Region
Źródło: ARCHIWUM
Źródło: ARCHIWUM

Dokumenty i argumenty

Do Centralnego Biura Antykorupcyjnego wpłynęło anonimowe pismo o możliwości sprzecznej z prawem działalności prezydenta Siedlec Andrzeja Sitnika. Skarga dotyczy umorzenia zwrotu dotacji przez jedno z niepublicznych przedszkoli.

W 2014 r. urzędnicy urzędu miasta skontrolowali sześć niepublicznych przedszkoli i w każdym stwierdzili nieprawidłowości w wykorzystaniu subwencji z budżetu miasta. Część placówek zwróciła zakwestionowane dotacje wraz z odsetkami. Jedną ze skontrolowanych placówek było niepubliczne przedszkole „Kraina Fantazji”. „Przedszkole miało do zwrócenia na rzecz miasta dotację w kwocie ok. 800 tys. zł. Po objęciu urzędu przez A. Sitnika umorzył on część tej należności - ok. 100 tys. zł, a następnie zawarł bardzo niekorzystną dla miasta ugodę przed Wojewódzkim Sądem Administracyjnym w Warszawie, zrzekając się zwrotu pozostałej kwoty kilkuset tysięcy złotych” - czytamy w anonimowej skardze.

Pikanterii sprawie dodaje fakt, że przedszkole należy do Magdaleny Miros – członkini stowarzyszenia Bezpartyjne Siedlce, z którego list w wyborach samorządowych startował również A. Sitnik.

CBA przekazało do zbadania sprawę Regionalnej Izbie Obrachunkowej, a ta odesłała ją do siedleckiej rady miasta. W programie obrad listopadowej sesji znalazł się projekt uchwały uznający skargę na prezydenta za bezzasadną. W uzasadnieniu czytamy, że A. Sitnik częściowo umorzył odsetki, tj. 100 tys. zł, a dla pozostałej kwoty – 73 tys. zł – odroczył termin spłaty. „Nieprawdą jest zatem podnoszona w skardze kwota należności 800 tys. zł, gdyż wynosiła 346 tys. zł plus odsetki (173 tys. zł), wraz z kosztami upomnienia – 520 tys. zł. Ponadto nie miała miejsca rzekoma ugoda przed WSA” – napisano. Właścicielka przedszkola wpłaciła miastu należną kwotę w wysokości 346 tys. zł. Natomiast nie zostały spłacone odsetki. W uzasadnieniu czytamy również, że prezydent kierował się „ważnym interesem podatnika”, a także „ważnym interesem publicznym”.

 

Nie lincz, ale wyjaśnianie

Podczas dyskusji radna Iwona Orzełowska zwróciła uwagę, aby w ogóle nie zajmować się skargą. – Apeluję, aby bez względu na opcję polityczną nie brać pod uwagę żadnych pism, które są anonimowe. To da impuls osobom, które działają w sposób nieuczciwy, deprecjonujący innych za pomocą anonimów – podkreśliła, przypominając o czasach komunistycznych, kiedy to w taki sposób niszczono ludziom życie. – Jeżeli ktoś uważa, że coś zostało zrobione niezgodnie z prawem i ma na to dowody, powinien to zreferować z otwartą przyłbicą. Natomiast stawianie z imienia i nazwiska jakiejś osoby w niekorzystnym świetle umożliwia manipulowanie informacjami. To doprowadzi w przestrzeni publicznej do powstania artykułów i dysput na różnych forach. Apeluję, aby w ogóle odrzucić tę dyskusję jako bezzasadną i niemerytoryczną. Podstawowa przyzwoitość nakazuje, by nie polegać na anonimach i nie wykorzystywać ich do tego, żeby oczerniać ludzi, nawet przeciwników społecznych czy politycznych, kiedy ma się inne zdanie – tłumaczyła radna.

Z kolei Monika Polak stwierdziła, że omawiana sprawa, to „publiczny lincz, nie tylko na prezydencie, tylko na wszystkich, którzy prowadzą niepubliczne przedszkola”. Z kolei Anna Sochacka zwróciła uwagę, że im więcej zostanie wyjaśnione, to być może skarga okaże się faktycznie bezzasadna i sprawa zostanie zamknięta. – To nie jest linczowanie, ale wyjaśnienie sprawy – zaznaczyła radna.

