Historia
FOT. TK
FOT. TK

Historii ciąg dalszy

Muzeum Czynu Bojowego Kleeberczyków od ponad trzech dekad przyciąga miłośników historii z całej Polski.

Mimo niewielkiej przestrzeni ekspozycyjnej zaskakuje liczbą eksponatów, a przy tym nowoczesnością.

Wspomnienia z wojny obronnej 1939 r. budzą emocje do dzisiaj. Ostatnie walki z tego okresu są kojarzone najczęściej z Kockiem. Tymczasem główne starcia żołnierzy polskich i niemieckich toczyły się w Woli Gułowskiej i okolicach, nie wyłączając klasztoru karmelitów, o który wywiązała się zaciekła batalia. Nie mogło być więc lepszego miejsca na wyeksponowanie pamiątek po Samodzielnej Grupie Operacyjnej „Polesie” dowodzonej przez gen. Franciszka Kleeberga, jak tylko w domu kultury nieopodal kościoła.

Historia upamiętnienia bohaterstwa kleeberczyków w Woli Gułowskiej sięga początku lat 60. Z pomocą m.in. dawnych żołnierzy SGO udało się pobudować szkołę podstawową, w której utworzono izbę pamięci. Od razu zapełniła się pamiątkami. Wiele cennych przedmiotów przekazali żołnierze, ale dużą część zbiorów przynieśli sami mieszkańcy i harcerze, którzy prowadzili poszukiwania w terenie. – W latach powojennych okoliczne lasy były wręcz usłane bronią, m.in. szablami. A że do ich produkcji używano dobrej stali, gospodarze nierzadko przerabiali je na różnego rodzaju narzędzia lub używali ich do celów zupełnie niewojskowych. Jedna z mieszkanek wspominała, że jej dziadek szablą szatkował kapustę – opowiada Monika Zaręba, pracownik Muzeum Czynu Bojowego Kleeberczyków w Woli Gułowskiej.

Przepełniona eksponatami izba służyła przez kolejne lata. Nowa propozycja upamiętnienia bohaterstwa żołnierzy SGO „Polesie” pojawiła się w 1984 r. – Okazją stała się nadchodząca 50 rocznica wybuchu wojny. Już w 1984 r. powstał roboczy komitet budowy pomnika – wyjaśnia M. Zaręba. W wyniku rozmów z ówczesnymi władzami województwa siedleckiego zaplanowano wzniesienie okazałego budynku, który będzie spełniać funkcję muzeum, a jednocześnie służyć społeczności.

 

Efektownie w dzień i w nocy

Projekt architektoniczny nawiązywał formą do dworku szlacheckiego. Od momentu wmurowania kamienia węgielnego w 1986 r., w którym wzięła udział synowa gen. F. Kleeberga – Anna Kleeberg, prace trwały trzy lata. Łatwo nie było. Fundusze pozyskiwano na różne sposoby: zorganizowano loterię fantową, zbierano wpłaty od ofiarodawców z całego kraju, w tym instytucji i przedsiębiorstw. Sprzedawano cegiełki. Duża część środków pochodziła z budżetu ówczesnego województwa siedleckiego, gminy Adamów i dotacji Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa. W prace włączali się też miejscowi i osoby, którym bliska była idea budowy miejsca pamięci. Ich zaangażowanie doprowadziło do otwarcia domu kultury w 1989 r. – Na ceremonię przyjechał nawet ówczesny prezydent gen. Wojciech Jaruzelski. Pojawiły się wobec tego obawy, czy wieszać w budynku krzyż. Nie wszystkim to pasowało. Ale jak się okazało, krzyż nikomu nie przeszkadzał, a prezydent nie zwrócił nawet na niego uwagi. Poświęcenia budynku dokonał bp Jan Mazur – opowiada pracownik muzeum.

Dziś, po 35 latach od otwarcia, budynek ma zupełnie nową elewację. Kosztowne prace zakończyły się w tym roku. Ich efektem są nie tylko odświeżone, jaśniejące bielą ściany, ale i nowoczesne elementy wizualne, widoczne zwłaszcza po zmroku. Wtedy na części ściany frontowej pokrytej specjalną powłoką pojawia się kontur głowy gen. F. Kleeberga. A na podświetlonej tablicy można odczytać informacje o formacjach wchodzących w skład SGO „Polesie”.

 

Odgłosy wojny

Nowoczesność widać też wewnątrz muzeum. Składa się na nie sześć sal uporządkowanych tematycznie. W większości można znaleźć uzbrojenie z pola walki w okolicy Woli Gułowskiej, zdjęcia, dokumenty i przedmioty codziennego użytku. Takich pamiątek udało się zebrać blisko 1,5 tys. – W czasach tworzenia izby pamięci przynosili je mieszkańcy. Teraz docierają do nas głównie eksponaty pochodzące od kolekcjonerów – zauważa M. Zaręba. Ciekawie wygląda sala zaaranżowana na pomieszczenie sztabowe. – Z racji tego, że siedziba sztabu mieściła się w leśniczówce, pomieszczenie ma drewnianą podłogę i okno z fototapetą ukazującą las – wyjaśnia muzealniczka. Przewidziano miejsce dla telegrafistki, a na środku stół „sztabowy”, w rzeczywistości pełniący funkcje multimedialne.

