Kościół
Źródło: PIXABAY
Źródło: PIXABAY

Dalej, wyżej, mocniej!

Giną zawodowcy i amatorzy, osoby świeckie i duchowne. W związku z tym rodzi się zasadnicze pytanie: po co podejmować aż tak wielkie ryzyko? Czy jest to etyczne? Czy nie mamy do czynienia z lekkomyślnym szafowaniem własnym życiem, co stanowi wykroczenie przeciwko V przykazaniu Dekalogu?

Kilka dni temu media relacjonowały wydarzenia związane z ratowanie dwójki himalaistów: Francuzki Elisabeth Revol i Polaka Tomasza Mackiewicza. Ją uratowano, Polak - niestety - pozostał na zawsze na Nanga Parbat. To kolejny tragiczny wypadek w górach, z jakim mieliśmy do czynienia w ostatnim czasie. Pragnienie przekraczania siebie, granic własnych możliwości od zawsze istniało w człowieku. Bez owej ciekawości świata, pokonywania w sobie lęku, granic niemożności, pokusy stabilizacji, wygody itd. nie byłoby postępu. Tak przed tysiącami lat zrodziła się idea sportu, potrzeba rywalizacji. Św. Paweł wielokrotnie sięga po obrazy sportowe, aby ukazać sens duchowego rozwoju.

„Każdy, kto staje do zapasów, wszystkiego sobie odmawia (…) Ja (…) poskramiam moje ciało i biorę je w niewolę” – pisze w Liście do Koryntian (1 Kor 9,25 n). Mamy zatem do czynienia z jakąś formą ekstremalnego wysiłku, wyrzeczenia, które jest warunkiem sukcesu. Wcześniej pyta: „Czyż nie wiecie, że gdy zawodnicy biegną na stadionie, wszyscy wprawdzie biegną, lecz jeden tylko otrzymuje nagrodę. Przeto tak biegnijcie, abyście ją otrzymali” (w. 24). Apostoł Narodów porównuje zresztą do zmagań sportowych swoje życie. ...

Ks. Paweł Siedlanowski

Pozostało jeszcze 85% treści do przeczytania.

Posiadasz 0 żetonów
Potrzebujesz 1 żeton, aby odblokować ten artykuł