Historia
Drelowska uroczystość

Drelowska uroczystość

15 sierpnia 1915 r. wojska państw centralnych dotarły na Podlasiu do rzek Toczny, Klukówki i Krzny. Zajęte zostały: Łosice, Kornica, Leśna, Biała Podlaska. Uchodzący z Łosic Rosjanie zniszczyli most na Tocznej. Od ognia artylerii legło kilka domów i runęła 18-wieczna wieża ratuszowa.

W Kornicy kozacy spalili trzy wiatraki, sterty ze zbożem i zabudowania dwóch gospodarzy. W Białej Podlaskiej wojska rosyjskie podpaliły stację kolejową, największą w mieście fabrykę Raabego i wysadziły most na Krznie. Dalej na wschód działy się dantejskie sceny. J. Milik, który wraz z wojskiem rosyjskim ewakuował się w Gródku na Bugiem, wspominał: „Za Bugiem była wędrówka ludów (…). Drogą szło wojsko rosyjskie, a ludność cywilna bokami. Droga wydeptana miała szerokość 0,5 km. Dla takiej masy ludzi zabrakło wody. Bydło i konie popadały z powodu braku paszy i pragnienia. Ludzie i dzieci marły na tyfus i inne choroby. Trakt na wschód, do Baranowicz, zawalony był trupami zwierząt”.

Niezbyt liczni mieszkańcy nie dali się ewakuować. Paweł Kaliszuk ze Starzynki relacjonował: „Gnali nas Kozacy w dzień, a my nocą powracaliśmy w swe strony”. Potwierdzał to W. Knigawka z Kuzawki: „Kozacy jeździli na koniach i naszą wieś, dom za domem, podpalali. Kto czuł się Polakiem, katolikiem, gdy tylko mógł, powracał do siebie na zgliszcza”.

W spalonych Łomazach ocalał tylko kościół i cerkiew. Niemcy po zajęciu tej miejscowości od razu umieścili w kościele swój szpital polowy. Koło Wisznic, które Rosjanie również spalili, udało się Niemcom przechwycić ich część taboru. Ludność katolicka, która ukryła się w Dawidach, kleciła budy na inwentarz pod gołym niebem, bo z 96 gospodarstw ocalało tylko 26. Wojsko niemieckie niesamowicie grabiło i bezlitośnie traktowało Podlasiaków (mord w Wysyłce k. Krzeska). Szczęśliwi byli mieszkańcy wsi, które zajęły Legiony Polskie z 1 Brygady Józefa Piłsudskiego.

Ponieważ dzień 15 sierpnia był wielkim świętem dla katolików, część legionistów razem z ludnością Kąkolewnicy udała się do miejscowego kościoła na Mszę św. Tak wspominał to W. Solek: „Dziś jest niedziela, więc idę wraz ze swym gospodarzem do kościoła, który poczyna się zapełniać tłumem gęsto przetykanym jasnymi plecami legionowych mundurów. Po Mszy gospodarz mówi mi, że jest zbudowany pobożnością legionistów i tym bardziej ugruntowany w przekonaniu o naszej polskości”. Kąkolewiczanie byli katolikami od zarania swej miejscowości i nie prześladowano ich tak, jak unitów, natomiast problemy z wyznawaniem wiary mieli mieszkańcy Drelowa i powitali legionistów jak wybawicieli. Tak o pobycie w tej wsi w dniu 15 sierpnia zapisał ówczesny lekarz, a późniejszy generał i premier dr Felicjan Sławoj-Składkowski: „Po zjedzeniu obiadu ruszyliśmy leśnym traktem i doszliśmy po południu do wsi Drelów. Tu obywatele Dąbrowski i Śniadowski otworzyli cerkiew przerobioną przez Moskali z dawnej katolickiej kaplicy, zwalili prawosławne krzyże i wynieśli ze strychu dawne rekwizyty kościelne. Ludzie, którzy od 30 lat nie byli w kościele, a modlili się po lasach, weszli teraz, szlochając, do odzyskanego kościoła. Nie mogłem dalej obserwować tych radosnych scen, gdyż maszerowaliśmy naprzód. Ksiądz Żytkiewicz został w Drelowie, by odprawić tam nabożeństwo – podobno pierwsze od lat 40”. Drelów wymienia tez w swych wspomnieniach wymieniony eczesniej Marian Dąbrowski, korespondent wojenny Legionów, mąż pisarki Marii Dąbrowskiej: „15 sierpnia przyjechaliśmy do Drelowa. Prawosławni uciekli, katolicy ukryli się w lasach. Rosjanie zdążyli podpalić tylko trzy chaty”.

Najwięcej miejsca w swych notatkach poświęcił pobytowi w tej wsi hr. Por. August Krasicki, oficer ordynansowy Komendy Legionów Polskich: „Wyjeżdżamy do wsi Drelów, niespalonej (…). Ludność katolicka, której jest ok. 70 rodzin, została, 20 – kilka prawosławnych rodzin zabrali Moskale. Stajemy koło cerkwi otoczonej starymi lipami, na szczycie prawosławny krzyż, drzwi zamknięte. Zatrzymujemy się tu, posyłamy na probostwo po klucze (pop uciekł). Chłopi gromadzą się przed cerkwią, ale nie wchodzą, starsi mówią, że nie byli wewnątrz od zajęcia jej na prawosławną. Mówimy zgromadzonym chłopom, że Moskale wypędzeni, a cerkiew odda im się na kościół, wzbudza to u nich nieopisaną radość i łzy wzruszenia. Wewnątrz cerkiew jak unicka, boczne ołtarze stare, z czasów unii. Stare obrazy: Matka Boska, św. Onufry, św. Anna, Matka Boża Różańcowa ze św. Dominikiem. Jeden żołnierz legionista, blacharz z zawodu, wyłazi na dach i strąca krzyż prawosławny; ogłaszamy ludowi, że mogą wziąć w posiadanie cerkiew. Sprowadzamy księdza kapelana I Brygady Żytkiewicza, ludu zbiera się cała cerkiewka, znajduje się między artylerzystami organista z Mielnicy, na tymczasowym ołtarzu przed carskimi drzwiami stawiamy obraz Matki Bożej Częstochowskiej i zaczyna się nabożeństwo”.

M. Dąbrowski uzupełnia tą relację, pisząc, że na strychu świątyni znaleziono cały ołtarz i kilkanaście posągów świętych katolickich oraz że zdjęto stamtąd figurę Pana Jezusa z Najświętszym Sercem, wyrzuconą jako jezuicką. Podaje również, że rozczulił legionistów stary chłop unita, siwy jak gołąbek, który pamiętał wydarzenia sprzed 40 lat i wypowiedział następujące słowa: „Ja tu krew przelał, tu strzelali i bili. Krew z drogi na kościół tryskała. Ale oto antychryst pokonany. Otom dożył. Kościół nasz”.

Według A. Krasickiego odśpiewano Litanię do Matki Bożej (było to święto Wniebowzięcia), a ksiądz powiedział kazanie. Niestety – nie znając historii wydarzeń drelowskich – nie umiał tak powiedzieć, jak w tych okolicznościach należało. Zaśpiewano potem „Boże coś Polskę” i na koniec „Anioł Pański”. Autor dodał, że pamiętne to nabożeństwo w dzień Matki Bożej Zielnej wywarło na wszystkich głębokie wrażenie i byli na tej uroczystości także oficerowie ze 106 dywizji austriackiej i ksiądz kapelan Czech, który zapowiedział, że odprawi Mszę św. następnego dnia.

Józef Geresz