 

Brak wiedzy i niejasne kryteria

Robert Chojecki zwrócił uwagę, że dyskusja nie dotyczy ściśle anonimu, a odpowiedzi na pismo RIO. – Starałem się przeanalizować dokumenty, które otrzymaliśmy. Uważam, że nie wyposażono nas w kompletną wiedzę, aby zagłosować odpowiedzialnie – zauważył wiceprzewodniczący rady miasta. – Sprawa pozostaje w sferze zainteresowań CBA, czy tego chcecie, czy nie. Brakuje mi podstaw do weryfikacji wniosku podmiotu o umorzenie. Czy ktoś sprawdził stan faktyczny finansów przedszkola? Dlaczego nie poczekano z egzekucją odsetek do jesieni? Dlaczego 100 tys. zł umorzono, a 70 tys. zł odroczono? Ile podmiotów zwróciło dotacje, a ile nie? Nie mam wiedzy, nie mam dokumentów, mam wątpliwości – podkreślił radny.

Mariusz Dobijański również dociekał, co się stało, że w krótkim czasie wydziały urzędu miasta najpierw zdecydowały odrzucić wniosek o umorzenie, a następnie zmieniły zdanie. – Znam podmioty gospodarcze, którym nie udzielono takiej pomocy. Wydaje mi się, że nie byłoby tej skargi, gdyby kryteria udzielana pomocy publicznej były klarowne i nie budziły kontrowersji. Podejrzenia rodzą się w sposób naturalny i nie ma co się temu dziwić. Sugestie wynikające z anonimu wskazują na to, że ktoś miał wątpliwości co do etycznych przesłanek – stwierdził radny. Dodał, że nie neguje, iż decyzja prezydenta została podjęta zgodnie z prawem, ale budzą w nim niepokój „niekoniecznie czytelne kryteria, jakie stosuje prezydent przy podejmowaniu decyzji o umorzeniach wobec podmiotów”.

 

Dzieci pozbawione przedszkola?

W odpowiedzi na zarzuty radnych prezydent tłumaczył, że nie podejmuje decyzji samodzielnie, a kieruje się rekomendacjami wydziałów urzędu miasta – w tym przypadku finansowego i edukacji. Z kolei skarbnik miasta kwestię umorzenia należności argumentował tym, że grupa kilkudziesięcioroga dzieci zostałaby pozbawiona przedszkola, bo przy egzekucji komorniczej przestałoby ono istnieć w ciągu czterech miesięcy, a w tym samym czasie miasto borykało się z brakiem miejsc w tego typu placówkach. – Poza dyskusją jest fakt, że likwidacja miejsc w przedszkolu doprowadziłaby do poważniejszych skutków społecznych niż umorzenie 100 tys. zł – podkreślił Kazimierz Paryła. Dodał, że w przeszłości podjęto trzy decyzje o umorzeniu długu wobec podmiotów na łączną kwotę ok. 220 tys. zł.

W podobnym tonie wypowiedział się naczelnik wydziału edukacji, który stwierdził, że brakuje miejsce w przedszkolach publicznych, a lukę tę wypełniają placówki niepubliczne. – Istotną przesłanką przy podejmowaniu decyzji było to, że niedobory stałyby się jeszcze bardziej odczuwalne społecznie, gdyby przedszkole upadło – wyjaśnił Sławomir Kurpiewski.

 

Radni proszą o dokumenty

Jako ostatni głos w dyskusji zabrał Maciej Nowak. – Niektórzy radni próbowali nas przekonywać, że to jest donos i nie powinniśmy nim się zajmować. Wiemy, że były niepodpisane skargi, których z automatu nie rozpatrywano. A pismo z RIO to dokument, którym powinniśmy się zająć. Dziwi mnie, że niektórzy radni chcą szybkiego zakończenia tematu. Skoro doszły do nas takie informacje, to czuję się w obowiązku zerknięcia, o co tam chodzi. A chodzi przede wszystkim o pieniądze siedlczan – zauważył wiceprzewodniczący rady miasta, dodając, że nie bez znaczenia jest również fakt, iż decyzja dotyczy członka stowarzyszenia Bezpartyjne Siedlce. – Na miejscu tej osoby i pozostałych członków dążyłbym do merytorycznego wyjaśnienia sprawy, by nie ciągnęła się za nimi. Chciałbym, żeby była dogłębnie wyjaśniona. A zajęcie stanowiska wymaga wglądu do wielu dokumentów – stwierdził M. Nowak. Jednocześnie złożył wniosek o zdjęcie punktu z porządku obrad, a oprócz tego przekazania wszelkich opinii, wniosków i dokumentów niezbędnych do rzetelnego zajęcia stanowiska. Za zdjęciem punktu z porządku obrad zagłosowało 14 radnych, sześcioro było przeciw, zaś troje wstrzymało się od głosu.

HAH