dalekiego kraju” nie miał tylu wrogów, ilu ma dzisiaj. „Jan Paweł II nie zasługuje na świętość!” – lamentował przed laty „New York Times”, a za nim setki innych lewicowych tytułów. Facebook z życzliwą „niezależnością” i „tolerancją” akceptuje obecność profili, gdzie trwa wyścig pt., kto mocniej bluźnie na „złotego cielca polskiego kościoła”, „obrońcę pedofili”, „przyjaciela dyktatorów” itp. To ponoć wolność wyrażania ekspresji. Podobnie jest z „Klątwą” – spektaklem stanowiącym bluźnierczą interpretację dzieła Stanisława Wyspiańskiego. Przedstawienie, w którym znalazły się sceny m.in. profanacji krzyża czy seksu oralnego aktorki z figurą św. Jana Pawła II, obejrzały już tysiące ludzi. Dumni są ze swojej odwagi? Zachwyceni „sztuką”? Trudno powiedzieć. Czy może to w jakikolwiek sposób zaszkodzić św. Janowi Pawłowi II? Nie sądzę. Ale pokazuje, „po czyjej stronie jest moc”! Wydaje się, że dla wielu Papież Polak jest bardziej niebezpieczny z perspektywy „domu Ojca” niż wtedy, kiedy był pośród nas! Egzorcyści opowiadają, że zły dostaje furii, gdy podczas modlitwy wstawienniczej wypowiadane jest imię św. Jana Pawła II. Nienawidzą go serdecznie postępowcy i lewicowcy wszelkiej maści. Krzyczą, rzucają obelgi. Dlaczego?
Bo się go boją. Bo jest święty! Świętość zawsze stanowi największe wyzwanie.
To jest sedno testamentu św. Jana Pawła II.
Ks. Paweł Siedlanowski