Koronawirus dotarł do Dęblina
Skutkami epidemii jako pierwszy został dotknięty mieszkaniec Dęblina, który już od dłuższego czasu był leczony w placówce z powodu choroby nowotworowej. Ostatnio przebywał na badaniach w Lublinie. Gdy wrócił, nic nie wskazywało na postępującą infekcję. Tymczasem 1 kwietnia pojawiły się niepokojące objawy. - Pacjent dostał wysokiej gorączki. Zrobiliśmy test, który okazał się dodatni - mówi dyrektor 6 Szpitala Wojskowego w Dęblinie Wojciech Zomer. Zarażony mężczyzna został przewieziony do szpitala w Puławach, który na czas epidemii pełni funkcję jednoimiennego szpitala zakaźnego. Wraz z wykryciem patogenu cała dęblińska placówka została zamknięta, a część jej pomieszczeń poddana dezynfekcji. Dodatkowo Powiatowa Stacja Sanitarno-Epidemiologiczna w Rykach zdecydowała o zakazie opuszczania budynku przez wszystkich pracowników.
W tym gronie jest 24 członków personelu i dyrekcja, a pozostali znajdują się w domowej kwarantannie. Na szpitalnych łóżkach wciąż przebywa też 21 pacjentów. Zarówno jedni, jak i drudzy pozostaną w budynku przez dwa tygodnie. Przez ten czas nie będzie przyjęć. Nie mogę narażać zdrowia i życia przyszłych pacjentów – tłumaczy dyrektor dęblińskiego szpitala.
Równocześnie władze placówki zleciły przebadanie 41 jej pracowników pod kątem obecności koronawirusa. Chodzi o lekarzy i pielęgniarki z oddziału chirurgii, na którym leżał pacjent z Covid-19, oraz o personel z oddziału intensywnej opieki medycznej i bloku operacyjnego. Oprócz tego w ostatnich dniach wojskowy sanepid zdecydował o zastosowaniu kwarantanny i poddaniu testom pozostałych pracowników i pacjentów. Mimo że nie jest to mała liczba, bo w dęblińskim szpitalu pracuje w sumie około 150 osób, to placówce udało się sprawdzić 90% załogi.
Stan alarmowy
Efekty przeprowadzonych badań mogą budzić niepokój. U kilkunastu członków personelu już został potwierdzony koronawirus. Dotyczy to także kilku pacjentów. Każda z tych osób przebywa obecnie w szpitalu jednoimiennym w Puławach.
Niektórzy pracownicy placówki mają infekcję, która niekoniecznie musi wiązać się z koronawirusem. Zgodnie z procedurami zostały one odwiezione do izolatorium znajdującego się także w Puławach. A gdy ich stan się pogorszy, najpewniej trafią do szpitala zakaźnego.
Wykrycie pacjenta z wirusem Covid-19 nie było jednak jedyną sytuacją, jaka postawiła dęblińską placówkę w stan alarmowy. Przed kilkunastoma dniami na izbę przyjęć trafiła kobieta z powiatu ryckiego, która podejrzewała u siebie zakażenie koronawirusem. Miała grypowe objawy. Zgłosiła się wprawdzie do sanepidu, ale otrzymała zalecenie udania się do szpitala zakaźnego. Ostatecznie przyjechała do Dęblina. Jej nieodpowiedzialne zachowanie na kilkanaście godzin zatrzymało pracę szpitala. Kierownictwo musiało czasowo zaprzestać przyjmowania nowych pacjentów i przeprowadzić dezynfekcję pomieszczeń placówki.
Tomasz Kępka