Kościół
Źródło: PIXABAY
Źródło: PIXABAY

Jezus żyje!

Prowadzi po wodzie albo każe skakać do basenu, mimo iż doskonale wie, że nie potrafimy pływać. Dla Boga każdy scenariusz jest odpowiedni, gdy w grę wchodzi uratowanie Jego dziecka. Ciebie i mnie! Bo On - jak przekonuje Artur - każdego grzesznika kocha miłością niewyobrażalną.

Całe moje życie jest cudem - mówi Ania. W historię jej nawrócenia - podobnie jak w przypadku Karoliny i Artura - wpisane jest ufne wołanie: „Boże, jeśli jesteś…?!”. W odpowiedzi On zawsze uchwyci wyciągniętą rękę i podaruje nowe życie. - Moi rodzice długo nie mogli mieć dzieci. Modlili się i wtedy urodziłam się ja. Gdy skończyłam dwa lata, mama wyjechała do USA - opowiada Anka. Od początku chorowita: miała problemy ze wzrokiem i cierpiała na łysienie plackowate - z powodu „inności” czuła się odrzucona przez rówieśników. - Pamiętam, jak w drodze do szkoły chłopcy zdjęli mi czapkę, pluli na mnie i śmiali się… Nie wierzyłam w siebie - przyznaje. Jako 15-latka Anka upijała się do nieprzytomności. Zaczęła sięgać po narkotyki halucynogenne. - Byle wyłączyć świadomość… - tłumaczy. Na pierwszym roku studiów zachorowała na gruźlicę. - W wersji hardkorowej - uściśla.

– Choroba szybko mnie wykańczała. Do szpitala, w którym miałam spędzić pół roku, przyjechał mój tata. Dużo rozmawialiśmy, także o mojej relacji do Pana Boga. Zaczęłam wołać do Niego, że „jeśli jest…”. I wtedy stał się cud! Patrząc na moje prześwietlenie, ordynator oznajmiła, że jestem zdrowa i mogę już opuścić szpital.

O początkach nowej drogi Ania mówi: „modlitwa, upadek, modlitwa i kolejny upadek…”. – Często jest tak, że człowiek nawraca się, ale zostawia sobie „furtkę”. Moją był seks. Nie rozumiałam, dlaczego nie mogę kochać się z chłopakiem przed ślubem – wyznaje. Wspomina też, jak podczas jednej z imprez spotkała mężczyznę, który powiedział do niej: „Ania, ciebie już nie ma! Ja cię nienawidzę. Nie ma tych dzieci, nie będziesz tego robić…”. Wtedy jeszcze nie rozumiałam, o co mu chodzi…

Po tym, jak postanowiła oddać się Bogu „na maksa” i odbyć spowiedź życia, usłyszała w konfesjonale: „Cześć Ania”. – Spytałam księdza, skąd zna moje imię, a on odpowiedział, że jest przy mnie całe życie. Kiedy zaczęłam wymieniać grzechy, przerwał i opowiadał je swoimi słowami. ...

AW

Pozostało jeszcze 85% treści do przeczytania.

Posiadasz 0 żetonów
Potrzebujesz 1 żeton, aby odblokować ten artykuł