Cofamy się
Zerwanie z ekologicznym szaleństwem, koniec cenzury, wycofanie Stanów Zjednoczonych ze Światowej Organizacji Zdrowia czy wreszcie podpisanie dekretu uznającego tylko dwie biologiczne płcie, to niemal wybuch granatu w ideologicznym szambie. Każda z tych spraw narusza lewicowe tabu, jednak zburzenie tylu mitów w jednym czasie musi doprowadzić do czegoś w rodzaju głębokiej frustracji.
Jeśli dołożymy do tego jeszcze zapowiedź rzekomych prześladowań, jakich mają doznać „ciężko pracujący” w USA imigranci, wsparcie rodzimych biznesów, promocję wolności gospodarczej oraz rozwój nowych technologii, to niech nikogo nie dziwi medialny skowyt i histeryczne bicie politycznej piany.
Dzieje się tak również w Polsce, gdzie trwa kampania wyborcza. Kiedy prawa strona sceny politycznej uznaje decyzje 47 prezydenta USA za przywrócenie zdrowego rozsądku, lewa – choćby ustami prof. Magdaleny Środy – twierdzi, że już po pierwszych decyzjach przywódcy USA „świat idzie w tył, cofa się do XIX w. albo do jeszcze wcześniejszych okresów”.
I trudno się z panią filozofką, feministką tudzież publicystką nie zgodzić. Wiele wskazuje na to, że za chwilę przyjdzie nam się cofać – i to jak często niepoprawnie mawia bezstresowo wychowywane tzw. pokolenie Z – ostro w tył. Jak będzie to wyglądało w praktyce, już dziś mogą naocznie przekonać się mieszkańcy Warszawy. Oto do najdroższego budynku w Polsce – usytuowanego na obrzeżach Parku Skaryszewskiego szaletu miejskiego, nazywanego potocznie przez tubylców kiblem Trzaskowskiego, właśnie zbudowano „chodnik”. Kiedy kilka dni temu w mediach drwiono, że do przybytku (którego koszt budowy i wyposażenia wyniósł bagatela przeszło 52 tys. zł za 1m2) z uwagi na wszechobecne błoto nie da się dojść, postanowiono w trybie natychmiastowym temu zaradzić. I tak w ciągu zaledwie kilku godzin usypano parę metrów ścieżki ze zrębków drewna. Via Trocina – bo tak ów trakt ochrzczono – szybko stała się obiektem drwin oraz kolejną wizerunkową kulą u nogi włodarza Warszawy, kandydującego z ramienia uśmiechniętej Koalicji Obywatelskiej na stanowisko głowy państwa.
Złośliwi mówią, że jak się już cofać, to z przytupem. Ja, jako że nie jestem złośliwy, uważam, że mój ulubieniec jest po prostu człowiekiem pragmatycznym i bardzo gospodarnym. Zlecił wykonanie drogi do najdroższego przybytku w kraju z tego, co mu zbywało: drewnianych szalunków, jakie zostały po budowie najdroższej kładki przez Wisłę oraz z palet wykorzystanych do budowy najdroższej strefy relaksu na pl. Bankowym, której już nie ma. Teraz po zrębkach przez kilka tygodni mogą w towarzystwie opiekunów pobiegać sobie np. stołeczne chomiki. Gdy trociny do jesieni na świeżym powietrzu zgniją, i zrobi się tam jeszcze większe błoto, magistrat sporządzi protokół zniszczenia, po czym posieje trawę. I wtedy wszystkim niedowiarkom twierdzącym, że kasa wydana na via Trocina to pieniądze wyrzucone w błoto, będzie głupio. Bowiem to nie żadne marnotrawstwo. To patriotyzm, gospodarność i ekologia w jednym. I tu znowu wypada odwołać się do mistrza Barei: „My się nie cofamy. My otwieramy tą ścieżką oczy niedowiarkom. Patrzcie, mówimy, to nasze, przez nas wykonane i to nie jest nasze ostatnie słowo!”.
Leszek Sawicki