Jedno z pomieszczeń ustylizowano na wnętrze namiotu, z ekranem do wyświetlania filmu i siedziskami ze skrzyń po amunicji. Inna z sal wydaje się pozbawiona wyposażenia. Obita czarną tkaniną, po wygaszeniu świateł przenosi zwiedzającego na łąkę z początku października 1939 r. Z głośników najpierw słychać „granie” świerszczy, a zaraz potem samoloty, huk wystrzałów i spadających bomb. Fale dźwiękowe wprawiają w drgania tekturowe ścianki, a efekt wzbogaca dodatkowo gra świateł. Odgłosy wojny są bardzo sugestywne. Następnie zapada cisza i zostaje odczytany pożegnalny rozkaz gen. F. Kleeberga: „Żołnierze! Z dalekiego Polesia, znad Narwi, zebrałem was pod swoją komendę…”.

 

Mundur i muzealne „relikwie”

Muzeum ma wiele do zaoferowania także zwiedzającym nienastawionym wyłącznie na efekty multimedialne. To m.in. liczne eksponaty militarne. W sali zwanej zbrojownią można znaleźć granaty, karabiny, pistolety, elementy wyposażenia żołnierzy, fragmenty uprzęży końskich i mnóstwo innych akcesoriów. Jest nawet karabin do ćwiczenia, imitujący prawdziwy, z nałożonym bagnetem. – Ma na końcu skórzaną kulkę, by nie zrobić krzywdy koledze, a w środku sprężynę, która daje wrażenie wchodzenia w tkanki miękkie – tłumaczy M. Zaręba. Warto przyjrzeć się też różnym, pozornie błahym drobiazgom, choćby eleganckiemu pędzlowi do golenia, który zapewne należał do wyższego rangą żołnierza, maszynce do zwijania papierosów, papierosom egipskim, pojemnikowi na cygara czy paście do zębów. Są też publikacje, np. „Regulamin służby polowej”, „Znaki i sylwetki samolotów” czy „Zasady kucia koni”.

Dwa eksponaty zasługują w opinii M. Zaręby na miano relikwii. – Pierwszy to srebrna lanca 3 Pułku Szwoleżerów Mazowieckich. Nie ma takiej drugiej. Posiada grawer z napisem, że jest to nagroda przechodnia 3 PSM ufundowana przez oficerów rezerwy. Można było ją wygrać z zawodach kawaleryjskich. A druga nasza „relikwia” to bandera Flotylli Pińskiej – mówi M. Zaręba. Z kolei najnowszym nabytkiem muzeum jest replika munduru gen. F. Kleeberga podarowana przez firmę zajmującą się szyciem takich strojów.

 

Ciągle jest moda na ten czas

Ostatnia sala ciągu wystawienniczego poświęcona jest sylwetkom żołnierzy. Widnieją w niej podobizny tych, którzy walczyli pod Wolą Gułowską. Większość przeżyła wojnę. Polegli są oznaczeni krzyżykami, a ich fotografie podświetlają się podczas prezentacji płynącej z głośników. Jednym z takich bohaterów jest najmłodszy poległy żołnierz Zbigniew Szweycer. – Jego ojciec już rok po bitwie ufundował pamiątkowy głaz, który do dziś stoi w miejscu śmierci Zbigniewa – zaznacza M. Zaręba. Wielu innych przeżyło wrzesień 1939 r. i całą wojnę. Nie poddali się mimo kapitulacji. Walczyli z wrogiem na ziemiach polskich i poza granicami kraju. Brali udział m.in. w powstaniu warszawskim i szli wraz z gen. Władysławem Andersem. Nawet dziś muzeum odwiedzają rodziny żołnierzy w poszukiwaniu wiadomości o przodkach. – Jest to swego rodzaju fenomen naszej placówki. Takie osoby potrafią przejechać pół Polski, by tutaj dotrzeć – oznajmia nasza przewodniczka po muzeum.

Rocznie placówkę odwiedza 3-4 tys. osób. W roku szkolnym najwięcej wycieczek pojawia się we wrześniu i październiku oraz w maju i czerwcu. W wakacje z kolei zwiedzanie odbywa się najczęściej indywidualnie. – Bywa tak, że dziadkowie przyprowadzają swoje dzieci i wnuki. Jeszcze częściej przyjeżdżają całe rodziny. Zaglądają do nas również pielgrzymi odwiedzający sanktuarium, które przecież także było miejscem walk – dopowiada M. Zaręba.

 

Chcą dalej badać historię

Opiekę nad muzeum od początku sprawuje Urząd Gminy w Adamowie. Jak zaznacza wójt, w ostatnim czasie udało się zrewitalizować budynek. Dzięki 8 mln zł pozyskanym z rządowego funduszu Polski Ład odnowiono i unowocześniono bryłę domu kultury, w którym mieści się muzeum. Na tej inwestycji nie kończą się plany samorządu. – Chcemy wykorzystać naszą dobrą współpracę z wojskiem, a konkretnie z 19 Lubelską Brygadą Zmechanizowaną, której patronują kleeberczycy i która sama uznaje siebie za spadkobiercę ich dziedzictwa. Przyjęła nawet hasło zbieżne z misją SGO „Polesie”: „Walczymy do końca”. Dlatego chciałbym, aby w przyszłości pojawiła się w muzeum sala opowiadająca o tej formacji wojska – mówi wójt Karol Ponikowski. – Ponadto jesteśmy na etapie tworzenia centrum bibliotecznego. Dostaliśmy na ten cel środki z Instytutu Książki. Mam nadzieję, że z początkiem przyszłego roku uda się stworzyć takie centrum połączone z ośrodkiem badań historycznych nad kleeberczykami i nie tylko. Trzeba bowiem pamiętać, że te tereny były doświadczone także w powstaniu styczniowym, przedostawali się tu prześladowani podlascy unici i rozegrała się też w Woli Gułowskiej bitwa z września 1939 r., jeszcze zanim przybyli w to miejsce żołnierze gen. F. Kleeberga – dopowiada włodarz gminy.

Tomasz Kępka